Tym razem będzie dwa w jednym - nowość, a zarazem klasyka.
Nowość, bo powieść Izaaka Baszewisa Singera "Ruda Kejla" (Fame Art 2022; przełożył Krzysztof Modelski) ukazuje się w Polsce po raz pierwszy, w dodatku przełożona została bezpośrednio z języka jidysz, a nie z angielskiego. Jak zauważa tłumacz w posłowiu, prawdopodobnie jest to w ogóle pierwsza książka Singera przetłumaczona w Polsce z jidysz, pozostałe przekładano z angielskiego. A dlaczego klasyka, wyjaśniać nie muszę. Przy okazji warto napisać kilka słów o wydawnictwie, o którym, przyznaję, wcześniej nie słyszałam. Zawdzięczamy mu wydanie książek siostry i brata Izaaka Baszewisa Singera, Ester Singer Kreitman i Izraela Joszuy Singera. Jego "Towarzysza Nachmana" miałam już wcześniej w czytniku i chcę przeczytać, a dwie powieści siostry wpisałam czym prędzej na listę książek, które chcę przeczytać. Okazuje się, że to bardzo uzdolnione rodzeństwo - pisali wszyscy, nie tylko noblista Izaak Baszewis, o czym usłyszałam też niedawno.Muszę wyznać, ze wstydem (?), że dotąd jakoś niespecjalnie interesowałam się jego twórczością. Dawno temu przeczytałam chyba najbardziej znaną powieść Izaaka Singera "Sztukmistrz z Lublina" i wtedy nie zrobiła na mnie jakiegoś większego wrażenia, właściwie nic z tamtej lektury nie pamiętam. No ale to było naprawdę dawno temu, dziś pewnie zupełnie inaczej bym na nią spojrzała. Kupiłam też "Spuściznę" i "Dwór", ale pewnie dlatego, że mam je w wersji papierowej, a są pokaźnych rozmiarów, dotąd czekają na swój czas. Cóż, należę do tej mniej licznej grupy czytelniczek i czytelników, która pokochała ebooki. Do mojego czytnika mam stosunek bardzo osobisty. No ale do rzeczy.
"Rudą Kejlę" połknęłam jednym tchem i sprawiła mi ta powieść wielką przyjemność, chociaż, jak często bywa w wypadku lektur opowiadających o trudnych sprawach, nie jest to w tym wypadku najwłaściwsze słowo. Z posłowia napisanego przez Krzysztofa Modelskiego możemy się dowiedzieć, że znawcy literatury jidysz zaliczają ją do kategorii szund, co po polsku tłumaczy się zazwyczaj jako szmira, tandeta, literatura brukowa. Ta terminologia może wprowadzać w błąd, bo nie chodzi tu o brak wartości literackich. Ten termin oznaczał książki, których akcja toczy się półświatku, bohaterami są różne ciemne typy prowadzące podejrzane interesy, słownictwo odbiega od eleganckiego, a ważną rolę może odgrywać wątek kryminalny. Tak właśnie jest w "Rudej Kejli".
Akcja powieści rozpoczyna się w roku 1911 w warszawskiej dzielnicy północnej, zamieszkanej przede wszystkim przez Żydów, na biednej ulicy Krochmalnej. Główną bohaterką jest tytułowa Ruda Kejla, kobieta piękna, która parała się najstarszym zawodem świata, ale odkąd zakochała się w Jarmem i wyszła za niego za mąż, prowadzi się przykładnie. On też ma za sobą nieciekawą przeszłość - lewe interesy, kradzieże, więzienie. Teraz też próbuje żyć uczciwie. Miłość sprowadziła ich na dobrą drogę, ale codzienność nie jest prosta. Oszczędności się kończą, o pracę niełatwo. W dodatku ściga ich przeszłość. To Maks Kuśtyga, który siedział z Jarmem w jednej celi, z niejednego pieca chleb jadł i zajmował się interesami, oczywiście ciemnymi, na znacznie większą skalę. Zdobył pieniądze, ale miał lekką rękę do ich wydawania, więc musi zarobić kolejne. Najlepiej na handlu żywym towarem, czyli omamianiu młodych, ubogich dziewczyn i wywożeniu ich do brazylijskich burdeli. Pomóc mu w tym mają Ruda Kejla i Jarme. Odkąd go spotkali, nic już nie będzie takie samo. Zacznie się dla nich pasmo problemów i kłopotów. Ona broni się przed Maksem i jego pomysłami, jak może, ale Jarme jest pod jego urokiem i obaj krok po kroku wciągają ją w bagno.
To zaledwie początek ich przygód. Słowo przygoda jest w tym wypadku i adekwatne, i nie. Bo z jednej strony rzeczywiście trudno oderwać się od tego, co się im przytrafia - umierałam z ciekawości, co zdarzy się dalej, co się z nimi stanie. Towarzyszył temu dreszcz emocji, rosło napięcie, intryga goniła intrygę, dużo tu nagłych zwrotów akcji i nieoczekiwanych zbiegów okoliczności. Z drugiej jednak strony to historia smutna, ponura i beznadziejna, bo taki jest ich życie. Szczególnie Rudej Kejli, która tak bardzo chce się prowadzić porządnie, a stale ktoś rzuca jej kłody pod nogi. Losy bohaterów przypominają los bohatera tragedii greckiej. Jakby się nie starali, czego by nie próbowali, nie mogą uciec od przeznaczenia. Życie ściąga ich na dno, skąd próbują się wyrwać.
Jest w tej powieści jeszcze jeden ważny bohater, być może najważniejszy, a na pewno równie istotny jak Ruda Kejla. To Bunem, najstarszy syn rabina z ulicy Krochmalnej, młodszy od Kejli. Spotkają się przypadkowo, on jej pomoże i odtąd ich drogi się splotą. Bunem jest wolnomyślicielem, spotyka się z artystami, sam próbuje malować, dużo czyta i nie są to tylko żydowskie książki religijne, ale na przykład dzieła filozofów. Wszystko to oczywiście w tajemnicy przed rodzicami. Chciałby skończyć studia. Za co? Nawet, gdyby jego ojciec, rabin, miał pieniądze, a przecież ich nie ma, to o żadnym studiowaniu syna nie chciałby słyszeć. Bunem, owszem, powinien studiować, ale Torę i inne święte księgi. Kocha się w Salci, Żydówce z wyższej niż on sfery, która jest anarchistką i rewolucjonistką. Ich związek sprowadzi na niego kolejne kłopoty.
O ile Ruda Kejla uosabia nieokiełznany żywioł, instynkt i poczciwą prostotę, o tyle Bunem zastanawia się nad światem, nad losem człowieka, czyta i rozmyśla. To, co obserwuje, nie napawa go optymizmem.
Uważał, że szaleństwem jest wydawanie dzieci na świat. który oferuje tylko ludzkie tragedie.
Znaczył niewiele więcej niż pyłek na wietrze, ale inni pokładali w nim nadzieję, wiązali z nim swą przyszłość.
... można wierzyć w Boga, a jednocześnie ignorować go w proteście przeciw temu, jak kieruje światem.
... nie zamierzał modlić się do Boga, który wiecznie milczy, puszcza płazem wszystkie ludzkie niegodziwości i nieszczęścia, których doznają stworzone przez niego istoty. Skoro milczy i robi co chce, po co zwracać się do niego z prośbami o łaskę?
Często myślał też o tym, że znajdzie w sobie tyle odwagi, żeby skończyć z sobą, z tym całym uwikłaniem, przeciwstawianiem się okrutnym prawom dyktowanym przez życie, z walką o przetrwanie i owładnięciem przez seks, z bezprawiem władzy, z szaleństwem, zbrodnią, fałszywą nadzieją tych, którzy wierzą, że da się znaleźć sposoby na okiełznanie natury przez obejście jej zasad, sił i praw.
Czytając tę powieść, wielokrotnie nie mogłam oprzeć się wrażeniu, jak bardzo współcześnie brzmi. Cóż, nie jest to książka optymistyczna. Opowiada o chaosie i kruchości świata, co sprawia, że życie człowieka to wieczna niepewność i strach, wieczne potyczki z przeciwnościami. W tle historii bohaterów są burzliwe wydarzenia roku 1905, niespokojne czasy, które potem nastąpiły, a pierwsza wojna światowa i rewolucja w Rosji są tuż za progiem. Ratunkiem może wydawać się wyjazd do Ameryki, gdzie można uciec od europejskich niepokojów i marzyć, że los się do człowieka uśmiechnie. Mit o pucybucie, co stał się milionerem, który właśnie tam może się ziścić, ma się w najlepsze. I rzeczywiście niektórym się udaje. Ale tylko niektórym. Autor obala ten mit, przygląda się Ameryce bez sentymentu. Większość przybyszów z Europy wegetuje, ciężko pracując. Do tego dochodzi samotność, tęsknota za swoimi stronami, wyobcowanie, słaba znajomość angielskiego.
Ale to nie wszystko, co oferuje czytelniczkom i czytelnikom powieść Izaaka Baszewisa Singera. Jest jeszcze namiętność, rozdarcie pomiędzy dwiema kobietami, dylemat moralny - co robić, ratować siebie, nie patrząc na kłopoty, jakie sprowadzi się na najbliższych, czy myśleć o nich. Może dlatego Rudą Kejlę i Bunema ściga fatum? Może to klątwa? I znowu przypomina się antyczna tragedia.
Kolejną zaletą tej powieści jest znakomite odtworzenie realiów, najpierw świata ubogich warszawskich Żydów, potem nowojorskich.
Bardzo dobra, ciekawa i przejmująca książka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz