"Stracone złudzenia" (film)

Lato jak zwykle nie rozpieszcza sensownymi premierami kinowymi. Dotąd nawet jeśli pojawiło się coś dobrego, to ja nie miałam ochoty. Ale francuskiej ekranizacji "Straconych złudzeń" Balzaka nie mogłam przegapić, bo zbiera znakomite recenzje. Od razu powiem, że powieści nie znam (A kto zna?) podobnie jak i innych książek pisarza. Jedną czytałam dawno temu w liceum. Szkoda, należałoby po jakieś wybrane sięgnąć. Co jakiś czas wraca do mnie marzenie, aby czytać więcej klasyki, powtórzyć to, co znam, poznać to, czego nie poznałam. No ale nowości, te najnowsze i te już nieco przeterminowane, wciąż biorą górę. Czasem zresztą i wśród nich trafia się klasyka, która dotąd w Polsce była niedostępna. Ot chociażby duńska pisarka Tove Ditlevsen. Czas jednak przejść do filmu.

Ekranizacja "Straconych złudzeń" okazała się nadzwyczaj aktualna. Problemy, jakie pokazuje Balzak w swojej powieści, gnębią też współczesne społeczeństwa. To historia młodego Luciena, urodzonego na prowincji, pochodzącego ze zubożałej i zdeklasowanej rodziny. Lucien, który pracuje w drukarni szwagra, pisze wiersze. Marzy o tym, aby je wydać. W jego talent wierzy piękna, bogata arystokratka, Louise, nieszczęśliwa w małżeństwie z dużo starszym od siebie mężczyzną. Z jej pomocą i w aurze skandalu Lucien wyrusza do Paryża, wierząc, że uda mu się wydać tom wierszy. Szybko jego szlachetne, naiwne marzenia rozbiją się o rzeczywistość, jakiej nawet sobie nie wyobraża. Stanie przed dylematem - pozostać szlachetnym i przymierać głodem, licząc na łut szczęścia, czy sprzedać się niemoralnej prasie i opływać w dostatki.  

W obrazie prasowego światka mogą się przejrzeć współczesne media. Oczywiście to, co widzimy na ekranie, bywa przerysowane, karykaturalnie wykrzywione, ale zasadniczy problem pozostaje. Zależność od bogatego właściciela, chodzenie na pasku polityków, pytanie o granice wolności słowa, ale przede wszystkim brak bezstronności. Balzak, a za nim twórcy filmu, pokazuje styk świata prasy ze światem sztuki, którym też zresztą rządzą pieniądze. Dobre i złe recenzje można kupić. Zorganizować nagonkę na pisarza czy aktorkę i zniszczyć ich albo przeciwnie, wynająć klakierów, opłacić zachwyty i wynieść, nawet miernotę, na piedestał? Nic prostszego. Czy nie tak działają współczesne inby? Lucien z jednej strony rozczarowany tym, co zobaczył, z drugiej zachwycony paryskim tempem życia, możliwościami, jakie daje kariera dziennikarska, musi dokonywać wyborów. Nie zdaje sobie sprawy, po jakim polu minowym stąpa, nie rozumie, że jest tylko pionkiem w grze rozgrywanym przez  polityczne frakcje, liberałów i rojalistów. Za wielu osobom, zachwycony swoimi możliwościami i dziennikarską mocą, nastąpił na odcisk. A jakby tego było mało, trzeźwość myślenia przysłania mu miłość do bulwarowej aktorki, Koralii.

Ale problemem Luciena pozostaje nie tylko jego sumienie, dylemat - moralna czystość czy pragmatyzm. Jego największym zmartwieniem jest pochodzenie -  prowincja i zdeklasowana rodzina. Rzecz nie tylko w tym, że  do pewnych miejsc nie ma wstępu, a jeśli się tam dostanie, to będzie traktowany pogardliwie, z wyższością. Chodzi o to, że on nie wie, jak się w tym świecie odnaleźć i poruszać. Nie zna jego kodów, nie zna odpowiednich ludzi, nie ma pojęcia, jak się zachować i ubrać. Nigdy nie będzie tam swój. Dlatego tak łatwo nim manipulować, wykorzystując do swoich celów. Wydaje się, jakby Lucien z góry skazany był na porażkę, jakby nic od niego nie zależało. Chęć wyrwania się z prowincji, realizacji swoich twórczych czy naukowych pragnień i ambicji, aspiracja do lepszego świata, złe urodzenie, brak pieniędzy to przecież także współczesne problemy. Skoro jesteśmy przy Francji, to wystarczy przywołać Didiera Eribona i jego znakomity "Powrót do Reims" i "Koniec z Eddym" Edouarda Louisa.

Film jest świetnie zrobiony, wciąga od pierwszych chwil i trzyma w napięciu do końca. Początkowe wolne tempo i dostojność arystokratycznych salonów ustępują miejsca energii, pędowi i szaleństwu. Dzieje się tak  kiedy Lucien przybywa do Paryża i zostaje wessany przez dziennikarski i teatralny świat. Przestrzeń natury zostaje przeciwstawiona ciasnej, zatłoczonej, zgiełkliwej stolicy. Atutem filmu są magnetyzujący aktorzy, Beniamin Voisin jako Lucien,  Vincent Lacoste jako pozbawiony skrupułów dziennikarski mentor prowincjusza, a wreszcie sam Xavier Dolan w roli dobrze urodzonego, początkującego pisarza, pupilka arystokratów.

Znakomity film naprawdę dla wszystkich. Dla tych, którzy w kinie szukają rozrywki, i dla tych, którym marzy się więcej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Popularne posty