Damon Galgut "Obietnica"

Jakoś tak jest, że są miejsca, które interesują mnie szczególnie. To

nie tak, że skrupulatnie zgłębiam temat. Nie, raczej mam na nie nastawiony radar i czytam z doskoku, kiedy usłyszę o czymś interesującym. Takim krajem jest Republika Południowej Afryki. Nic dziwnego, że kiedy dowiedziałam się o nagrodzonej Bookerem powieści Damona Galguta "Obietnica" (Czarne 2022; przełożył Dariusz Żukowski), byłam pewna, że chcę ją przeczytać. Tym bardziej, że poleciła mi ją osoba, której opinię bardzo sobie cenię. No ale o poprzedniej wydanej w Polsce w roku 2013 książce tego autora usłyszałam dopiero teraz, pewnie wtedy zginęła w zalewie innych nowości. "Obietnica" to chyba czwarta (zaledwie) powieść z RPA, po jaką sięgnęłam. Niewiele, ale wszystkie wywarły na mnie wrażenie. Czytałam też znakomity reportaż Wojciecha Jagielskiego "Wypalanie traw"

"Obietnica" miała w sobie dodatkowy magnes - gdzieniegdzie można przeczytać, że to saga rodzinna. Jeśli jednak ktoś spodziewa się solidnie napisanej historii o rodzinie Swartów, epickiego fresku w dziewiętnastowiecznym stylu, może poczuć się zawiedziony, o ile nie jest otwarty na literackie eksperymenty. No może eksperyment to w tym wypadku za duże słowo. Otóż oryginalność tej powieści polega na specyficznej narracji. Trzecioosobowy narrator co chwilę przerzuca się od bohatera do bohatera, próbując zgłębić jego myśli, motywacje, działania, przedstawiając jego losy. Zwykle celem jego obserwacji są członkowie rodziny Swartów i inni związani z nią ludzie, ale niekiedy jego oko pada na kogoś przypadkowego - na przykład na bezdomnego spędzającego każdą noc pod kościołem. Poświęca mu chwilę uwagi, aby porzucić gdzieś na ulicach miasta, które przemierza w ciągu niezmiernie dłużącego się dnia. Bywa, że zwraca się bezpośrednio do czytelnika, używając przy tym czasowników w liczbie mnogiej. Czasem w jednym, dwóch zdaniach dopuszcza do głosu jednego z bohaterów, by natychmiast tę podmiotowość mu odebrać. Właśnie dlatego  narrator sprawiał na mnie  wrażenie, jakby obserwował wykreowane przez siebie postacie z pewnej perspektywy. To taki zabieg jak głos z offu w filmie przyrodniczym. Zamiast czytała Krystyna Czubówna można by powiedzieć czytał narrator. Przynajmniej ja mam takie skojarzenie i nie znajduję lepszego sposobu, aby o tym specyficznym sposobie narracji opowiedzieć. Dzięki temu zabiegowi czytelnik patrzy na rodzinę Swartów, jej znajomych, pracowników i inne przypadkowe postacie jak na egzemplarze tego samego gatunku. Patrzcie, przyjrzymy się Swartom i ich akolitom, ale przecież wokół pełno takich Swartów. To nie wyjątek, takich jak oni jest wielu, całe społeczeństwo się z nich składa. Tylko niespełnione obietnice mogą być inne. W tym miejscu mogłabym napisać, że taki zabieg sprawia, iż nie potrafię zbliżyć się do bohaterów. Mogłabym, ale nie napiszę, bo tym razem majstrowanie przy narracji wcale mi w tym nie przeszkodziło.

Kolejna sprawa, która robi na mnie wrażenie, to opowieść o rodzinie Swartów. Można śmiało stwierdzić, że jest to historia upadku, zmierzchu i degeneracji pewnej klasy społecznej - białych, zamożnych farmerów, którzy nie potrafią odnaleźć się w zmieniających się realiach RPA. Wszyscy oni nie umieją ułożyć sobie życia. Miotają się w poszukiwaniu sensu. Ojciec, zwany przez dzieci Pa, po śmierci żony pozostaje pod wpływem pewnego duchownego, który zakłada własny Kościół. Jego córka, Astrid, pustkę małżeństwa i jałowego życia, jakie prowadzi, tłumi, wikłając się w romans. Najstarszy z rodzeństwa, Anton, to postać głęboko nieszczęśliwa, nie potrafiąca znaleźć swojej drogi. Tkwi w nieudanym małżeństwie, mami się pomysłem napisania powieści, ale nie umie niczego doprowadzić do końca. Nie potrafi też zapobiec upadkowi rodzinnej farmy, która wraz z upływem lat popada w coraz większą ruinę. Tylko najmłodsza z rodzeństwa, Amor, próbuje nadać sens swojemu życiu, odcinając się od rodziny, służąc innym jako pielęgniarka. Przypomina ascetkę i pustelniczkę. Ona jedna walczy o dochowanie tej tytułowej obietnicy, jaką złożył jej ojciec umierającej matce. On woli nie pamiętać, że ją dał, pozostali ignorują słowa Amor, która była przypadkowym świadkiem rozmowy rodziców. Tak jest wygodniej, a poza tym nie można jej wierzyć, bo zawsze była dziwna. Ta niespełniona obietnica może pełnić w powieści rolę klątwy. Jeśli czytelnik sobie życzy, ma prawo sądzić, że wszystkie nieszczęścia rodziny Swartów wzięły się właśnie z tego. Ma też prawo uważać inaczej, bo czy rzeczywiście wypełnienie woli matki odwróciłoby los Pa, Astrid i Antona? Ich nieszczęścia, nieumiejętność odnalezienia się w życiu  mają swoje źródła w samej rodzinie i pewnie w sytuacji kraju, w którym żyją.

Bo oczywiście realia RPA są w tej powieści bardzo ważne. Sama obietnica, oddanie Salome, wieloletniej służącej i piastunce, oczywiście czarnej, na własność domku, w którym mieszka razem z synem,  ma źródło w sytuacji politycznej i społecznej w kraju. Chociaż narrator skupia się na rodzinie, to w tle obserwujemy zachodzące zmiany. Koniec apartheidu, rządy kolejnych prezydentów, powołanie Komisji Jedności i Pojednania, zmieniające się relacje pomiędzy białymi i czarnymi, narastającą przestępczość, miasta, które zaczynają tętnić wigorem i energią, pogłębiające się różnice społeczne nie tylko wśród białych, ale także wśród czarnych. Jedni potrafią wykorzystać nowe warunki, inni dalej wegetują z dnia na dzień. Bohaterowie muszą dostosować się do tych zmian, które niekoniecznie im się podobają. Stąd ich frustracja, poczucie pustki i nieumiejętność odnalezienia się w świecie.

Jest jeszcze jeden wątek, na który zwróciłam uwagę. To religia, która dzieli zamiast łączyć i rodzi fanatyków, oraz opresyjna rola rozmaitej maści duchownych, którzy sprawują rząd dusz i głoszą słowo. Ale w to słowo nie wierzą nawet oni sami, nie przynosi też ono bohaterom odpowiedzi na pytanie, jak żyć, co jest ważne. Wiara staje się tylko pustym rytuałem gromadzącym rodzinę przy okazji pogrzebów. 

Bardzo dobra powieść. 

1 komentarz:

  1. O, nie wiedziałam, że ukazała się kolejna książka Galguta. Przeczytam ją. Bardzo podobał mi się „Dobry lekarz” tego autora. To historia o lekarzu pracującym w szpitalu, w którym brakuje lekarstw, prądu, aparatury i do którego nie zgłaszają się pacjenci. Powieść ciekawie napisana, ale też bardzo gorzka i smutna.

    OdpowiedzUsuń

Popularne posty