Ewa Winnicka, Cezary Łazarewicz "1968. Czasy nadchodzą nowe"

Pięćdziesiąta rocznica wydarzeń marcowych spowodowała wysyp książek przywracających pamięć o tamtych zdarzeniach. Kupiłam już sobie "Księgę wyjścia" Mikołaja Grynberga i zamierzam wkrótce przeczytać, ale na pierwszy ogień poszła inna pozycja - "1968. Czasy nadchodzą nowe" Ewy Winnickiej i Cezarego Łazarewicza (Agora 2018). Zwabiona tematem i nazwiskami autorów sięgnęłam po nią, właściwie nie sprawdzając, o czym tak naprawdę jest. Kojarzyła się jednoznacznie - rok 1968, czyli marzec, czyli Polska. Tymczasem to nie jest rzecz tylko o marcu ani tylko o Polsce. To po prostu trzecia z cyklu książek Agory mająca w tytule ważny, przełomowy rok. Skonstruowana według tego samego wzorca - podzielona na dwanaście rozdziałów odpowiadających miesiącom. Każdy rozpoczyna się cytatami z prasy z tamtego czasu, potem jest reportaż historyczny. Seria zapoczątkowana została znakomitą pozycją Magdaleny Grzebałkowskiej "1945. Wojna i pokój", potem ukazała się książka o roku 1956 Piotra Bojarskiego, poznańskiego reportera Wyborczej, która przeszła bez echa. Z ciekawości poszperałam w internecie w poszukiwaniu recenzji, nie ma ich wiele. Przejrzałam jedną z portalu HISTMAG. Jak pisze autor, Piotr Przeperski, rzecz jest nierówna, ma momenty znakomite, ale i słabsze. Mniej więcej to samo mogę powiedzieć o zbiorze Ewy Winnickiej i Cezarego Łazarewicza.

Pomysł, aby reportaże opowiadały nie tylko o Polsce, ale i o sprawach światowych, głównie jednak europejskich, wziął się zapewne stąd, że rok 1968 to data ważna nie tylko w naszym kraju. To rok buntu młodzieży, czas rodzenia się kontrkultury, ruchu hipisowskiego, ale także zastrzelenie Martina Lutera Kinga w Stanach. Trudno te tematy pominąć, ale z drugiej strony może zabrakłoby materiału na dwanaście ciekawych reportaży z Polski. W końcu rok 1968 to nie 1945.

Zaczęłam czytać z wielkim zainteresowaniem, potem bywało różnie. Bardzo ciekawy jest tekst o rodzeństwie, które ojciec Polak w obawie przed amerykańskim zepsuciem wysłał ze Stanów do dziadków do Polski ("Grupa Brudasy atakuje Gliwice"). Opowieść szalona, kolorowa, ale bardzo smutna. Szkoda tylko, że właściwie tak niewiele wiemy, jak potoczyła się dalsza historia młodych ludzi, którym przetrącono życie. Bardzo ciekawa jest także opowieść o Beatlesach ("Revolution. Historia ewolucji"), przejmujący reportaż o Januszu Szpotańskim i jego "Cichych i Gęgaczach", wstrząsający o inwazji na Czechosłowację ("Na krzyżówce. Polska okupacja"). Cezaremu Łazarewiczowi (To jego tekst, byłam na spotkaniu z autorem, na którym wspominał o tym.) udało się odkryć potworną historię zbrodni polskiego żołnierza w czeskim Jiczinie. Są też oczywiście reportaże nawiązujące do wydarzeń marcowych w Polsce. Oprócz wspomnianego już o Januszu Szpotańskim, jeden bardzo smutny ("Trzy siostry i Danek. Historia rodzinna") - historia zapoczątkowana manifestacjami studenckimi po zdjęciu "Dziadów", dwa inne ("Droga do Hollywood", "Sosnowiec. Najpiękniejsze miejsce na świecie") opowiadają o rozpętanej przez władze nagonce antysemickiej i jej skutkach. Natomiast zupełnie nie rozumiem, po co reportaż "Drezdenko. Mistrz gospodarności". Owszem, obnaża absurdy tamtej rzeczywistości, ale chyba szkoda na niego miejsca w tej książce. Skoro już autorzy wypłynęli na światowe wody, to dlaczego pominęli zastrzelenie Martina Lutera Kinga? Wolałabym też przeczytać więcej o rozruchach we Francji (jest tylko jeden tekst "Paryż. Jak zrobić rewolucję, mając 16 lat"), bardzo ciekawy. Natomiast mało odkrywczy i trochę za gładki, bo unikający wszelkich kontrowersji, wydaje mi się reportaż o Polańskim i morderstwie popełnionym w jego domu. Oczywiście interesujące są fragmenty artykułów prasowych, bo oddają klimat epoki, hipokryzję władzy. Tym razem zostały zestawione z cytatami z dzienników Stefana Kisielewskiego, Jarosława Iwaszkiewicza i Sławomira Mrożka. To znakomity pomysł, szkoda tylko, że tak ich wyimków niewiele.

Trochę sarkam, ale książkę na pewno warto przeczytać. Nie jest na miarę pierwszego tomu cyklu, reportaży Magdaleny Grzebałkowskiej, ale Winnicka i Łazarewicz to w końcu para uznanych reporterów i spod ich pióra byle co nie wychodzi. A takie książki jak ta o Przemyku na kamieniu się nie rodzą. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Popularne posty