Aleksandar Hemon "Dwa razy życie. Bośnia i Ameryka"

Bałkany to jedna z moich literackich fascynacji. Nic dziwnego, że postanowiłam przeczytać książkę Aleksandra Hemona "Dwa razy życie. Bośnia i Ameryka". Tym bardziej, że wydało ją założone przez Mariusza Szczygła i Wojciecha Tochmana wydawnictwo Dowody na Istnienie (2015; przełożył  Tomasz Bieroń). Wybitni reporterzy swoimi nazwiskami gwarantują staranny dobór wydawanych przez siebie książek. Niestety. Na nic zaklęcia Miljenko Jergovicia i Wojciecha Tochmana umieszczone na stronie wydawnictwa pod informacją o książce. Na nic ich zapewnienia, z jaką świetną literaturą mamy do czynienia. Na nic zwierzenia Tochmana, że kiedy zaczął czytać, to już nie mógł się oderwać, a potem nie zmrużył oka do rana. Ja niestety jestem zawiedziona, mam poczucie straconego czasu i nie potrafię podzielić zachwytu obu panów. Aleksandar Hemon, pisarz o ukraińskich korzeniach, urodzony w Sarajewie, od 1992 roku mieszkający w Chicago, jest autorem kilku powieści i esejów. Jak czytam na stronie wydawnictwa, laureat i finalista wielu literackich nagród. Być może jego powieści i eseje są bardzo dobre, niestety nie mogę tak powiedzieć o tym, co właśnie przeczytałam. Mam wrażenie, że tego, co rzeczywiście interesujące i przejmujące nie starczyło na całą książkę.

Decydując się sięgnąć  po "Dwa razy życie", myślałam, że jest to opowieść o losie emigranta, o wojnie w Bośni, o wykorzenieniu, tęsknocie i próbie ułożenia życia na nowo. I tak jest, ale tylko częściowo. Te fragmenty są rzeczywiście ciekawe i przejmujące. Najbardziej interesujący jest problem poczucia winy. Aleksandar Hemon wyjechał do Stanów na stypendium zimą 1992 roku. Jugosławia właśnie przestała istnieć, w Chorwacji toczyła się krwawa wojna, a wieści o niej docierały do Sarajewa, gdzie życie jeszcze toczyło się normalnie. Gdy opuszczał Bośnię, dla wszystkich było jasne, że wojna to tylko kwestia czasu. Kiedy wybuchła, kiedy Sarajewo zostało zamknięte w oblężeniu, zdecydował się nie wracać. Pisze o swoich wyrzutach sumienia, o przerażeniu, o strachu o los przyjaciół i wreszcie o niemożności prawdziwego zrozumienia tych wszystkich, którzy tę wojnę przeżywali na własnym grzbiecie. Choćby najbardziej im współczuł, choćby najbardziej się o nich bał, choćby nie wiem, jak bardzo był wstrząśnięty i przerażony, to jednak on był tu, w sytym i spokojnym świecie, a oni tam. To oni chowali się w piwnicach, głodowali, ginęli, byli bestialsko torturowani, to im bomby urywały ręce i nogi, to w ich domy trafiały pociski, to oni palili w piecach swoje meble i książki, aby przetrwać kolejną mroźną zimę. To prawda, że w nowym świecie nie był mile witany, mieszkał w złych dzielnicach i ledwo wiązał koniec z końcem, to prawda, że był samotny i tęsknił, że był obcy, wykorzeniony, pozbawiony wszystkiego, do czego się przywiązał, ale żył. Kiedy już po wojnie przyjeżdża z wizytą do Sarajewa, nie poznaje swojego miasta. Niby jest, ale okaleczone. Ale potem sytuacja nieoczekiwanie się odwróci. To jemu przyjdzie się zmierzyć z ciężkim życiowym doświadczeniem i tym razem on będzie miał poczucie, że świat dookoła, gdzie życie toczy się normalnie, nie przystaje do jego doświadczenia. Tak, te partie książki są rzeczywiście interesujące.

Rzecz w tym, że autor postanowił opowiedzieć o całym swoim życiu. I chociaż obfitowało w barwne i zwariowane momenty, czytając te fragmenty książki, miałam poczucie, że to opowieść jakich wiele. Mieszanina nostalgii, sentymentu, ironii, garść barwnych anegdot, trochę filozofowania. W czasie lektury często zadawałam sobie pytanie - Dlaczego właściwie mam czytać wynurzenia Aleksandra Hemona? Tylko dlatego, że jest pisarzem? Niedawno przez prasę literacką i audycje poświęcone literaturze przetoczyła się fala krytyki pod adresem Jacka Dehnela I Szczepana Twardocha, którzy wydali swoje dzienniki. Pisano i mówiono, że niewiele w nich interesującego, że to takie zapychacze w oczekiwaniu na kolejną powieść. I mam wrażenie, że książka Hemona to podobny przypadek. Całkiem możliwe, że jego życie to materiał do wykorzystania przez znakomitego reportera, wierzę, że dałoby się na podstawie jego doświadczeń napisać ciekawą, ważną, przejmującą powieść. Ale wspomnienia, które spisał, są w dużej części tylko kolejną historią. Czegoś tej opowieści brakuje. Czegoś, co wyniosłoby ją ponad przeciętność.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Popularne posty