"Imigranci"

Jacques Audiard to jeden z tych reżyserów, którego filmów od kilku lat nigdy nie pomijam. Nawet jeśli nie są perfekcyjne, to zawsze poruszają. Takie było "W rytmie serca" z moim ulubionym Romainem Durisem czy "Rust and Bone" z Marion Cotillard, no i przede wszystkim znakomity "Prorok", jego najwybitniejsze dzieło. Audiard pokazuje w swoich filmach bohaterów niejednoznacznych, często złych, ale w każdym z nich tkwi pierwiastek dobra (o ile pamięć mnie nie myli, wyjątkiem jest "Prorok"). Chociaż brzmi to banalnie, zmienia ich miłość. Pamiętajmy, że i "W rytmie serca", i "Rust and Bone" to kino w założeniu popularne, a nie niszowe. Inaczej jest z przywoływanym już tutaj "Prorokiem" i najnowszymi "Imigrantami". Obawiam się, że film nie zdobędzie masowej widowni. A szkoda, bo oczywiście powinien. "Imigranci" zbierają w sobie doświadczenia tych trzech tytułów, o których tutaj wspominam. Podobnie jak "Prorok" pokazują świat zamknięty, mroczny, bardzo przygnębiający (tam było to więzienie, tu podparyskie osiedle, gdzie nikt, komu się w życiu wiedzie, nie chciałby żyć), z kolei do "W rytmie serca" i "Rust and Bone" zbliża najnowszy film Audiarda typ bohaterów, spojrzenie na ludzi. A jest to historia uciekinierów z pogrążonej w wojnie domowej Sri Lanki. On, żołnierz tamilskich tygrysów, o niej wiemy niewiele. Aby starać się o azyl w Europie, udają rodzinę, zabierając ze sobą osieroconą dziewięcioletnią dziewczynkę. Świat oglądamy z ich perspektywy. Co ciekawe grający głównego bohatera Jesuthasan Antonythasan ma za sobą podobne doświadczenia (scenariusz filmu jest podobno w połowie oparty na jego historii). Dziś jest pisarzem i aktorem. Namawiam wszystkich na ten film, nie tylko ze względu na gorący temat. Pewnie nie dorównuje "Prorokowi", można się do tego i owego przyczepić, ale to przecież i tak bardzo dobre, bardzo mocne i bardzo ważne kino. A kto widział, może przeczytać ciąg dalszy. Zapraszam.

Najbardziej w filmie Audiarda poruszył mnie i zaciekawił  obraz świata. Udający rodzinę Dheepan, Yalini i zabrana przez nich dziewczynka, Illayaal, zostają skierowani do podparyskiego socjalnego osiedla, gdzie on ma pracować jako dozorca. To miejsce, do którego na pewno nie chcielibyśmy trafić. Mieszkają tam ubodzy Francuzi, którym nie udało się wyrwać do lepszej dzielnicy, i imigranci. Nie byłoby w tym oczywiście nic złego, gdyby nie zaniedbane otoczenie, a przede wszystkim przestępczość. Dzielnica rządzona jest przez narkotykowe gangi, które tu załatwiają swoje interesy, właściwie jawnie. Jeśli nie wchodzi się w drogę przestępcom, można jakoś żyć, przyzwyczaić się do otoczenia, szczególnie jeżeli uciekło się z piekła i przeszło przez ośrodek dla uchodźców. My patrzymy na to miejsce naszymi oczami, z naszej perspektywy, inna jest na pewno perspektywa uciekinierów. Dheepan i Yalini jakoś powoli przyzwyczajają się do otoczenia, organizują sobie życie. Nawet mieszkanie z czasem wygląda coraz lepiej. Uważny widz pewnie zauważy, że kafelki, które odpadły od ściany i zalegały na parapecie, z czasem znowu ozdabiają kuchnię. On radzi sobie jako dozorca, ona, chociaż marzy o wyjeździe do Anglii, gdzie ma kuzynkę, też wciąga się w życie tej udawanej rodziny. Najlepiej wiedzie się oczywiście Illayaal. Po początkowych kłopotach, coraz lepiej idzie jej w szkole. Jest tłumaczką i przewodniczką swoich opiekunów. Nawet sąsiedzi są życzliwi, pomagają, rozumieją, cierpliwie wyjaśniają nieporozumienia.

Ale spokój to tylko pozory. Co jakiś czas wstrząsają dzielnicą porachunki gangów. O Dheepana upominają się duchy z przeszłości, o której chce zapomnieć. Wyjścia są dwa, albo się przyzwyczaić do czającego się zagrożenia i żyć w miarę normalnie, wszak pełno jest takich miejsc na świecie, gdzie ludzie muszą nauczyć się egzystować w cieniu grożącego im stale niebezpieczeństwa, albo starać się wyrwać z tego ponurego miejsca. Tego próbuje Yalini, która nie bacząc na nic, podejmuje próbę wyjazdu. Jest i wyjście trzecie, walka o swoją pozycję, próba sił z gangsterami, zaznaczenie swojego terytorium i swojej pozycji. Tego próbuje Dheepan. Ale to droga niebezpieczna. I tu chciałabym zwrócić uwagę na coś, co mnie bardzo zainteresowało, a co łatwo można przeoczyć. Ten zamknięty świat jest też koszmarem dla gangsterów i drobnych przestępców, którzy rządzą dzielnicą. Wydaje się, że są panami sytuacji. W rzeczywistości i ci z dołu przestępczej hierarchii, i wierchuszka żyją w ciągłym napięciu i zagrożeniu. Gdyby mieli przed sobą inną perspektywę, pewnie nie weszliby na przestępczą ścieżkę. Mówi o tym młody chłopak, diler. Co to za życie, o ile dobrze pamiętam, mniej więcej taki jest sens jego słów. Smutny, przerażający świat, z którego trudno się wyrwać. Komu nie w smak ciężka praca, jaką wykonuje Dheepan, szuka łatwiejszego zarobku, na bakier z prawem. Gangsterzy są tuż obok, mają pieniądze, z boku wydaje się, że nikt ich nie nęka, za to każdy ma przed nimi respekt. Dla wielu pociągająca perspektywa. O konsekwencjach nikt przecież początkowo nie myśli.

Siłą filmu są zniuansowane portrety bohaterów, Dheepana i Yalini, którzy przechodzą przemianę. Szczególnie ona,  zbuntowana, nastawiona tylko na siebie, instrumentalnie traktuje dziewczynkę. Skoro ją ze sobą zabrała, powinna się nią opiekować.Tymczasem jest gotowa ją porzucić, byle tylko wyjechać do Anglii. Długo nie czuje się za nią odpowiedzialna. Dheepan początkowo łatwiej przystosowuje się do sytuacji, to on jest dojrzalszy, ale pojawienie się jego dowódcy i gangsterskie porachunki budzą w nim demony, ożywiają przeszłość. Z jednej strony przypomina sobie o zmarłej żonie i córkach, z drugiej walcząc z gangsterami, przejmuje ich reguły gry. Bardzo dyskretnie i subtelnie pokazuje reżyser świat dziewczynki wyrwanej na siłę ze środowiska, które znała. Długo nie ma oparcia w dorosłych, jest samotna, potrzebuje ciepła, miłości, a oni, przecież obcy, traktują ją obojętnie. Ale Audiard przygląda się nie tylko tej trójce. Portretuje również szefa jednego z gangów. Bezwzględny przestępca ma też drugą, lepszą twarz. Dostrzega w Yalini człowieka, a nie tylko posługaczkę, próbuje nawiązać z nią kontakt, chociaż bariera językowa utrudnia porozumienie. Ale kto wie, czy dzięki temu nie jest łatwiej? Można opowiadać o swoich kłopotach bez obawy, że ktoś zdradzi, wyśmieje, wzruszy ramionami. Można wyrzucić z siebie ból, gorycz, rozczarowanie. Nie łudźmy się jednak. Gangsterskie interesy są ważniejsze od sentymentów, tym bardziej, że to walka nie tylko o wpływy, ale i o życie, więc kiedy trzeba, to ten miły dotąd mężczyzna słodkim głosem powie Yalini, żeby ostrzegła męża, bo jeśli dalej będzie wchodził gangsterom w drogę, to zginie.

Jak rozumieć słodkie zakończenie filmu? Czy ten rajski, kolorowy obrazek to wizja marzeń podszyta ironią, czy tak szczęśliwie potoczyły się losy bohaterów? Historia Jesuthasana Antonythasana pokazuje, że możliwy jest happy end. Chciałoby się wierzyć, że i im się udało, ja jednak odbieram tę sielską scenę jak ironiczną, gorzką kodę zamykającą film.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Popularne posty