Warto wybrać się do kina na dokument "Pięć rozbitych kamer". To historia trwającego kilka lat protestu prowadzonego przez mieszkańców palestyńskiej wioski Bil'in wspieranych przez izraelskich obrońców praw człowieka i aktywistów z całego świata przeciwko izraelskim osadnikom, a właściwie przeciwko państwu Izrael, które pozwala na budowę muru oddzielającego budowane osiedle od wioski. Ogrodzenie powstaje z naruszeniem prawa, uniemożliwiając mieszkańcom wioski swobodny dostęp do ich pól. Rzecz na Zachodnim Brzegu normalna. Osadnicy wykorzystując różne kruczki prawne, albo i nie, zabierają ziemię pod budowę kolejnych osiedli, potem dla własnego bezpieczeństwa odgradzają je murem, potem dla własnej wygody budują szerokie drogi, po których mogą poruszać się tylko oni. W ten sposób metodą faktów dokonanych anektują dla siebie coraz większe obszary Zachodniego Brzegu, nie bacząc na to, że przy okazji skutecznie utrudniają życie Palestyńczykom i niemiłosiernie ranią krajobraz tonami szarego betonu. Emad, mieszkaniec Bil'in, prosty chłop, ojciec czterech synów, od 2005 roku rejestruje kamerą to, co dzieje się w jego wiosce. Inspiracją do kręcenia były narodziny najmłodszego syna, które zbiegły się z budową osiedla i muru.
Początek był niewinny: copiątkowe radosne, pokojowe demonstracje. Ale te pokojowe protesty tłumione przez izraelskich żołnierzy, z czasem coraz bezwzględniej, przekształcają się w regularne bitwy. Obserwujemy eskalację przemocy i nienawiści. Ofiarami stają się także dzieci wciągane przez dorosłych w spór. Z patriotycznych pobudek funduje się im dzieciństwo przesiąknięte nienawiścią. W takiej atmosferze dorastają, nie znając innego życia. Ofiarami konfliktu są też młodzi, izraelscy żołnierze, którzy uczą się pogardy dla Palestyńczyków. Oglądając film, zastanawiałam się, o czym myślą, co czują, kiedy zabierają z domów kilkunastoletnich przerażonych chłopaków, aby ich aresztować, kiedy wykonują rozkazy dowódców, kiedy strzelają do pokojowej demonstracji. Trudno cokolwiek wyczytać z ich pokerowych twarzy. Na problem deprawacji młodych mieszkańców Izraela odbywających służbę wojskową zwraca uwagę wielu publicystów, także izraelskich.
Bardzo smutny, przejmujący, nostalgiczny film o miłości do ziemi i o degradacji krajobrazu. Serce się kraje na widok betonu wciskającego się w piękny, surowy teren, na widok wyrywanych z ziemi starych drzewek oliwnych, na widok drucianej siatki kaleczącej pola. A mieszkańcy Bil'in uparcie walczą o swoje. Wiedzą, że kijem rzeki nie zawrócą, osiedla nie zburzą, ale może przynajmniej ogrodzenie. A kogo interesuje temat, zachęcam do przeczytania pięknej książki Raja Shehadeha "Palestyńskie wędrówki. Zapiski o znikającym krajobrazie." wydanej przez Karakter (pisałam).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz