"Kobieta z piątej dzielnicy"

Obejrzałam "Kobietę z piątej dzielnicy" Pawła Pawlikowskiego, bardzo cenionego polskiego reżysera mieszkającego i pracującego w Wielkiej Brytanii. Nie widziałam jego "Lata miłości" pokazywanego kilka lat temu w Polsce, bo nie zainteresował mnie temat. Tamten film, pamiętam, bardzo chwalono, ten chyba nie zbiera najlepszych recenzji. Wybrałam się jednak zwabiona bardziej udziałem Joanny Kulig i Ethana Hawke'a niż Kristin Scott Thomas. I było tak, jak przeczuwałam: to nie jest film dla mnie. Niby realistyczny, ale to tylko sztafaż. W pozornie zwyczajnym świecie rozgrywa się dramat głównego bohatera, amerykańskiego pisarza, uniwersyteckiego wykładowcy, który rzuca swoje wygodne życie, aby we Francji walczyć o kontakt ze swoją córeczką odizolowaną od niego przez byłą żonę. Dlaczego? Tego możemy się tylko domyślać. Kto mówi prawdę: ona, obwiniając go o coś, czy on, twierdząc, że jest niewinny? Ale to nie film obyczajowy, czym może się wydawać początkowo. Nie jest to też historia mężczyzny, który miota się pomiędzy dwiema kobietami. Wszystko tak naprawdę rozgrywa się w świecie Toma. Czy jest człowiekiem chorym, czy może skrywa jakąś mroczną tajemnicę? Film składa się z samych niedopowiedzeń, im dalej, tym ich więcej. Atmosfera jest zimna, trudno o wzruszenie, chociaż temat wzruszeniom sprzyja. Szare, monochromatyczne barwy jeszcze bardziej wzmagają chłód bijący z ekranu. Chłonie się to bardziej intelektem, próbując rozwikłać podrzucane przez reżysera zagadki, niż emocjami. I tylko zakończenie porusza, przynajmniej mnie. Obraz Ethana Hawke'a ... (nie mogę przecież napisać więcej, może ktoś jednak wybierze się do kina, w końcu to film ambitny, bardzo dobrze zrobiony) mam w głowie do dziś. Ja znajduję w tej ostatniej scenie rozwiązanie zagadki, ale nie każdy musi ją tak odczytać. Czy to wystarczy, aby bronić filmu? Nie potrafię rozstrzygnąć. Pozostaję  rozdarta.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Popularne posty