"Królestwo zwierząt", poruszający film z Australii.

Tym razem nie będzie o nowości. Ten australijski film miał swoją premierę w grudniu 2011. Właściwie nie wiem, dlaczego go wtedy nie obejrzałam, pamiętam dobre recenzje. Może natłok innych nowości? A może zniechęciła mnie tematyka: gangsterski świat Melbourne, porachunki z policją. Cóż, w każdym razie film przegapiłam, ale teraz nieoczekiwanie udało mi się nadrobić zaległości dzięki wakacyjnemu przeglądowi, jaki corocznie odbywa się w moim ulubionym kinie. Jeśli ktoś nie widział, warto poszukać i obejrzeć. To świetne kino! Film trzyma w napięciu do ostatniej minuty, zaskakuje zwrotami akcji do samego finału. Jest znakomicie zagrany (szczególnie rola Jamesa Frechevilla, odtwórcy głównego bohatera, siedemnastoletniego Josha, zapada w pamięć, ale nie tylko ta). To wszystko jednak nie popchnęłoby mnie do pisania o filmie, który miał swoją premierę kilka miesięcy temu, tym bardziej, że rozgrywki pomiędzy policjantami a gangsterami to w kinie temat ograny. (Ale czy jest jakiś nieograny?) Tu dostajemy znacznie więcej: sytuacja bez wyjścia, tym tragiczniejsza, że dotyczy siedemnastolatka; zło, które dotyka przypadkowych ludzi; zdeprawowany świat bez skrupułów; demoniczni bohaterowie. Ale przede wszystkim główny bohater, od którego nie można oderwać oczu. Trudno zapomnieć o tym, jak miota się, szukając rozwiązania. Na mnie mieszanka tych wszystkich elementów zrobiła duże wrażenie. Na pewno, czytelniku tej notki, zorientowałeś się, że nie jest to film optymistyczny. Nie mylisz się. Kto się nie boi takiego kina, powinien koniecznie "Królestwo zwierząt" zobaczyć. Kto widział, może przeczytać ciąg dalszy.

Dawno nie widziałam filmu, który pokazywałby tak zdeprawowany świat. Jak się domyślamy, Joshowi i wcześniej nie było łatwo: życie z matką narkomanką na pewno do miłych nie należy. Miała jednak ta kobieta na tyle instynktu samozachowawczego, aby trzymać go z daleka od swojej zdeprawowanej, gangsterskiej rodziny. Już w pierwszej scenie główny bohater budzi sympatię i litość. Kiedy orientuje się, że matka przedawkowała i nie żyje, jest zupełnie bezradny. Nie płacze, nie rozpacza, ale zwyczajnie nie wie, co robić. Sytuacja go przerasta i trudno się dziwić. Wydaje się, że znalazł rozwiązanie. Jest przecież babcia. Ale rodzina matki, ta, od której miał się trzymać z daleka, nic dobrego nie może mu zaoferować. Owszem, będzie żył w dostatku: wygodny dom, pieniądze, ale przecież nie to jest najważniejsze. Czuje się wśród nich obco, nie zna właściwie ani swojej babci, ani wujów. Na pewno nie ułatwia mu sytuacji jego osobowość: jest nieśmiały, zamknięty w sobie, obserwuje swoją rodzinę z dystansu. Oni, zajęci swoimi sprawami, nie zajmują się nim jakoś specjalnie. Prawdopodobnie Josh jest dla nich tylko niepotrzebnym balastem. Babcia? Czegóż oczekiwać od kobiety, która zerwała kontakt z córką z powodu jakiegoś drobiazgu! Jak może zapewnić mu bezpieczny dom kobieta, która biernie, a może nawet z akceptacją, przygląda się przestępczej działalności synów? Jakim będzie wzorem i autorytetem? A wujowie gangsterzy?

Josh trafia w zdeprawowane, gangsterskie środowisko i nigdzie nie znajduje pomocy. Bardzo szybko zostaje wciągnięty w ich przestępczą grę. Czy mógł odmówić? Czy siedemnastolatek potrafi znaleźć w sobie tyle siły, aby postawić się gangsterom? A może nie chciał? Może podobała mu się myśl o pomszczeniu Barrego? Przecież wiedział, że kompan jego wujów, chociaż nie był niewiniątkiem, został zastrzelony przez policjantów bezprawnie. Jego śmierć miała być pokazem siły, policyjną zemstą, zastraszeniem tego, na którym zależało im najbardziej, Andrew Codego, zwanego Papieżem. Wcześniej Josh był świadkiem rozmowy ze skorumpowanym policjantem, który przekazywał jego wujom tajne informacje. Co mógł myśleć o środowisku, w którym przyszło mu żyć?

A ten świat jest jeszcze gorszy niż myśli i on, i my, widzowie. Wujowie okazują się bezwzględni, szczególnie demoniczny, zepsuty do szpiku Papież nie cofnie się przed niczym. Równie bezwzględna okaże się babcia. Aby ratować ukochanego syna, Darrena, bez skrupułów, bez mrugnięcia okiem, bez wyrzutów sumienia skazuje wnuka na śmierć. Przeprowadza zimną kalkulację i nie zawaha się. To ona przejmie stery i sprytnie wykorzystując sytuację, zażąda zlikwidowania Josha. Początkowo wydawała się tylko bierną obserwatorką poczynań swoich zdeprawowanych synów, głupią, wyzywająco i tandetnie ubraną kobietką, która dla własnej wygody albo ze strachu akceptuje przestępczą działalność. Ale to tylko pozory. Jest zdeprawowana jak jej syn, Papież, bezwzględna, zimna i zła. Co z tego, że nie używa broni? Ale to nie koniec. Równie zepsuci są policjanci: jedni, ścigając przestępców, działają poza prawem, inni współpracują z gangsterami. A adwokaci? Czym różnią się od kryminalistów, których bronią? Jakże cyniczna jest piękna pani adwokat! Być może ten kontrast pomiędzy miłym dla oka obrazem, a odrażającymi czynami, moralnym zepsuciem jeszcze mocniej działa. Bo tu wszystko jest ładne, estetyczne i czyste. Mieszkania gangsterów to nie jakieś odrażające, zaniedbane nory, oni sami też są przystojni, dobrze ubrani. Dzielnica, w której żyją, to schludne domki z ogródkami, jakich pełno w Stanach czy Australii, a nie slumsy. Ale dość dygresji, wracam do głównego tematu. Nawet prowadzący śledztwo inspektor nie ma czystych intencji. On nie chce pomóc Joshowi, chce go wykorzystać i skłonić, aby zeznawał przeciwko wujom. To oczywiście zrozumiałe, wszak tylko Josh może ich pogrążyć, więc nakłonienie go do zeznań to jego policyjna robota. Niestety ogranicza swoją rolę tylko do tego, nie próbuje go wyrwać z tego zdeprawowanego środowiska. Kiedy przestraszony chłopak zmieni zdanie, będzie musiał wrócić, skąd przyszedł. A policjantów stać tylko na straszenie go i pogardę. Zresztą metody, jakimi inspektor próbuje go nakłonić do współpracy, są też na granicy prawa, a może poza tą granicą. Jakby jeszcze tego było mało, chroni go w sposób wyjątkowo partacki. Tak więc Josh znajdzie się między młotem a kowadłem. Z jednej strony rodzinne więzi, z drugiej świadomość popełnionej zbrodni. Z jednej zimny, zły Papież, który zabija już samym spojrzeniem, z drugiej policja nieprzebierająca w środkach. I narastające niebezpieczeństwo, pętla zaciskająca się na szyi. I wreszcie coś, co przeleje czarę goryczy: zamordowanie jego dziewczyny, tylko dlatego, że przypadkowo mogła coś usłyszeć, więc stała się niewygodna. Ale na tym nie koniec. Spirala nieprawości raz wprawiona w ruch, kręci się coraz szybciej. Josh nie może już liczyć na nikogo, jest przeraźliwie samotny, zrozumie, że, aby ratować swoje życie, musi podjąć grę ze złem. Jak rozumieć jego ostatni gest? Na pewno nienawiść, zemsta, upust nagromadzonych emocji. Wymierzenie sprawiedliwości? Bezradność? A może też przejęcie władzy? Przeszedł przez piekło, otrzymał gangsterskie szlify i teraz on będzie rządził przestępczą rodziną? Jaka przyszłość go czeka?

Czy Josh był z góry skazany na przegraną? Czy to, że urodził się w takiej rodzinie, zdeterminowało jego los? Kto mógł mu pomóc? Może rodzice jego dziewczyny? W pewnym momencie rozpaczliwie szuka u nich schronienia, ucieczki. Ale Josh i Nicky nie są do końca szczerzy, kluczą i zwodzą, pewnie dlatego chłopak nie otrzymuje takiej pomocy, na jaką liczy. A gdyby powiedział prawdę, gdyby przyznał się, kim są jego krewni, jak zareagowaliby rodzice jego dziewczyny? Staraliby się pomóc czy przegonili i zabronili córce widywać się z nim? A najmłodszy z wujów, Darren, niewiele starszy od Josha? Czy on mógł coś dla niego zrobić? Tylko on zdaje się odróżniać dobro od zła, tylko on ma wyrzuty sumienia i rozumie, w jaką pułapkę są wciągani Josh i jego dziewczyna. Ale jest słaby, nie potrafi zdecydowanie przeciwstawić się bezwzględnemu bratu, który tę słabość jeszcze z premedytacją wykorzystuje.

Pisałam o spirali nieprawości, która nakręca ten gangsterski świat. Co ją wprawia w ruch? Strach! Strach jest tu wszechobecny. Boi się nie tylko Josh, przede wszystkim boją się jego wujowie. To dlatego Papież się ukrywa, to dlatego on i jego bracia zrobią wszystko, aby uniknąć kary. Śmiertelnie przerażony jest Darren: boi się Papieża, a potem więzienia. Wszyscy zachowują się jak zaszczute zwierzęta, polowanie trwa. Strach maluje się na ich twarzach, widać go w ich oczach. Działają coraz szybciej, coraz bardziej nerwowo, nie ma czasu do namysłu. Co z tego, że mają pieniądze? Być może strach jest największą ceną, jaką płacą za swoje przestępcze życie.

I na koniec jeszcze o czymś, co poruszyło mnie równie mocno jak historia Josha. To los jego dziewczyny i jej najbliższych. Nicky nieświadomie i przez przypadek zostaje wciągnięta w orbitę zła. Płaci za to cenę najwyższą. Spokój jej rodziny zostaje na zawsze zburzony. Zło pleni się i rozlewa, dotykając swoimi mackami niewinnych. Jakże poruszająca jest prawie niema, migawkowa scena rozpaczy jej rodziców. Nie pada ani jedno słowo, nie słychać płaczu, gesty i mimika mówią wszystko.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Popularne posty