"80 dni". Hiszpański film, którego nie wolno przegapić!

Seria filmów o kobietach trwa. Ale hiszpańskie "80 dni" różni się od tych trzech, o których pisałam ostatnio, a to dlatego, że bohaterkami są kobiety po sześćdziesiątce, jedna jest może nawet trochę starsza. To, co łączy ten obraz z poprzednimi, jest obserwacja, podglądanie codzienności. Znowu kino spod znaku Mike'a Leigh. Kto nie boi się na ekranie starości, kto lubi zmierzyć się z poważną tematyką, powinien "80 dni" zobaczyć koniecznie. Film jest świetnie zrobiony, ogląda się go znakomicie. Mamy tu zadumę, melancholię, studium bohaterów, dylemat moralny i obyczajowy, sceny komiczne, filmowe qui pro quo niczym w komedii omyłek i sporo obyczajowych obserwacji. Na koniec krótkie, aby nie odbierać przyjemności oglądania, wprowadzenie w temat. W sali szpitalnej przy łóżkach dwóch mężczyzn pogrążonych w śpiączce spotykają się Axun i Maite. Jedna przychodzi do brata, druga do zięcia, którego nikt oprócz niej nie odwiedza. Różni je wszystko: wykształcenie, podejście do życia, miejsce zamieszkania. Przypadkowe spotkanie, które, jak łatwo się domyślić, będzie brzemienne w konsekwencje. Jakie? Oczywiście nie zdradzę. Naprawdę polecam. Film, który trzeba zobaczyć! A jeśli ktoś już widział, może przeczytać ciąg dalszy.

Jak napisałam we wstępie, różni je wszystko. Maite to nie tylko wykształcona mieszkanka sporego miasta (chyba San Sebastian), ale i nauczycielka w konserwatorium. Może tak bliski związek z muzyką, jej artystyczna wrażliwość powodują, że ma swobodny stosunek do rzeczywistości. Dla niej słowo starość nie ma praktycznego znaczenia. W środku wciąż jest tą samą osobą sprzed lat i, jak mówi, starość wcale nie sprawia, że nie popełniamy tych samych błędów (zabawnie ograna powracająca dwukrotnie scena z filiżanką). Jest spontaniczna, lekko szalona (urodziny, które organizuje pogrążonemu w śpiączce bratu), dość bezpośrednia, a przede wszystkim świadoma siebie i pogodzona ze sobą. Bo Maite jest lesbijką, z czym specjalnie się nie kryje. Wie o tym jej przyjaciel Julian, który być może się w niej podkochuje, rozmawia o swoich skłonnościach swobodnie z Garazi, młodą bratanicą Axun. Jak powie Garazi: "Nigdy nie spotkałam lesbijki w twoim wieku." (cytat z pamięci). Przemiany obyczajowe to jeden z problemów, jaki porusza ten film. To, co nie dziwi i nie szokuje młodej dziewczyny, nie jest takie łatwe dla starej kobiety. Axun powie: "Wiem, że to teraz modne." (cytat z pamięci). Co innego jednak przyjąć do wiadomości, zaakceptować odmienność przyjaciółki, a co innego uświadomić sobie i pogodzić się z własną odmiennością i to odkrytą w takim wieku! To nie czas na zmiany! Czy rzeczywiście?

Dla Maite każdy wiek jest dobry na miłość i na nowe rozdanie, ale dla Axun nie. To kobieta prosta, niewykształcona, całe życie spędziła na wsi. Jej świat to dom, kuchnia, mąż, córka mieszkająca w Kalifornii, praca w polu, kościół, wypady do pobliskiego miasteczka na spotkania z przyjaciółkami takimi samymi jak ona. Kiedy Maite, siedząc przy łóżku chorego brata, robi młodzieżowe kolczyki, Axun wyszywa krzyżykami ohydną makatkę z portretem swoim i męża, którą chce uszczęśliwić córkę. Dla niej problem stanowi zrobienie przelewu bankowego, oszczędności trzyma w przysłowiowej skarpecie i to jeszcze w pesetach! Pod wpływem nowoczesnej przyjaciółki zacznie się zmieniać, a może lepiej byłoby powiedzieć emancypować. Założy te symboliczne młodzieżowe kolczyki, pójdzie z Maite do kina, popłynie na wyspę, przejmie jej poglądy i będzie dzielić się nimi ze swoimi przyjaciółkami. Coraz więcej czasu zacznie spędzać w mieście, zaniedbując męża. Ale to wszystko nie jest dla niej wcale takie proste. Pewnie dlatego kręci jak nastolatka, nie mówiąc mężowi prawdy, wymyślając fałszywe usprawiedliwienia. Wie, że jej mąż nie zrozumie nowego trybu życia. Uzna go za fanaberię i ekstrawagancję. On czeka na kolację, którą zrobi i poda mu ona. Zupełnie nie radzi sobie sam, od lat przyzwyczajony do obsługi. I mimo że niewiele mają sobie do powiedzenia poza wymianą komunikatów o codziennych sprawach, ważna jest sama obecność. Pewnie dlatego Axun coraz bardziej brnie w kłamstwa, doprowadzając tym do nieoczekiwanego nieporozumienia, owego komediowego (na ekranie, nie w życiu) qui pro quo. Ten wątek jest zresztą jeszcze jednym atutem filmu. Psychologiczne studium starego mężczyzny, któremu nagle świat wywraca się do góry nogami. Juan Mari początkowo jest tylko niezadowolony z postępowania żony: jej odwiedzin w szpitalu, późnych powrotów, zaniedbywania obowiązków, potem zaczyna coś podejrzewać. Odkrywa kłamstwa i samowolę (wysłanie pieniędzy córce). Jest zły, zaniepokojony, ale długo milczy. Boi się prawdy, opuszczenia. Może ma nadzieję, że wszystko minie, ale może po prostu nie wie, co zrobić. Kiedy wreszcie wybuchnie, a obrażona Axun stanie się nieobliczalna, przerazi się ewentualnych konsekwencji i powie żonie, że jej wybacza. Pokonany przyzna się bezradnie, że nie umiałby bez niej żyć. Nieważne czy to miłość, czy tylko przywiązanie. Tak po prostu jest. To wzruszająca i przejmująca scena. Juan Mari nigdy nie pozna prawdy. Nie dowie się, że powinien być zazdrosny nie o Bogu ducha winnego Juliana, ale o kobietę.

Ale wróćmy do Axun. O ile nowy tryb życia, chociaż okupiony wyrzutami sumienia, jest jeszcze w stanie zaakceptować, o tyle nie umie poradzić sobie z rodzącym się zainteresowaniem przyjaciółką, a wreszcie uczuciem do niej. To ją przerasta, boi się. Odkrycie własnej odmienności jest dla niej bardzo trudne. Nie śpi, ucieka, broni się, wybucha gniewem. Pewnej granicy przekroczyć nie potrafi. Ta jej duchowa rozterka, lęk, krok zrobiony do przodu, aby natychmiast się wycofać, są znakomicie pokazane i znakomicie zagrane. Zresztą dla Axun to problem podwójny. Chodzi nie tylko o miłość do kobiety, chociaż przede wszystkim o to, ale i o rodzaj mezaliansu. Prosta wiejska kobieta nie pasuje do świata Maite. Pół biedy, kiedy spędzają czas same, gorzej, kiedy trzeba wyjść. Axun wstydzi się wejść na koncert, nie potrafi się odnaleźć w tym miejskim świecie ludzi wykształconych, artystów. Jej świat to wieś, małe miasteczko. Jeśli muzyka, to w kościele albo na potańcówce. Co właściwie powinna zrobić Axun? Czy ma jakiś wybór? Czy wolno jej odejść od starego męża, z którym spędziła całe życie? Czy może go teraz zostawić? Zdecydować się na podwójne życie? Spotykać się z Maite, udając, że to tylko przyjaźń? Pewnie nie byłoby to niemożliwe. Ale przecież Maite nie kryje się ze swoimi skłonnościami, więc jest prawdopodobne, że charakter ich związku szybko wyszedłby na jaw. Sytuacja wydaje się być bez wyjścia. Kiedy przychodzi czas podjęcia decyzji, Axun bez wahania zostaje z mężem, opłakując jednocześnie rozstanie z przyjaciółką, z czego oczywiście nikt nie zdaje sobie sprawy. Może tylko Garazi domyśla się dramatu, jaki się rozgrywa. Myślę, że sytuacja nie byłaby wcale prostsza, gdyby Axun zakochała się w mężczyźnie. W tym sensie jest to film uniwersalny, nie tylko o miłości lesbijskiej. Odwieczny dylemat: iść za głosem serca czy pozostać wiernym przysiędze małżeńskiej, tu zostaje zwielokrotniony. Bo czy można porzucić starego mężczyznę, z którym spędziło się całe życie? Czy on będzie w stanie poukładać sobie wszystko na nowo, czy podźwignie się jakoś?

To najważniejsze problemy poruszone w filmie, ale nie jedyne. Mamy tu jeszcze równie interesujący wątek matki i dorosłej córki, ich wzajemnych stosunków, niezrozumienia, niecierpliwości (córka) i tęsknoty (matka). Także problem etyczny: kto ma się opiekować pogrążonym w śpiączce mężem? Czy można tego wymagać od żony, z którą od dawna jest w separacji i którą, jak twierdzi ona, krzywdził? 

A na dodatek piękne górskie i nadmorskie krajobrazy północnej Hiszpanii, chyba Kraju Basków, humor i dowcip, znakomite aktorstwo. Naprawdę świetny film o ważnych problemach. I wcale nie dziwi mnie, że kino o tak pokazanej starości powstało w Hiszpanii. Kto tam był, pewnie zauważył sceny jakby żywcem wyjęte z tego filmu. Eleganckie starsze panie, często bardzo starsze, przesiadujące w kawiarniach albo na nagrzanych słońcem murkach w centralnych punktach miast (to samo dotyczy panów). Tam starzy ludzie nie siedzą zamknięci w domach. Wychodzą do świata. Nikogo nie dziwi widok wnuczki czy wnuka spędzających czas z babcią czy dziadkiem w kawiarni. Normalna jest knajpa, w której pełno młodych i starych, i nikt nie czuje się z tym źle. Widziałam wiele podobnych scen, jakich u nas się niestety nie widuje. I tymi  obyczajowymi spostrzeżeniami zakończę.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Popularne posty