Udało się. Zdobyłam "Kair. Historię pewnej kamienicy" Ala AL Aswaniego (Capricorn.Media Lazar 2008). Niedawno pisałam tu o "Chicago", drugiej powieści tego egipskiego pisarza. O obu dowiedziałam się z tej samej audycji radiowej i natychmiast zapragnęłam przeczytać. Ta druga jest dostępna bez problemu, pierwsza nie, bo wydana została kilka lat temu w dodatku przez jakieś niszowe wydawnictwo. No ale udało się i przeczytałam w ciągu kilku dni. Ta powieść jest trochę jak przewodnik: w przystępny i atrakcyjny sposób przedstawia sytuację współczesnego Egiptu (no może niezupełnie współczesnego, bo akcja toczy się w czasie wojny o Kuwejt), ale, jak to w przewodniku, czytelnik dostaje wiadomości naskórkowe. Żeby dowiedzieć się więcej, pełniej, trzeba by sięgnąć po poważniejsze prace. Gdybym jednak przeczytała ją przed rozruchami w Egipcie, na pewno nie byłabym zdziwiona z powodu tego, co tam się wydarzyło.
To pierwsza powieść Al Aswaniego i kiedy przeczyta się obie, widać, że pisarz się rozwija. Stosuje podobną technikę pisarską, podobne zabiegi, ale portrety bohaterów w "Chicago" są zdecydowanie bogatsze i może dzięki temu opowiadane historie robią o wiele większe wrażenie. W jego amerykańskiej powieści czuć smutek, melancholię i, pozwolę sobie na górnolotność, ból istnienia. "Kair", mimo że przedstawia losy bohaterów równie tragiczne oraz ich ciężkie, z różnych względów, życie, nie pozostawia takiego wrażenia, nie wprowadza czytelnika w zadumę, nie porusza na poziomie emocjonalnym, jeśli już to raczej na intelektualnym. Wiem, że muszę im współczuć, pochylić się nad bezwyjściowością ich egzystencji. Warto jednak na pewno sięgnąć po tę powieść choćby tylko ze względów poznawczych. "Chicago" to portrety egipskich emigrantów mieszkających w Stanach, akcja książki, o której piszę tym razem, toczy się w tytułowym Kairze, poznajemy więc ten kraj bezpośrednio, od środka.
Autor zastosował w tej powieści podobny zabieg: bohaterami są mieszkańcy tytułowej kamienicy, zwanej, od nazwiska jej pierwszego właściciela, kamienicą Jakobiana. Budynek znajduje się w samym centrum Kairu przy ulicy Sulejmana Paszy niedaleko słynnego placu Tahrir. Kto zna Kair, być może się zdziwi, bo takiej ulicy na planie miasta nie znajdzie. Nic dziwnego, w roku 1954 przemianowano ją na Talaat Harb, ale większość mieszkańców nadal posługuje się starą nazwą. Budynkowi, jak całemu przypominającemu europejskie metropolie centrum, daleko do dawnej świetności. Za tą świetnością i za minionymi europejskimi czasami, tymi sprzed rewolucji Nasera, tęsknią niektórzy bohaterowie. Szczególnie starzejący się playboy, miłośnik kobiet, wykształcony w Europie inżynier Zaki ad-Dassuki. Zawsze elegancki, szarmancki wobec swoich licznych kochanek, dziś raczej przygodnych, skonfliktowany z siostrą, która chce przejąć jego nie tak znów wielki majątek. W gruncie rzeczy zdaje sobie sprawę, że prowadząc taką lekką, niezobowiązującą egzystencję, przegrał życie. Na starość uświadamia sobie powierzchowność swoich licznych związków, pustkę i samotność. Zeuropeizowany jest też dziennikarz Hatim (jego matka była Francuzką), homoseksualista rozpaczliwie poszukujący stałego partnera. Tęskni nie tyle za uczuciem, ile za stabilizacją. Ma dość upokorzeń związanych z poszukiwaniem kochanka na jedną noc. Ciekawy jesteś, czytelniku tej notki, jak traktuje się gejów w społeczeństwie muzułmańskim (właściwie egipskim, bo każdy kraj muzułmański jest jednak inny)? Otóż i mieszkańcy kamienicy, i pracownicy gazety wiedzą o jego homoseksualizmie i tylko czasem spotykają go z tego powodu drobne złośliwości. Oczywiście Hatim nie obnosi się ze swoimi skłonnościami, ale też ich nie ukrywa. Zaki i Hatim to dobrze sytuowani mieszkańcy pięter kamienicy Jakobiana, ale poznajemy też kilku takich, którzy mieszkają na dachu w blaszanych domkach, a właściwie klitkach, które w czasach świetności pełniły taką funkcję jak nasze piwnice. Dziś żyją tu ubogie rodziny, często są to przybysze ze wsi, a to nędzne lokum jest i tak obiektem zazdrości tych, którym powiodło się jeszcze gorzej. Mieszkańcy dachu stanowią swoistą społeczność: świetnie się znają, wszystko o sobie wiedzą, wspierają, ale i kłócą. Histeryczne, gwałtowne, barwne awantury, które niejednokrotnie kończą się sprowadzeniem przez jednego z uczestników konfliktu skorumpowanych policjantów, są dla europejskiego czytelnika ciekawe przez swoją egzotyczność. Gwałtowność temperamentów to nie tylko cecha ubogich. Podobnie przebiegają kłótnie pomiędzy Zakim a jego wyjątkowo zawziętą i złośliwą siostrą. Ale wróćmy na dach. Któż tam mieszka? Syn stróża, Taha, ambitny, pracowity i zdolny, marzący o dostaniu się do Akademii Policyjnej, co ma pozwolić mu wyrwać się do lepszego świata (ta historia jest najbardziej przewidywalna i stereotypowa). Piękna Busejna, jego ukochana, która musi pracować, aby pomóc owdowiałej matce utrzymać młodsze rodzeństwo. Co złego w pracy? Ano nic, jeśli ceną za jej posiadanie nie jest seksualny wyzysk stosowany przez pracodawcę. Barwną postacią jest Malak, który przebojem zajmuje zwolnioną komórkę. Gotów na każde drobne i większe łajdactwo, świństwo czy oszustwo, byle tylko osiągnąć cel: stałą poprawę swego statusu, stałe powiększanie majątku. Jest nienasycony w swych pragnieniach. To taki typ, który wyrzucony drzwiami wejdzie oknem i w końcu swoje osiągnie.
Ta galeria postaci, a nie wymieniłam wszystkich, to przekrój egipskiego społeczeństwa. Co szczególnie zwraca uwagę w diagnozie, którą stawia Al Aswani?
Po pierwsze los kobiety całkowicie uzależnionej od zachcianek mężczyzny i jeśli chce do czegoś dojść, a tym czymś w wypadku bohaterek powieści jest po prostu utrzymanie się na powierzchni, musi pogodzić się z seksualnym wyzyskiem i zaakceptować to, że tylko świadcząc drobne usługi seksualne, na przykład swojemu pracodawcy, może coś osiągnąć. Czym różni się druga (czytaj równoległa, na jaką pozwala islam, ale nie pozwala państwo), utrzymywana w ścisłej tajemnicy żona bogatego biznesmena i początkującego polityka Azzama od kochanki, a właściwie utrzymanki? Naprawdę niczym. Na ile taki obraz sytuacji egipskich kobiet jest prawdziwy, a może raczej należałoby zapytać: powszechny? Na pewno są w tym społeczeństwie kobiety wykształcone i samodzielne, ale o nich Al Aswani nie pisze.
Po drugie wszechogarniająca korupcja. Łapówki i haracze, drobne i ogromne, są tu na porządku dziennym. Trzeba je dać, aby zdobyć wolną komórkę na dachu, aby dostać się do Zgromadzenia Narodowego, aby być dobrze traktowanym w szpitalu, aby zostać studentem Akademii Policyjnej. Wydaje się, że bez pieniędzy niczego w tym świecie zdobyć nie można. Na pewno żyje się łatwiej, kiedy jest się dobrze urodzonym, ale to nie rozwiązuje wszystkiego. Lepiej być dzieckiem wysokiego urzędnika państwowego czy bogatego biznesmena niż synem stróża, ale dopiero pieniądze otwierają wszystkie drzwi.
Po trzecie samowola, skorumpowanie i brutalność policji i służb specjalnych. To swoiste państwo w państwie. Zwykli policjanci mogą uprzykrzyć życie swoją służbistością czy lekko poturbować zatrzymanego. Wszystko jest tak naprawdę kwestią pieniędzy i układów: ten wygra, kto zapłaci więcej albo zna kogoś bardziej wpływowego. Dlatego pewnie policja jest z taką łatwością wykorzystywana w rodzinnych czy sąsiędzkich sporach. Po prostu wystarczy zapłacić, aby brat czy sąsiad zostali zatrzymani czy choćby postraszeni. Ale prawdziwie niebezpieczne są służby specjalne, które inwigilują społeczeństwo i brutalnie, stosujac najwymyślniejsze tortury, rozprawiają się z protestujacymi studentami czy każdym czynnym przeciwnikiem państwa. Opisy tortur, jakim w więzieniu poddawany jest jeden z bohaterów powieści, są naprawdę przerażające.
Po trzecie stosunek do religii. Wielu bohaterów ma Boga na ustach, ale wydaje się, że są to tylko utarte formułki, które niewiele znaczą. Tak naprawdę żyją, jakby Bóg nie istniał. Nawet niektórzy duchowni są gotowi znaleźć w Koranie uzasadnienie dla każdego działania: czy jest to zmuszenie kobiety do aborcji, czy udział Egiptu w wojnie o Kuwejt u boku Amerykanów. Inni bohaterowie są po prostu niereligijni. Żadna z głównych bohaterek powieści nie nosi chusty. Nie religia jest tu opresyjna, ale państwo, które toleruje korupcję (a może nawet jej sprzyja) oraz przemoc służb specjalnych, i ludzie. Ciśnie się na usta przysłowie: człowiek człowiekowi wilkiem. Tak jest w tej powieści. Ale gdzieś z boku, pod powierzchnią istnieje grupa radykalnych muzułmanów, którzy gromadzą wokół siebie młodych, niezadowolonych, pozbawionych perspektyw ludzi z niższych warstw społecznych i szkolą ich w tajnych obozach. Stają się muzułmańskimi męczennikami gotowymi zginąć w walce z niewiernymi.
Cóż, niewesoły to obraz Egiptu, kraju zżeranego przez korupcję, kraju, gdzie trudno o pracę, gdzie wyrwać się z nizin społecznych można jedynie dzięki cwaniactwu i oszustwom, a nie dzięki ciężkiej pracy i ambicji. Kraju, w którym służby specjalne są wszechwładne, gdzie kobieta jest obiektem seksualnego wyzysku. Nic dziwnego, że jedna z bohaterek, młoda dziewczyna Busejna, nienawidzi Egiptu i jej największym marzeniem jest wyjazd gdziekolwiek (no może nie gdziekolwiek). Patriotą okazuje się stary Zaki, ale może dlatego, że pamięta inny, dawny Egipt, za którym tęskni, Egipt sprzed czasów Nasera. Tamten kraj też przecież nie był idealny, ale może lepszy od tego, który jest teraz? Jednak tego, ja, laik, na pewno nie rozstrzygnę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz