Robert D. Kaplan "Bałkańskie upiory. Podróż przez historię."

Robert D. Kaplan to amerykański dziennikarz, komentator polityczny i pisarz. W latach osiemdziesiątych mieszkał w Grecji, skąd odbywał liczne podróże po krajach bałkańskich. Książka wydana przez wydawnictwo Czarne (2010) jest plonem tych peregrynacji. Pisana na początku lat dziewięćdziesiątych może wydawać się nieaktualna, ale tak nie jest. Problemy narodów bałkańskich, które ciągną się od stuleci, nadal nie zostały rozwiązane, a ich zapatrzenie w przeszłość, życie przeszłością sprawia, że  nie możemy być pewni, iż względny spokój zawitał na Bałkany na stałe (zresztą, co jest w życiu na stałe i na zawsze?). Po przeczytaniu książki amerykańskiego dziennikarza łatwiej zrozumieć to, co teraz dzieje się na przykład w Grecji. Jeszcze raz zadałam sobie pytanie, jak to się stało, że ten kraj przyjęto do strefy euro? A Kosowo, czy rzeczywiście społeczność międzynarodowa powinna uznawać niepodległość tego kraju, skoro te ziemie to kolebka starej Serbii? Czy w ogóle możliwe jest rozwiązanie konfliktów targajacych tymi ziemiami, jeśli zamieszkuje je mieszanka narodów, a historia sprawiła, że granice zmieniały się tam bardzo często? Takie pytania stawiam sobie po przeczytaniu tej pasjonującej książki: reportażu połączonego z niezwykle przystępnym i zwięzłym wykładem historycznym.

Po pracę Kaplana sięgnęłam, ponieważ od jakiegoś czasu czytam książki z tego kręgu kulturowego i dzięki nim go odkrywam (ślady tych zainteresowań na blogu). Aby pozostać w bałkańskim klimacie, zaraz po skończeniu lektury zabrałam się za kolejną powieść Eginalda Schlattnera, siedmiogrodzkiego Sasa, "Czerwone rękawiczki" (Czarne 2004; o "Fortepianie we mgle" pisałam). Ale do rzeczy. Kaplan poświęca swoją książkę czterem krajom. W pierwszej części pisze o dawnej Jugosławii jeszcze przed rozpadem i tuż po, ale  przed wybuchem konfliktu zbrojnego, który zresztą przewidział. Poświęca swoją uwagę Serbii, Chorwacji, wzajemnej nienawiści zamieszkujących te kraje narodów, pisze o jej korzeniach. Nie zapomina o Bośni, a nawet Albanii, no i o Kosowie. Niezwykle ciekawa jest historia Macedonii, kraju do którego przyznają się i Serbowie, i Bułgarzy, i Grecy. Następny rozdział to fascynująca podróż przez Rumunię, kraj dotkliwie poturbowany przez komunistyczny reżim Causescu (o latach wcześniejszych, bo czterdziestych i pięćdziesiątych, traktują książki Schlattnera). Kraj, który najpierw zawarł sojusz z Hitlerem, a potem sprytnie udał się pod skrzydła Stalina, za co gorzko zapłacił. Państwo pełne kontrastów, które w obecnym kształcie istnieje właściwie dopiero od czasów traktatu w Trianon. Zupełnie inna jest przeszłość Dobrudży, Mołdawii, Bukowiny (z tą ostatnią dzięki korzystnemu położeniu najłagodniej obszedł się reżim) czy Siedmiogrodu. Przeraża niezwykle wyrafinowane okrucieństwo rumuńskich faszystów (prześladowania Żydów) i komunistów. Kolejny rozdział to Bułgaria. O ile Rumuni uważali wyzwolenie ich przez Rosjan za nieszczęście, o tyle Bułgarzy w jakimś stopniu godzili się z podporządkowaniem rosyjskiemu bratu, a to dlatego, że mieli w pamięci kilkuwiekową okupację osmańską, która dawała się we znaki całym Bałkanom, ale najdotkliwiej właśnie Bułgarii. A to właśnie dzięki Rosji Bułgarzy zostali wyzwoleni. Bułgaria w porównaniu z Rumunią jawiła się Kaplanowi jako kraj pogodny i cieszący się większą swobodą. Rozmowy, jakie przeprowadzał z bułgarskimi przyjaciółmi, w Rumunii byłyby niemożliwe. Co ciekawe w latach osiemdziesiątych Rumunia, w której szalał niewyobrażalny reżim Causescu, cieszyła się w Stanach dobrą opinią, była nawet objęta klauzulą specjalnego uprzywilejowania (Causescu odciął się od Rosji). Inaczej Bułgaria, którą Związek Radziecki wykorzystywał  do zadań specjalnych (Kaplan szeroko pisze o udziale bułgarskich służb specjalnych w zamachu na Jana Pawła II). Amerykański pisarz wytyka Stanom i Zachodowi polityczną ślepotę i kompletną nieznajomość bałkańskich realiów wynikającą z braku zainteresowania tym odległym zakątkiem Europy. Żeby pokazać, jak bardzo się mylą, często ukazuje podobieństwo zachodzacych tam procesów do tego, co dzieje się na Bliskim Wschodzie. I wreszcie ostatni rozdział poświęca Grecji, którą traktuje jak część Bałkanów, o czym się zwykle nie pamięta, sytuując ten kraj na Zachodzie. Najpierw niezwykle ciekawie pisze o Salonikach, mieście przed drugą wojną zamieszkanym w większości przez Żydów, mieście, w którym Grecy stanowili mniejszość w stosunku do innych nacji. Ale dziś o tym nie pamiętają. Podkreśla, że Grecja to nie tylko starożytność, ale przede wszystkim Bizancjum, a potem też osmańska okupacja. Obszerny fragment zajmuje pasjonująca i przerażająca historia rządów Andreasa Papandreu.

Nie sposób tu napisać o wszystkim, zresztą ta notka nie ma zastąpić lektury, ale do niej zachęcić. Dlatego wspomnę jeszcze tylko o trzech problemach najlepiej oddających prawdę o tym regionie Europy. Pierwszy: każdy z tych krajów dążył do stworzenia państwa narodowego etnicznie i zrobił wszystko, aby wymazać z pamięci fakt, że kiedyś tak nie było, a bałkańskie nacje mieszały się na różnych terenach. Drugi: dzisiaj ta wiedza stanowi w tych krajach tabu. Trzeci: wieczne oglądanie się w zamierzchłą przeszłość, mieszanie jej z teraźniejszością. Jak pisze Kaplan "... każdy naród uważał za swoje naturalne terytorium wszystkie ziemie, które posiadał w okresie swej najdalszej historycznej ekspansji." To tak jakby Polacy marzyli, ba, poważnie myśleli, o Polsce w granicach od morza do morza.

I już zupełnie na zakończenie wspomnę jeszcze o dwóch niezwykle ciekawych i charakterystcznych rysach tej książki. Kaplan poznaje Bałkany przez historyczny szczegół. Pisze, zachwycając się najczęściej, o jakiejś ważnej budowli (czasem jest to cerkiew, a czasem historyczny budynek hotelu) i z niej wywodzi czasy współczesne (to znaczy lata osiemdziesiąte i wczesne dziewięćdziesiąte). Drugi sposób to rozmowy z ludźmi: przypadkowo spotkanymi, z którymi rozmawiał tylko raz, albo z takimi, z którymi podczas swoich częstych pobytów w tych krajach zaprzyjaźnił się. Przez książkę Kaplana przewija się galeria barwnych, często dziwacznych postaci. I rzecz ostatnia:lektury, do których często nawiązuje. Niektóre z tych pozycji to dla niego bałkańskie Biblie.

Wspaniała, świetnie napisana książka odkrywająca przed czytelnikiem historię i współczesność krajów, które znamy zwykle z nadmorskich wakacji i medialnych doniesień sprzed kilkunastu lat, kiedy to te tereny ogarnięte były zbrojnym konfliktem. A na mojej półce czeka już najnowsza książka tego samego autora, która ukazała się pod koniec września ("Na wschód do Tatarii. Podróże po Bałkanach, Bliskim Wschodzie i Kaukazie."; Czarne 2010). Już się cieszę na jej lekturę.

P.S.

A powieść Eginalda Schlattnera "Fortepian we mgle", którą w tej notce przywołałam i o której pisałam jakiś czas temu, znalazła się w finałowej siódemce nagrody Angelus. Trzymam kciuki i namawiam do przeczytania!!!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Popularne posty