Zeruya Shalev "Życie miłosne", czyli o gmatwaninie ludzkich uczuć.

To druga powieść tej izraelskiej pisarki, którą przeczytałam. Poprzednia "Po rozstaniu" jest właściwie zamknięciem cyklu, który "Życie miłosne" (W.A.B. 2008) rozpoczyna. Tak przynajmniej twierdzi wydawca, ale kolejność, w jakiej sięga się po te pozycje,  nie ma żadnego znaczenia, bo są to całkowicie odrębne powieści. Łączy je oczywiście styl i w pewnym sensie tematyka.
Zacznę od stylu. Zeruya Shalev pisze w sposób dla siebie charakterystyczny. To lektury pozornie bez dialogów, sama gęsta narracja, często bardzo długie zdania. Warto o tym wiedzieć, sięgając po jej powieści, bo zetknięcie z nimi może być początkowo trudne. Ale to trudność tylko na pierwszy rzut oka. Dość szybko można się przyzwyczaić do takiego sposobu pisania i potem książki się połyka. Nieobecność dialogów jest zresztą pozorna, bo naprawdę ukryte są w narracji. Od czasu do czasu Shalev posługuje się językiem barwnym, niemal poetyckim. Oto przykład:
"... ja na przykład wpadam w rozpacz na samą myśl o tych wszystkich latach, które mnie czekają, dybią na mnie jak jakieś monstra (...), a ja muszę kolejno wskakiwać im na grzbiet, cwałować z zapałem ich ścieżkami i okazywać przy tym radość życia, obejmować włochatą, grubą szyję, która napawa mnie wstrętem, mieć przed zamkniętymi ze strachu oczami cały obmierzły pysk."
Tyle o stylu i języku, a teraz  przejdę do sedna. To powieści psychologiczne, które portretują  dusze bohaterek-narratorek i pokazują ich stany emocjonalne, uczucia, pragnienia najczęściej głęboko ukrywane. Poznajemy je w momentach w ich życiu przełomowych, a droga, jaką wybierają, może budzić sprzeciw, niezrozumienie czy złość. Posuwając się nią, stąpają po kruchym lodzie, dowiadując się o sobie i innych prawd, które nie zawsze są przyjemne. Rzucają się w nową dla siebie sytuację niczym pływak skaczący na główkę do nieznanej wody. Podążając tą drogą, odkrywają tajemnice innych, ich powikłane życiorysy. Powieści Shalev pokazują rewers ludzkich losów, wyciągają na powierzchnię to, co zwykle ukrywamy przed światem i do czego, bywa, sami niechętnie się przyznajemy. To mroczny, pesymistyczny świat.
Po pierwszą z nich ("Po rozstaniu") sięgnęłam, kiedy zrobiło się o niej głośno w związku z wizytą autorki w Polsce przy okazji jej premiery, znęcona faktem, że to literatura izraelska. I chociaż  akcja tych powieści osadzona jest w Jerozolimie, niewiele tu, w przeciwieństwie do książek Oza, izraelskiej obyczajowości. W gruncie rzeczy wydarzenia mogłyby rozgrywać się gdziekolwiek. Jak już wspomniałam, to przede wszystkim lektury psychologiczne i chyba takie, w których bardziej gustują kobiety.
Bohaterką "Życia miłosnego" jest dwudziestokilkuletnia Ja'ra Korman bezdzietna mężatka, która próbuje zrobić karierę naukową na uniwersytecie. Powinna skupić się na pracy, bo rywalizuje z koleżanką o etat na uczelni. Jest zdolna, wierzy w nią profesor, jej naukowy opiekun i protektor. I pewnie wszystko szłoby gładko, gdyby przypadek nie postawił na jej drodze Ariego Ewena, dawnego przyjaciela jej rodziców, który po latach spędzonych we Francji wrócił do Jerozolimy. Czy możliwa jest tak nagła fascynacja (zakochanie? miłość?) młodej kobiety mężczyzną w wieku jej ojca? Myślę, że w sferze relacji międzyludzkich naprawdę wszystko (no, może bezpieczniej będzie powiedzieć, że prawie wszystko) może się zdarzyć. Ja'ra tak dalece traci dla Ariego głowę, że przestaje panować nad własnym życiem. Zawala sprawy na uniwersytecie (ku nieskrywanej radości konkurującej z nią koleżanki), ryzykuje małżeństwo, naraża się na gniew rodziców. Nic się nie liczy, tylko ten niedawno poznany starszy od niej, zmęczony i nasycony życiem, ale jednocześnie fascynujący mężczyzna, który całkowiecie przejął nad nią duchową władzę. Chociaż Ja'ra szybko orientuje się, że on nią manipuluje, że się nią bawi, że niekoniecznie obdarza uczuciem, nie umie odejść. Coraz bardziej brnie w ten romans, nie-romans. Arie na przemian kusi ją, a potem odpycha. Co jest prawdą, a co złudzeniem? Czy kiedy dzwoni do niej i błaga o spotkanie czy kiedy twierdzi, że wszystko sobie wymyśliła? Pozwala mu robić ze sobą wszystko, czując raz fascynację raz obrzydzenie. Jest jego więźniem w sensie psychicznym i w pewnym momencie dosłownym, uwięziona, trochę przypadkowo, w jego mieszkaniu (nie będę zdradzać okoliczności). Sytuacja coraz bardziej się komplikuje, coraz więcej wychodzi na jaw. Ja'ra powoli odkrywa, jakie naprawdę więzi łączyły Ewena z jej rodzicami, dokopując się do rodzinnej tajemnicy sprzed lat. I mimo że wszyscy, którzy zaczynają się orientować, co się dzieje, ostrzegają ją przed nim, Ja'ra brnie w tę sytuację niczym ćma w płomień świecy.
Postawa narratorki może drażnić. Jeśli traktować to, co robi, dosłownie, trudno ją zrozumieć. Ale z drugiej strony, czy sami nie postępujemy często w życiu nieracjonalnie? Czy nie rzucamy się w przepaść, nie oglądając się na rzeczywistość wokół? Nie rozumiem jej fascynacji tym konkretnym mężczyzną: egoistycznym, egocentrycznym, niesympatycznym, ponurym. Ale Arie jest tu przecież także symbolem kogoś, dla kogo nagle tracimy głowę. I to zrozumieć potrafię. Ścieżki ludzkich uczuć są często naprawdę pogmatwane. Trzeba też powiedzieć, że dzięki spotkaniu  z nim Ja'ra musi zadać sobie kilka pytań, przyjrzeć się swojemu małżeństwu, swoim życiowym wyborom. Dlaczego właściwie wyszła za Joniego? Chyba po prostu pomyliła miłość z bezpieczeństwem, które jej obiecywał. Może chciała wyrwać się z domu rodzinnego, na którego atmosferę wpłynęła  tragedia, z której jej matka długo nie potrafiła się otrząsnąć. Ja'ra po prostu okazała się niedojrzała, ale czy można być dojrzałym w wieku dwudziestu kilku lat? Czy wtedy człowiek wie, czego chce? Czy powinien podejmować decyzje, które mają zdefiniować jego życie? Co lepsze: bezpieczeństwo czy szaleństwo? A może coś pomiędzy? Teraz, kiedy zrujnowała swoje życie, będzie musiała podjąć decyzję: czy próbować je odbudować czy tworzyć coś nowego, już bez Ariego i bez męża. Ma szansę odnaleźć siebie na nowo, żyć samodzielnie a nie wsparta na mężczyźnie. Ofiarą dojrzewania Ja'ry jest Joni, jej mąż. Tak po ludzku jest mi go żal. Ale czy można wymagać od niej, aby była z nim tylko dlatego, że nie chce go skrzywdzić? Tak już jest, nie da się przejść przez życie nie raniąc. (Zresztą Joni wydaje się być spokojnym, dobrym, ale nudnym człowiekiem, uległym wobec losu. Nie potrafi walczyć, cierpi w milczeniu.) Ja'ra nadal nie jest dojrzała, ciągle fantazjuje na temat swojego życia. Proces wglądania w siebie dopiero się rozpoczął. Co będzie dalej, nie wiemy.
Trudno powiedzieć, abym szczególnie polubiła bohaterki i bohaterów książek Shalev, abym przejęła się bardzo ich losami, abym je głęboko przeżyła. Raczej przyglądam się im po części z irytacją, po części z zainteresowaniem, po części ze zrozumieniem. Ale na pewno za jakiś czas sięgnę po kolejną książkę z cyklu (środkową) "Mąż i żona". W jakiś sposób swiat powieści tej izraelskiej pisarki przyciąga i fascynuje. W nadmiarze taka literatura może drażnić, czytana od czasu do czasu jest przyjemnością (chociaż to niewłaściwe słowo).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Popularne posty