W czwartkowym cyklu "Kino mówi" pokazano niedawno turecki film Yesim Ustaoglu "Puszka Pandory" (2008). A ponieważ od czasu lektury "Śniegu" Pamuka staram się czytać i oglądać to, co z Turcją się wiąże, więc i tego filmu nie przegapiłam (kto jednak przegapił, nic straconego, każdy film pokazywany jest w Ale Kino! kilka razy). To historia turecka i uniwersalna zarazem.
Pewnego dnia Nesrin, mieszkająca w Stambule gospodyni domowa, zostaje zawiadomiona przez policję, że zaginęła jej matka staruszka. Natychmiast porzuca swoje codzienne troski, informuje siostrę, Guzin, i brata, Mehmeta, też mieszkańców Stambułu, i wspólnie z nimi wyrusza gdzieś w głąb Turcji do odległej, zagubionej w górach wioski. Matki nie widzieli od dawna, mieszka sama w swoim drewnianym domu. Jak nikłe są ich więzi, niech świadczy fakt, że syn Nusret, Murat, nigdy swojej babci nie widział. Ucieczka ludzi z głębi Turcji, z małych, biednych wiosek i miast do Stambułu, który stale się rozrasta, to problem turecki.
Stambuł w tym filmie nie przypomina wcale romantycznego miasta owianego legendą przez literatów i podróżników. Tu pokazany jest zimno i nieprzyjaźnie: wieżowce, drogi szybkiego ruchu, wiadukty, betonowe nabrzeża, zapuszczona dzielnica, w której mieszka Mehmet. i tylko w jednym momencie, gdzieś w tle, kamera pokazuje niewyraźnie znaną panoramę miasta widzianą znad Zlotego Rogu. Ale to tylko chwila. Nic dziwnego: ktoś, kto na codzień mieszka w miejscu pełnym zabytkow i turystów, niekoniecznie zwraca na nie uwagę. Pochłonięty trudami życia nie zauważa ich piękna, dostrzega raczej te ciemne strony. Jakże inaczej pokazywana jest wioska w górach! Już droga do niej staje się drogą do raju. Kiedy samochód porzuci autostrady, minie jakieś ohydne fabryki i zjedzie na boczne szosy, robi się pięknie. Jest pusto, cicho, nic nie mąci urody gór pokrytych liściastymi lasami. Tu babcia Nusret jest u siebie, żyje w symbiozie z przyrodą i górami, po których mimo podeszłego wieku chodzi. Kiedy dzieci postanowią ją zabrać do Stambułu, podda sie temu, ale nie będzie szczęśliwa.
I tu wkracza problem uniwersalny: opieki nad starym człowiekiem. Nusret nie jest niedołężna, nie jest schorowana, ale ze wzgledu na wiek ma początki demencji. W dawnym świecie mogłaby dożyć swoich dni we własnym domu z dorosłym dzieckiem, które zostałoby w rodzinnej wiosce. Ale świat się zmienił, Turcja też, nie ma już wielopokoleniowych rodzin, gdzie opieka nad starszymi była czymś naturalnym i nie wymagała reorganizacji całego życia. A tak jest tutaj. Trudno nazwać dzieci Nusret wyrodnymi. one naprawdę się przejmują i starają, szczególnie najstarsza Nesrin. Ale matka wkracza nagle w ich zabiegane lub beztroskie życie (Mehmet) i je dezorganizuje. Nie bardzo można ją zostawić samą, nie wiadomo, jak sprawić, by się nie nudziła (najprostsze wydaje się włączenie telewizora), problem sprawia też przyzwyczajenie jej do cywilizacyjnych wygód. Poza tym opieka nad staruszką wymaga też fizycznej siły. Trudno się dziwić, że najbardziej odpowiedzialna z rodzeństwa Nesrin po jakimś czasie ma dość i oczekuje pomocy brata i siostry. Ale to nie jest takie proste.
I tu wkraczamy w kolejny uniwersalny obszar tego filmu ( pokazany jakby mimochodem): nieporozumienia między rodzeństwem, wzajemne pretensje, konflikty, ich problemy osobiste. Każde z nich jest inne, każde dźwiga swój ciężar. Mehmet to niebieski ptak, który nie bierze życia serio, żyje z dnia na dzień, nie przejmując sie niczym. Guzin pracuje w wydawnictwie i ma rozwichrzone życie osobiste. Jej rozterki miłosne są ważniejsze niż opieka nad matką. Najstarsza Nesrin wydaje się prowadzić życie najbardziej odpowiedzialne i poukladane, ale to tylko pozory. Napiszę tylko tyle, że wszyscy zarzucają jej apodyktyczność. Znamy z kina? Oczywiście, ale, jak wspomniałam wcześniej, tu rodzinne nieporozumienia i konflikty są tylko tłem, pewnym naddatekiem.
A teraz to, co, moim zdaniem, najciekawsze. Osobą, która opiekę nad staruszką przyjmuje całkiem naturalnie, robiąć to jakby od niechcenia, po swojemu, jest wnuk Murat, który o istnieniu swojej babci nie miał dotąd pojęcia. Zbuntowany chłopak, który przysparza trosk swoim rodzicom próbującym ułożyć mu życie na własną modłę. On zdaje się najlepiej porozumiewać z bratem matki, Mehmetem. Babcia trafia mu się trochę przypadkowo, nikt przecież nie wymagałby od niego, aby się nią zajmował. Opiekuje się nią serdecznie, niczemu się nie dziwiąc, nie złości się, nie krzyczy, przyjmuje ją z całym dobrodziejstwem inwentarza. Nie wstydzi się swojej babci, wiejskiej staruszki, która do Stambułu zupełnie nie pasuje. Nie sadza jej przed telewizorem, tylko wędrują po mieście. Stopniowo rozume ją coraz lepiej i zdaje sobie sprawę, że staruszka tęskni do swoich gór. To właśnie on stanie przed najważniejszym pytaniem: zostawić ją w Stambule pod fachową opieką, w sterylnych, ale bezdusznych warunkach, przedłużając być może życie, czy zabrać w jej ukochane góry. Zabierz mnie w góry, bo je też zapomnę, prosi Nusret, zdając sobie sprawę z powolnej utraty pamięci. A góry to jej życie. Co zrobić? Odpowiedzialność kontra serce. Jakie życie lepsze?
To film niespieszny, mało w nim słów, więcej obrazów, raz bezdusznych i ponurych, raz pięknych, oddychających wolnością, melancholijnych. Bardzo ciekawy, ładny film, pozwalający się zadumać i obcować z Turcją i ze światem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz