notce, chciałabym wrócić pamięcią do książki, jaką przeczytałam ostatniego lata. Dlaczego? Ponieważ miejsce akcji łączy ją z moją obecną lekturą. Chodzi o "Pamiątki antysemity" Gregora von Rezzori (Pogranicze 2006, ale książka cały czas jest dostępna). Już krótki rzut oka na biografię autora pozwala domyślić się, jak barwna to postać. Był Włochem, ale urodził się w Czerniowcach w roku 1914 jako obywatel Austro-Węgier, potem z wyroku historii stał się obywatelem rumuńskim, później niemieckim, przez jakiś czas był bezpaństwowcem, aby wreszcie przyjąć obywatelstwo włoskie! Akcja jego częściowo autobiograficznej powieści, a właściwie pięciu epizodów z jego życia, rozgrywa się na Bukowinie, potem w Bukareszcie, w Wiedniu w roku 1938 i w powojennym Rzymie. Polecam!
Książkę odkryłam dzięki jakiemuś programowi literackiemu, a o konieczności zakupu przekonało mnie porównanie jej do "Buddenbrooków" Manna. Ta informacja jednak okazała się zupełnie nieprawdziwa, bo nie mamy w tym wypadku do czynienia z sagą rodzinną, ale raczej z historią dojrzewania, szukania drogi życiowej. Owszem, sporo dowiadujemy się o historii rodziny narratora, pamięcią sięga jeszcze czasów monarchii austro-węgierskiej, pisze o swoich rodzicach, wujostwie, babce mieszkającej w Wiedniu, ale to wszystko. Te wspomnienia nie są ani chronologiczne, ani pełne. Jednak zupełnie nie żałuję, że wprowadzono mnie w błąd, bo to powieść znakomita, ciekawa i zmuszająca do refleksji!
A jej głównym tematem jest sygnalizowany w tytule powieści antysemityzm, który narrator wyssał z mlekiem matki. Dla mówiących po niemiecku obywateli Austro-Węgier, którzy na Bukowinę przybyli z serca cesarstwa, Wiednia czy innych terenów Austrii, po to, aby w imieniu tego cesarstwa ją "kolonizować", antysemityzm był czymś oczywistym i naturalnym. Nie podlegał żadnej refleksji. Po prostu Żydów traktowało się, jakby nie istnieli! Pogarda, tak, ale dopiero wtedy, kiedy dochodziło do bezpośredniego kontaktu. Wiadomym było, że Żyd to obywatel drugiej kategorii, ktoś w hierarchii społecznej stojący niżej niż służba, niżej niż inne narodowosci, ktoś, z kim porządny obywatel, urzędnik państwowy nie rozmawia, a utrzymywanie stosunków towarzyskich nikomu nie przyszłoby do głowy! Paradoks będzie polegał na tym, że już jako trzynastoletni chłopak, zesłany za karę na wakacje na wieś do wujostwa, wejdzie w bardzo bliskie relacje z żydowskim chłopcem, synem miejscowego lekarza. Trudno mu będzie sobie poradzić ze świadomością, że ten jego rówieśnik jest od niego lepszy: zdolniejszy, ba, utalentowany muzycznie, o sprecyzowanych planach na przyszłość. W następnych czterech rozdziałach będziemy śledzić kolejne epizody z życia narratora naznaczone SPOTKANIAMI z Żydami, częściej z Żydówkami. Te spotkania odcisną piętno na jego życiu. Dzięki miłości, przyjaźni, współczuciu, zainteresowaniu losem drugiego człowieka powoli będzie dojrzewał, rewidował swoje poglądy, określał swoją tożsamość i inaczej spojrzy na historię rodziny. Z czasem zmieni się jego podejście do INNEGO, chociaż odniosłam wrażenie, że przez całe życie zmaga sie z tym problemem. Na mnie największe wrażenie zrobiły dwa epizody: pierwszy bukaresztański z roku 1933 i wiedeński z roku 1938.
Jako zbuntowany dziewiętnastolatek narrator porzuca, jak sam pisze: "parafiańską ciasnotę Bukowiny" i przybywa: "do krajowej metropolii: Bukaresztu". Jest w konflikcie z rodzicami, przede wszystkim z ojcem, bo matka jak to matka, mimo nieakceptacji jego wyborów, jest gotowa w tajemnicy przed mężem jakoś mu pomagać. Nie chce podążać przypisaną mu drogą, nie chce zostać leśnikiem, zoologiem lub biologiem, pragnie być artystą, malować. Ale żyć z czegoś trzeba, więc zatrudnia się w dużej firmie produkującej kosmetyki jako dekorator wystaw. Początkowo łudzi się, że to zajęcie ma coś wspólnego z drogą życiową, jakiej pragnie, ale szybko okazuje się, że musi odwiedzać nędzne, małe sklepiki, często właśnie żydowskie, gdzieś na przedmieściach Bukaresztu i użerać się z drobnymi kupcami, płaszcząc sie przed nimi. Bukareszt tamtych czasów to metropolia tylko w centrum, a obrzeża to małomiasteczkowy, prowincjonalny konglomerat, tygiel różnych narodowości: Rumunów, Żydów, Ćyganów, Ńiemców i innych. Ten świat, który młodemu mężczyźnie marzącemu o innym życiu, mógł wydawać się obmierzły, mnie wydał się fascynujacy przez swoją różnorodność, egzotykę i czas, który sprawił, że takiej rzeczywistości pewnie już nie ma. Ale oprócz tej przyciągającej barwności osią rozdziału jest miłość do starszej, pięknej Żydówki, wdowy i właścicielki małego sklepiku, który z racji swoich obowiązków regularnie odwiedzał. Miłość, erotyczna fascynacja przeplatają się z niechęcią, odrazą i wstydem. Mimo że pokazują się razem, często wstydzi się jej, tym więcej, im bardziej "Andaluzyjka", tak ją nazywa, stara się przypominać europejską damę, a nie prowincjinalną Żydowkę. Wielką czytelniczą przyjemnością jest śledzenie tej skomplikowanej psychologicznie relacji i obserwowanie Bukaresztu lat trzydziestych. Poza tym opowieść bywa autentycznie śmieszna (brzemienna w skutki wizyta u nędznej prostytutki), narrator potrafi obserwować siebie z autoironicznym dystansem.
Drugi z rozdziałów, o którym wspomniałam, nie jest już tak zabawny, przeciwnie obserwujemy narastającą grozę, której bawiąca się wiedeńska cyganeria, a przede wszystkim narrator, długo nie dostrzega. Wiedeń roku 1938. Tu w szacownej mieszczańskiej kamienicy mieszkają babka i ciotki Gregora, stąd wywodzi się rodzina jego matki. To historia wieloletniej znajomości i fascynacji córką sąsiadów, Minką Raubitschek. Jej rodzice to wykształceni, wiedeńscy Żydzi. Ojciec profesor uniwersytecki często gościł u siebie różne sławy. Babka narratora nie mogła takich ludzi jawnie lekceważyć, okazywała im rezerwę pomieszaną z łaskawością. O tym, że antysemityzm był immanentną cechą jej osobowości, świadczą słowa wnuka: "Od kiedy Żydzi zaczęli odnosić sukcesy w muzyce, babka przestała ją uznawać za sztukę." Podobnie jest z narratorem. Pisze o sobie: "Moje życie zmieniło sie radykalnie, mimo to nadal nie lubiłem Żydów. Ale od tej pory żyłem pośród nich, bo większość przyjaciół Minki to byli Żydzi." I w innym miejscu: "Minkę lubiłem niesamowicie, a gdyby nie była Żydówką, strasznie bym się w niej zakochał (..)." I żeby dopełnić ten obraz, pokazać klimat, w jakim wychowywał się narrator, ostatni cytat: "Nic dziwnego, że mieszkajac u takich wariatek, chłopak zaczyna zadawać się z Żydami." Tak wyobraża sobie słowa ojca, gdyby ciotki i babka doniosły mu o jego bliskich relacjach z Minką. To, co najciekawsze w tym rozdziale, to atmosfera panująca w Europie pod koniec lat trzydziestych. Kiedy w roku 1938 narrator ponownie przybywa do Wiednia i spotyka się z Minką, dostrzega różnicę, ale ją lekceważy. W Austrii pełno jest już Żydów, którzy uciekli z Niemiec, ale i tu robi się coraz niebezpieczniej. Znajomi Minki wykruszają się, wyjeżdżają do Szwajcarii, Francji lub Anglii. Ci, którzy przybyli z Niemiec, opowiadają przerażajace rzeczy. Ale Gregor nie rozumie, uważa, że w swojej egzaltacji Żydzi jak zawsze przesadzają. Polityką się nie interesuje, nie rozumie jej i niewiele o niej wie. Powiela poglądy większości. Ma wyraźne sympatie nazistowskie, bo: "(...) na plus nazistom należało zapisać fakt, że byli przeciw "czerwonym". A "czerwoni" to byli okropni proleci, którzy chcieli zniszczyc takich ludzi jak my." Czuje się rozczarowany, spodziewał się zabawy jak dawniej, tymczasem wszystko sie zmieniło, Minka też. Przerażający jest opis nocy anszlusu: tysiące mężczyzn o zaciętych, martwych twarzach maszerujących w milczeniu ulicami nocnego, pustego Wiednia, demonstrujących swoje poparcie dla tego, co sie stało. Po raz pierwszy narrator poczuł sie wykluczony. Skąd wiedzieli? Dlaczego oni tak, a on nie?
Nie da się w tej, z konieczności krótkiej, notce oddać całego bogactwa tej książki. Pokazać dojrzewania, budowania tożsamości narratora, wszystkich jego rozterek i zmieniających się poglądów. Także obrazu jego rodziny, środowiska, z którego sie wywodził, żyjącego mitem wielkiej Rzeszy i marzącego o jej odtworzeniu. Naprawdę warto przeczytać tę powieść, mimo że nie jest to lektura łatwa, bo pozbawiona dialogów, kunsztowna narracja domaga się skupienia i uważnego studiowania. Oprócz przyjemności, o której wspomniałam, skłania także do wielu refleksji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz