Nie poszłam, i raczej nie pójdę, ani na "Green Book", ani na "Faworytę", chyba murowane hity, za to w ramach nadrabiania zaległości wybrałam się na mające świetne recenzje kolumbijskie (a właściwie kolumbijsko-meksykańsko-duńskie) "Sny wędrownych ptaków". I rzeczywiście jest to film znakomity, oszałamiająco piękny, przykuwający uwagę, wprawiający w zdumienie. Film, który oglądałam z zapartym tchem, z ogromną przyjemnością, jaką daje znakomita filmowa robota, bo przecież nie przygnębiająca treść. A jest to historia narodzin kolumbijskich narkotykowych mafii i zmian, jakie pod wpływem pieniędzy zaszły w życiu rdzennych mieszkańców Kolumbii - Indian. Ale to także piękna opowieść o ich obyczajach, przywiązaniu do rodziny, wierze w sny, duchy, znaki i wszelką magię. I jeszcze więcej - przygnębiająca opowieść o zemście, chciwości, żądzy zysku i o tym, jak wielkie pieniądze deprawują. Całość podzielona została na pięć części - pieśni i jest połączeniem kina sensacyjnego, czy może mafijnego, z antropologiczną, trochę dokumentalną, opowieścią o życiu kolumbijskich Indian w momencie dla nich przełomowym. To zestawienie daje niezwykły efekt - namysł, niespieszne tempo, skupienie na szczegółach, a jednocześnie szeroki oddech, jaki dają pięknie fotografowane krajobrazy surowego, nadmorskiego pustkowia albo zielonych, górskich okolic.
Sposób opowiadania sprawia, że ta historia jest jak kronika zapowiedzianego nieszczęścia. Kiedy wszystko zaczęło się toczyć po równi pochyłej, ku zagładzie rodziny, klanu i miejscowych Indian? Kto wyjął ten pierwszy kamyk spod solidnej, odwiecznej konstrukcji? Czy Ursula, szanowana głowa jednego z indiańskich rodów, kiedy starającemu się o rękę jej córki Raphayetowi, któremu od początku nie ufała, postawiła warunki, jakich nie był w stanie spełnić? Czy mogła przewidzieć, że da to początek spirali zemsty, która unicestwi jej rodzinę? Czy może wszystko zaczęło się wtedy, kiedy Raphayet wpadł na pomysł, jak szybko zdobyć pieniądze na krowy, kozy i naszyjniki potrzebne na wkupienie się do rodziny? Ten sposób to sprzedaż pięćdziesięciu kilogramów marihuany amerykańskim hipisom. A może przyczyną wszelkiego nieszczęścia było to, że nie uszanował tradycji? Może wtedy duchy odwróciły się od Ursuli i jej rodziny, a ochronna moc amuletów przestała działać? Oczywiście z naszego racjonalnego punktu widzenia odpowiedź jest jednoznaczna, ale z punktu widzenia Indian niekoniecznie. Raphayet przyjęty do rodziny z jednej strony podporządkowuje się jej, z drugiej próbuje wprowadzać swoje porządki. To rodzi napięcie i podskórny konflikt między nim a Ursulą, co z czasem jeszcze bardziej komplikuje sytuację.
Coraz większe pieniądze z handlu marihuaną, który rozwija się na ogromną skalę, zmieniają zajmujące się tym procederem rodziny. Gliniane chaty czy drewniane, górskie domy zostają zastąpione rezydencjami. Często wygląda to bardzo groteskowo - wielki, biały budynek na szarym, nadmorskim pustkowiu. Jego mieszkańcy są jedną nogą zanurzeni w tradycji, drugą w nowej rzeczywistości. Zamiast w wielkim łóżku, wolą spać w tradycyjnym hamaku, rozmawiają z duchami, są przesądni. Jeżdżą już jednak samochodami, a ofiarowują sobie nie krowy czy kozy, ale pistolety i karabiny. Z jednej strony odprawiają tradycyjne obrządki na cześć zmarłych - wyjmują ich kości z tymczasowego grobu i przenoszą w inne miejsce, z drugiej bezczeszczą groby, trzymając w nich broń. Ale jeszcze większe zmiany pieniądze powodują w ludziach, szczególnie w młodym pokoleniu. Deprawują, co prowadzi do nieszczęścia.
Ale ten film to także rodzinna saga, opowieść o konflikcie dwóch rodów i konflikcie w rodzinie. Wspominałam już o rywalizacji, jaka toczy się pomiędzy Raphayetem, a jego teściową Ursulą. To ona wyrasta na główną bohaterkę. To ona musi podejmować bardzo trudne, dramatyczne decyzje. Jej zięć i córka raczej opowiadają się po stronie rozumu, chcą dokonywać racjonalnych wyborów. Ona kieruje się tradycją - wiernością rodzinie i nakazem zemsty. Temu samemu hołduje drugi indiański ród, co musi prowadzić do tragedii. Ciekawych bohaterów i ciekawych wątków jest tu znacznie więcej. Trudno o wszystkich pisać, trudno też zdradzać zawiłości fabuły.
Świetne film. Udane połączenie kina komercyjnego z artystycznym. Dla prawdziwych kinomanów pozycja obowiązkowa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz