Peter Nadas "Pamięć"

Długo wstrzymywałam się z kupieniem powieści niemal nieznanego w Polsce węgierskiego pisarza Petera Nadasa, podobno żelaznego kandydata do Nobla. Powieści, która była objawieniem zeszłej wiosny. Chodzi oczywiście o "Pamięć" (Biuro Literackie 2017; przełożyła Elżbieta Sobolewska). W pewnym sensie przerażała mnie grubość (osiemset stron). Oczywiście nie dlatego, że tyle do czytania. Przeciwnie, jestem wyznawczynią poglądu, że im powieść grubsza, tym dla niej lepiej. Co prawda nie głoszę go już bardzo ortodoksyjnie, cenię sobie czasem minimalizm, wszystko jest przecież kwestią talentu pisarza. Tym razem jednak objętość powstrzymywała mnie przed zakupem, bo usłyszałam, iż książka jest tak wydana, że fatalnie się ją trzyma i ręce bolą w czasie czytania, a lektura zamiast przyjemnością  staje się katorgą. Oczywiście kupiłabym ebook, ale niestety go nie było. Już pogodziłam się z myślą, że oprócz intelektualnego trudu przyjdzie mi podjąć również fizyczny, kiedy nieoczekiwanie pojawiła się wersja elektroniczna "Pamięci" i to po niezwykle promocyjnej cenie! Tu mam ochotę zapelować do wydawców - dobrze by było, gdyby premierze książki papierowej towarzyszyła informacja, kiedy pojawi się wersja elektroniczna, jeśli nie ma jej od razu, co najczęściej jest normą. Jeżeli to tylko kilka dni, pal diabli, jeśli kilka miesięcy, jak w tym przypadku, to jednak chciałabym to wiedzieć. Teraz na przykład nie mam pojęcia, czy najnowsza książka Renaty Przybylskiej "Lesbos" zostanie wydana w formie elektronicznej. No ale dość dygresji. Tak więc, kiedy pojawił się w końcu ebook, nie było na co czekać!

Od razu złożę dwa oświadczenia. Pierwsze - i ja książką jestem zachwycona. Drugie - nie jest to rzecz dla każdego. I nie chodzi o objętość, ale o sposób pisania. To proza gęsta, niemal bez dialogów, a jeśli już się pojawiają, to zatopione w narracji, co zawsze utrudnia czytanie. Zdania są długie, wiele tu drobiazgowych studiów dotyczących emocji czy na przykład istoty pocałunku. To oczywiście nie popycha zdarzeń do przodu. Kolejną trudnością jest mieszanie czasów, rwanie narracji, przeskakiwanie do innego tematu, innych zdarzeń, często oddalonych w czasie.

Już sama akcja prowadzona jest trójtorowo. Jeden wątek to historia dzieciństwa narratora spędzonego w Budapeszcie w latach pięćdziesiątych zeszłego wieku w czasach stalinowskich, aż do rewolucji 56 roku. Drugi dotyczy tego samego bohatera, który na początku lat siedemdziesiątych przebywa w Berlinie Wschodnim, obracając się w środowiskach artystycznych, głównie teatralnych. Dlaczego tam jest? Z czego żyje? Nie bardzo wiadomo. To kolejna cecha powieści - wiele tu niedomówień, nie wszystko zostaje wyjaśnione i podane na tacy. Jest wreszcie wątek trzeci - historia całkiem innego bohatera gdzieś z początku dwudziestego wieku, a może z końca dziewiętnastego, też osadzona w Niemczech w podobnych miejscach jak wątek drugi. Czym jest ta historia? Projekcją wyobraźni narratora i głównego bohatera zarazem? Książką przez niego pisaną? W każdym razie w tej ostatniej opowieści odbijają się emocje głównego bohatera i niektóre zdarzenia, chociaż w wersji mocno zniekształconej. Te trzy wątki  w tej samej kolejności przeplatają się w poszczególnych rozdziałach. Składa się więc powieść Nadasa niczym puzzle, tym bardziej, że autor gra z czytelnikiem, podsycając jego ciekawość. Jak w dobrym kryminale wiele spraw rozwikłanych zostaje na samym końcu, chociaż to przecież nie kryminał. Jakby tego było mało, w przedostatnim rozdziale pojawia się nieoczekiwanie coś zupełnie nowego. Co to jest, zdradzić nie mogę, bo byłby to ordynarny spojler. Tak więc powieść wymaga uwagi, nie da się jej czytać szybko, chociaż najczęściej wciąga tak, że trudno odejść do innych zajęć. Nawet zaparzenie kawy było stratą czasu. Bywają oczywiście momenty nużące, przez które trzeba się przedzierać. To właściwie norma w tego typu powieściach. Ale wysiłek wart jest trudu i czasu. Czytając, czuje się, że to kawał wybitnej (?), znakomitej (?) literatury, jaka nie rodzi się na kamieniu. Nie ma się co czarować - w zalewie nowości, za którymi podążamy, taka powieść jest czymś wyjątkowym. Najczęściej czytamy jednak rzeczy znacznie mniejszego kalibru.

A teraz najważniejsze - o czym jest powieść Petera Nadasa? O pamięci - to na pewno. Stąd jej rwana, chaotyczna forma. Tak myślimy o przeszłości, tak ją sobie przypominamy. Od skojarzenia do skojarzenia - w ten sposób płynie strumień naszych myśli. Oczywiście towarzyszy temu drugie pytanie - co i jak pamiętamy? Co jest prawdą, a co tylko nam się wydaje? Ale tematów tej powieści jest oczywiście znacznie więcej. Kolejny problem, jaki pojawia się w trakcie lektury, brzmi - na ile pewne zdarzenia z naszego życia determinują nasz los, naszą przyszłość, jak wpływają na nasze wybory.

Ale chyba najważniejszy temat "Pamięci" to miłość. Miłość niejednoznaczna, skomplikowana, trudna, miłość hetero, homo i biseksualna, miłość dziecięca, młodzieńcza i dojrzała. Nie przez przypadek dwukrotnie pojawia się problem ojcostwa. Kto jest naprawdę moim ojcem? To pytanie dręczy narratora. Bohaterowie przechodzą przez różne fazy miłości, nie zawsze łatwo jest im zrozumieć, co czują. Wiele tu trójkątów a nawet czworokątów. Są o siebie zazdrośni, cierpią. Jeśli są szczęśliwi, to tylko na chwilę. Miłość skazuje ich na samotność. Bardzo to wszystko smutne, a już ostatnie słowa powieści, dla kogoś, kto ją właśnie kończy, tchną smutkiem bezbrzeżnym. A więc to takie proste. Pomyślał, że w takim razie to takie proste. Takie proste, tak, wszystko było takie proste. Trzeba przeczytać, aby zrozumieć smutek, ironię i cierpienie, jakie z tych zdań płyną. A więc to tak? Czy warto było? Najbardziej tę nostalgię i smutek czuć w wątku berlińskim. Nawet miasto wydaje się dostrajać do melancholii bohaterów. Opisy, chociaż realistyczne, tworzą klimat fantasmagorii, nierealności. Miasto jest puste, wiatr hula po pustych przestrzeniach, bohaterowie chodzą po wyludnionym, wietrznym mieście często nocami.

"Pamięć" jest też powieścią o dojrzewaniu, a wreszcie wielkie znaczenie ma wątek polityczny. Te dwa ostatnie tematy najsilniej wybrzmiewają w rozdziałach węgierskich, kiedy narrator wspomina swoje dzieciństwo, skomplikowane relacje z rówieśnikami, budzące się uczucia, zawiści, zdrady. Opowiada też o swoim domu rodzinnym. Nawet tu wkrada się polityka. Jego rodzice i ich przyjaciele to przedwojenni komuniści, a teraz ojciec jest prokuratorem, bardzo krwawym prokuratorem. Pojawia się wątek zdrady, sfingowane procesy polityczne, no i oczywiście rewolucja roku 56. Wszystko to bardzo gęste, bardzo intensywne. zakończę stwierdzeniem - kto do literatury podchodzi poważnie, powinien "Pamięć" przeczytać koniecznie.

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Popularne posty