Reportaże Izabeli Klementowskiej "Samotność Portugalczyka" od dawna znajdowały się na mojej liście książek, które chcę przeczytać, ale dopiero niedawno dzięki promocjom na ebooki znalazły się na mojej wirtualnej półce książek oczekujących na przeczytanie, czyli po prostu w czytniku. Powody, aby po nie sięgnąć, były co najmniej dwa. Pierwszy - to książka o Portugalii, o której niewiele wiem, chociaż kilka lat temu po niej podróżowałam i ten wyjazd stale mam w pamięci. Drugi - wydało ją moje ulubione wydawnictwo Czarne (2014). Był jeszcze powód trzeci - jak słyszałam, miała to być opowieść o Portugalii Salazara. To akurat nie do końca okazało się prawdą. Owszem, znajdziemy tu reportaż o życiu domowym dyktatora, o ludziach więzionych i prześladowanych w więzieniu w Caxias, o rewolucji goździków, o procesie wytoczonym trzem pisarkom, o wojnach kolonialnych i jeszcze kilka innych. Jednak w książce są też teksty traktujące o problemach współczesnych - o stosunku Portugalczyków do imigrantów z dawnych kolonii, o ich losach, o strachu przed utratą pracy.
Ale to ludzie są głównymi bohaterami opowieści Klementowskiej. Historię Portugalii i jej dzień dzisiejszy poznajemy przez ludzkie losy. Często smutne, wzruszające, czasem trochę śmieszne. Najbardziej utkwiły mi w pamięci i wzruszyły, tak, tak, wzruszyły, dwie opowieści - historia konsula Mendesa, który w czasie drugiej wojny wbrew poleceniom władz i samego Salazara wystawił uciekinierom z Europy tysiące wiz do Portugalii. Wziął na siebie pełną odpowiedzialność, po powrocie do kraju spotkał go ostracyzm, dawni znajomi odwrócili się od niego, żył w biedzie, wyprzedając co cenniejsze przedmioty. Postąpił tak, bo był chrześcijaninem i do serca wziął sobie przykazanie o miłości bliźniego. I opowieść druga - historia przyjaźni tryskającego optymizmem, przedsiębiorczego imigranta z Pakistanu i smutnego starszego pana, który nigdy nie odnalazł się w swojej ojczyźnie po powrocie z Angoli.
Napisałam smutnego pana nieprzypadkowo, bo to smutek, nostalgia, melancholia, jak twierdzi Klementowska, są charakterystyczne dla Portugalczyków. Autorka próbuje dociec, jak żyje się w kraju na krańcu Europy, małym, o wielkiej historii, ale dzisiaj jednak prowincjonalnym, biedniejszym od innych, pozostającym w cieniu wielkiego sąsiada. Portugalczycy, jak to bywa w małych państwach, są jednocześnie dumni i zakompleksieni. Pełen sprzeczności jest też ich stosunek do kolonialnej przeszłości i do imigrantów. Może stąd bierze się ich smutek? A poza tym lubią żyć niespiesznie, bez większych ambicji, celebrując codzienność.
Książkę czyta się bardzo dobrze, ale trudno mi powiedzieć, żeby zrobiła na mnie jakieś wielkie wrażenie. Na pewno nie zapisała się wśród tych reportaży, które pamięta się na długo. Jednym słowem można przeczytać, szczególnie jeśli ktoś wybiera się do Portugalii, ale niekoniecznie trzeba.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz