Abdulrazak Gurnah "Powróceni"

Sama się sobie nie mogę nadziwić, że powieść noblisty Abdulrazaka

Gurnaha "Powróceni" (Wydawnictwo Poznańskie 2022; przełożył Krzysztof Majer) czekała  tak długo na lekturę w głębinach mojego czytnika. Nie chodzi o to, że noblista, ale że to literatura niszowa, a taką uwielbiam. Z tą niszowością oczywiście nie jest tak prosto, bo Abdulrazak Gurnah, urodzony na Zanzibarze, jako dwudziestolatek przybył do Wielkiej Brytanii, gdzie ukończył studia, mieszka i pracuje jako wykładowca literatury na jednym z uniwersytetów, no a pisze po angielsku. Wobec tego jest pisarzem angielskim czy tanzańskim? No ale jego powieści są osadzone w kraju dzieciństwa lub  dotyczą losów migrantów, a właśnie ciekawość innych światów tak bardzo pociąga mnie w literaturach niszowych. Dlaczego wobec tego teraz przyszedł czas na jego powieść? Być może niektóre i niektórzy już się domyślają - chodzi oczywiście o wizytę pisarza w Polsce, a konkretnie na Festiwalu Conrada. Przed spotkaniem, na które z trudem  zdobyłam wejściówkę, postanowiłam "Powróconych" przeczytać. No i udało się bez większego wysiłku, bo przez powieść płynie się znakomicie, chociaż tematyka wcale nie jest wesoła. I już wiem, że po kolei będę czytać kolejne książki pisarza wydawane w Polsce. A kiedy? Czas pokaże. (Dwie kolejne już mam. Tym razem na samym wierzchu mojego czytnika.)

Akcja powieści rozpoczyna się jeszcze przed pierwszą wojną światową, kiedy dzisiejsza Tanzania była kolonią niemiecką i nazywała się Niemiecką Afryką Wschodnią. Wybrzeże, gdzie przede wszystkim rozgrywają się zdarzenia, to świat wielokulturowy. Tu toczy się handel znajdujący się w rękach kupców z Indii i z innych rejonów Afryki, tu przypływają statki z rozmaitymi towarami. Życie podporządkowane jest interesom i płynie raczej spokojnie. Tymczasem w głębi lądu spokojnie wcale nie jest. Niemieccy kolonizatorzy brutalnie pacyfikują kolejne bunty i powstania, robiąc to częściowo rękami tych miejscowych, którzy zaciągają się do schutztruppe, niemieckiej armii stacjonującej w koloniach. Wykorzystują animozje pomiędzy plemionami a ludźmi z wybrzeża czy z większych ośrodków, czyniąc z najemników bezwzględne maszyny do zabijania. Z czasem ci najemnicy zwani askarysami coraz bardziej identyfikują się z Niemcami niż z miejscową ludnością. Podporządkowują sobie skolonizowane tereny i eksploatują je gospodarczo. 

Wytrwałość, z jaką miejscowe ludy odrzucały poddaństwo wobec cesarskiej Deutsch-Ostafrika, zaskoczyła Niemców, zwłaszcza po przykładnym ukaraniu Hehe na południu oraz Chagga i Meru w górach na północnym wschodzie. Wskutek rozgromienia buntowników Maji-Maji setki tysięcy umarły z głodu, a kolejne setki poległy od ran poniesionych na polu bitwy lub zostały stracone w publicznych egzekucjach. Niektórym zarządcom Deutsch-Ostafrika taki rezultat wydawał się nieunikniony. Prędzej czy później ci ludzie i tak by zginęli. Uznano, że Afrykanie muszą poczuć zaciśnięta pięść potęgi niemieckiego cesarstwa, by nauczyli się z pokorą znosić jarzmo niewoli, z każdym dniem mocniej gniotące karki opornych. (...) Żyzną ziemię przejmowali coraz liczniejsi niemieccy osadnicy. Coraz więcej ludzi obejmowano przymusem pracy, by budowali drogi, oczyszczali przydrożne kanały, tworzyli aleje i ogrody dla rozrywki kolonizatorów i ku większej chwale Kaiserreichu.

Kiedy zacznie się wielka wojna, w Polsce znana jako pierwsza, na tych terenach rozegra się walka pomiędzy  Niemcami i Brytyjczykami. Oczywiście znowu w głównej mierze odbędzie się to rękami miejscowych, którzy zaciągną się do niemieckiej armii kolonialnej albo jako żołnierze zwani askarysami, albo w roli tragarzy. Dlaczego to robią? Przecież to nie ich wojna, jak mówi jeden z głównych bohaterów, Khalifa, do innego, Ilyasa, który postanawia dobrowolnie zgłosić się do armii. Jedni  dla pieniędzy, inni, jak Hamsa oddany przez rodziców za długi pewnemu kupcowi z wybrzeża, bo to wyjście wydaje im się w ich sytuacji najlepsze, jeszcze inni, jak Ilyas, robią to niezmuszeni sytuacją ekonomiczną, ale dlatego, że zostali przez niemieckich kolonizatorów przeciągnięci na swoją stronę. Coś im zawdzięczają, mówią i piszą po niemiecku, pracowali dla nich. Umysły ludzi takich jak on  zostały skolonizowane.

... nie mieli pojęcia, że całe lata spędzą, walcząc na terenach bagnistych, górzystych, leśnych i trawiastych, w ulewę i w suszę, zarzynając i dając się zarzynać, a po drugiej stronie staną armie ludzi, o których istnieniu nawet nie wiedzieli: Pendżabowie i Sikhowie, Fante, Akan, Hausańczycy i Jorubowie, Kongo i Luba, wszyscy ci najemnicy, którzy toczyli za Europejczyków ich wojny ...

Szlak askarysów znaczyły zgliszcza i setki tysięcy umierających z głodu, oni tymczasem parli naprzód w ślepym, krwiożerczym entuzjazmie dla sprawy, której genezy nie znali, opartej na ambicjach, które w ostatecznym rozrachunku miały doprowadzić do ich poddaństwa.

Muszę przyznać, że niewiele na ten temat wiedziałam i to właśnie tło historyczne, dodatkowo naświetlone przez tłumacza w posłowiu, było czymś odkrywczym. Nieoczekiwanie najciekawszymi i najbardziej przejmującymi okazały się dla mnie te partie powieści, których akcja rozgrywa się w czasie pierwszej wojny, a jej bohaterami są żołnierze, a przede wszystkim wspomniany już Hamsa. Bardzo ciekawa jest relacja, jaka nawiązuje się pomiędzy nim, a niemieckim oficerem, któremu służy. Z jednej strony zostaje jakoś wyróżniony, z drugiej przysporzy mu to później problemów, a w końcu doprowadzi do tragedii, której omal nie przypłaci życiem. Niemiecki oficer roztacza nad nim parasol ochronny, a kiedy orientuje się, że nie jest analfabetą, chce go cywilizować, ucząc niemieckiego. To nie oznacza, że nie okazuje mu pogardy, nie wykorzystuje i nie złości się na niego. 

Co człowiek z przepięknego miasta Marbach robi w tej zasranej dziurze? Wychowałem się w rodzinie o wojskowych tradycjach i taka jest moja powinność. Dlatego tu jestem. By wziąć w posiadanie to, co nam się słusznie należy, ponieważ jesteśmy silniejsi. Mamy do czynienia z zacofańcami, z dzikusami, a jedynym sposobem na rządzenie kimś takim jest tchnąć grozę w nich (...) i siłą zmusić ich do posłuszeństwa.

Inni jednak traktują askarysów jeszcze gorzej, jakby nie byli ludźmi. Trzeba jednak przyznać, że wojna tylko do czasu obchodzi się łagodniej z niemieckimi oficerami. Potem i oni dostaną swoje.

Innym ciekawym aspektem jest kwestia  czytania i pisania. Ta umiejętność dla bohaterów i bohaterek jest bardzo ważna. Mogą dzięki niej dostać lepszą pracę, poczuć się wyróżnieni. Bywa, że jej zdobycie okupione zostaje cierpieniem, wymaga samozaparcia. Inna sprawa, że najczęściej uczą się tej sztuki w języku kolonizatorów, najpierw Niemców, po traktacie wersalskim Brytyjczyków, bo to oni przejmują te tereny od pokonanych. 

A poza tym bardzo ciekawa jest sama opowieść - losy bohaterów i bohaterek, ich pogłębione portrety, także kobiece, wzruszająca historia miłosna pary poranionych przez życie ludzi. No i dostajemy też zagadkę, której rozwiązanie nastąpi dopiero pod koniec powieści. Jest wreszcie bardzo dobrze oddane tło obyczajowe. Wszystko to niezwykle interesujące.

Przejmująca, ciekawa, rozszerzająca horyzonty powieść. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Popularne posty