Claudia Piñeiro "Elena wie. Twoja"

Mój stosunek do twórczości argentyńskiej pisarki Claudii Piñeiro nie

jest jednoznaczny. Zaczęłam przygodę z jej twórczością od "Czwartkowych wdów", potem była "Betibu". Być może po tę drugą sięgnęłam tylko dlatego, że miałam ją już w swoim czytniku. Owszem, te powieści świetnie się czyta, tym bardziej, że autorka lubi umieszczać akcję swoich książek w sensacyjnych ramach, ale czegoś mi w nich brakowało. Jakby sensacja przesłaniała istotne problemy poruszane w obu pozycjach. Niby je dostrzegałam, niby umiałam nazwać, ale było mi tego mało. Dopiero dzięki dwóm kolejnym książkom, "Katedry" i "Czas much", zrozumiałam, dlaczego Claudia Piñeiro była gościnią ostatniego Festiwalu Conrada. Wreszcie przez sensacyjną akcję przebiło się to, co istotne. 

Kiedy ze zdumieniem odkryłam, że w rok po "Czasie much" ukazała się kolejna pozycja argentyńskiej autorki, wiedziałam, że po nią sięgnę, tym bardziej, że poleciła mi ją bliska osoba, w której gust czytelniczy wierzę, co nie znaczy, że zawsze się z nią zgadzam. Wkrótce okazało się, że "Elena wie. Twoja" (Sonia Draga 2019, najnowsze wydanie 2024; przełożył Tomasz Pindel) to wznowienie, które ukazało się pewnie z dwóch powodów. Jeden to obecność pisarki na rzeczonym festiwalu, drugi, myślę, ważniejszy, to fakt, że "Twoja" to historia bohaterki, którą poznajemy w "Czasie much", Ines Pereyry. Opowieść o tym, co doprowadziło ją do więzienia. Jak układa sobie życie po odsiadce to właśnie "Czas much". Bo "Elena wie. Twoja" to książka składająca się z dwóch krótkich powieści.

I znowu mam kłopot, bo ten tom pokazuje jak w soczewce to, o czym już pisałam we wstępie. Pierwszą z powieści, "Elena wie", kupuję bez zastrzeżeń - to rzecz bardzo dobra, gęsta, poruszająca, niewygodna. Zupełnie inaczej jest z "Twoją", gdzie znowu spod sensacyjnej warstwy nie potrafię wyłowić czegoś więcej. Ba, tym razem nawet nie bardzo potrafię to nazwać. A czytało się znakomicie, po dojmującej pierwszej książce ta była wytchnieniem, zabawnym przerywnikiem, chociaż w gruncie rzeczy, gdyby podejść do "Twojej" poważnie, śmiać się nie ma z czego. Ale po kolei.

"Elena wie" to opowieść o jednym dniu tytułowej Eleny, która kilka miesięcy temu straciła córkę. Podobno popełniła samobójstwo - powiesiła się na dzwonnicy parafialnego kościoła. Ale Elena nie wierzy w tę wersję, uważa, że jej Rita została zamordowana. Chce dostarczyć policji listę podejrzanych. Dlatego wyrusza do Buenos Aires, aby odnaleźć kobietę, której dwadzieścia lat wcześniej obie pomogły. Teraz ona powinna spłacić swój dług i pomóc Elenie. Bo problem w tym, że Elena jest chora. Ma zaawansowanego parkinsona, porusza się z trudem i tylko po zażyciu leków, w rytm których żyje. Nie patrzy ludziom w oczy, bo nie może podnieść wyżej głowy, w zasięgu jej wzroku pozostają najwyżej ich torsy. Ta drobiazgowo zaplanowana podróż to droga przez mękę. Drogą przez mękę jest też życie z chorobą. Co będzie dalej? Jak radzi sobie bez córki, która z nią mieszkała i pomagała jej w najprostszych codziennych czynnościach? Obserwując jej zmagania, bardzo jej współczułam. Właściwie nie miałam pojęcia, jak straszna jest ta choroba, jak degraduje człowieka. Dotąd kojarzyłam ją z drżeniem rąk. Oczywiście wiedziałam, że to nie jedyne objawy, ale jakoś nie wyobrażałam sobie grozy ich skutków. Wstydzę się swojej ignorancji. 

Napisałam, że współczułam Elenie i tak rzeczywiście było, ale kiedy ją lepiej poznałam, a szczególnie kiedy dobrnęłam do końca (słowo dobrnęłam nie jest w tym wypadku najlepsze, bo sugeruje czytelniczy znój i nudę, a przecież to nieprawda), doszłam do wniosku, że jej nie polubiłam. Dlaczego? Bo wydała mi się oschła. I nie, to nie zmiana spowodowana przez chorobę, taka po prostu była. Nie chcę zdradzać więcej, żeby nie spojlerować. Nie napiszę też, czy Rita popełniła samobójstwo czy jednak została zamordowana.

O czym w takim razie jest ta książka? Oczywiście o chorobie i wszystkich związanych z nią problemach - opieki nad chorą, zetknięciu z służbą zdrowia, także o obrzydzeniu, jakie budzi w nas fizjologia, o uczuciach, które staramy się ukryć, bo tak wypada. Ale przecież nie tylko takie problemy porusza ta powieść. Claudia Piñeiro zajmuje się tu tematem, który powróci we "Władcy much" - to macierzyństwo, a szerzej problem relacji matki z córką. Czy każda kobieta powinna być matką? Dlaczego wobec tego nią zostaje? Bo tak wypada, bo tego oczekuje od niej rodzina i patriarchalne społeczeństwo, tak została wychowana, a raczej zaprogramowana. Kolejne pytanie - czy mamy prawo decydować za kogoś w imię czegokolwiek, a szczególnie w imię religijnego fanatyzmu? Odpowiedź jest oczywiście jasna - nie! Autorka pokazuje, co się stanie, kiedy tak zrobimy. Wreszcie pojawiają się pytania o granice poświęcenia, o to, co jest winna córka matce i czy zawsze jest jej to winna. Bardzo dobra powieść konfrontująca nas z tym, co niewygodne, a co najczęściej, czy tego chcemy czy nie, stanie się naszym doświadczeniem.

Zupełnie inna jest "Twoja", z którą mam problem. Jak już wspominałam, czytało się świetnie, a może nie powinno, wszak powieść opowiada o przypadkowej zbrodni i próbie jej zatarcia. Ines, dobrze ustawiona, niemal idealna pani domu, której życie upływa beztrosko, no może czasem denerwuje ją jej nastoletnia wiecznie naburmuszona córka, dowiaduje się, że mąż ją zdradza. Śledząc go, staje się mimowolną świadkinią przypadkowej zbrodni. Niczego nie zdradzam, to można znaleźć w opisie wydawnictwa. Zresztą, kto tak jak ja najpierw poznał "Władcę much", ten i tak wie, co się stanie. Ines nie popada w rozpacz, tylko na zimno próbuje ratować sytuację, aby mąż nie trafił do więzienia. Chociaż wiedziałam, jaki będzie finał, to jednak miałam dużą frajdę z lektury, bo sytuacja się w nieoczekiwany sposób komplikuje, zanim do tego finału dojdzie. Poza tym racjonalność Ines, jej trzeźwe podejście do problemu, sposób, w jaki komentuje sytuację, bo to ona w większej części jest narratorką, sprawiają, że powieść momentami bywa po prostu śmieszna. Ot, czarny humor, powieść noir. Niemniej jednak nie tego spodziewam się po pisarce tej miary, dlatego stale zadaję sobie pytanie, co jest pod spodem. Obnażenie wizerunku idealnej rodziny i idealnej matki i żony? Pewnie tak, bo Ines i jej mąż zajęci swoimi sprawami nie zauważają, co dzieje się z Laurą, ich córką. Jej prawdziwy dramat poznamy we "Władcy much". No i może konstatacja, że nie wiemy, co w nas drzemie, że każdy jest zdolny do podłości, a czasem przypadek stawia nas w sytuacji granicznej. Chyba tyle. A może coś przeoczyłam? Czegoś nie dostrzegłam?

Tak czy inaczej postanowiłam wypożyczyć z biblioteki jeszcze dwie inne powieści Claudii  Piñeiro, które wyszły w Polsce. Kiedy? Nie wiem, bo lista książek bibliotecznych i czytnikowych puchnie i puchnie. A interesujące nowości wciąż wychodzą i wychodzą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Popularne posty