Są obszary świata i tematy, które mnie interesują szczególnie i
zawsze z ciekawością zerkam na propozycje książkowe czy filmowe z nimi związane. Tak jest z Turcją i turecką imigracją w Niemczech. Dlatego nie mogłam przejść obojętnie wobec powieści " Dżiny" Fatmy Aydemir (Cyranka 2023; przełożyła Zofia Sucharska) tym bardziej, że wydawnictwo z renomą i recenzje zachęcające. Pochodząca z rodziny tureckich imigrantów autorka urodziła się w Niemczech w roku 1986, mieszka w Berlinie, jest dziennikarką i felietonistką. "Dżiny" to jej druga powieść. Obie zostały dostrzeżone w Niemczech i były nagradzane."Dżiny" połknęłam jednym tchem i chociaż początkowo miałam wrażenie, że owszem znakomicie się czyta, ale niczego nowego się nie dowiem, to szybko zmieniłam zdanie. A już zupełnie nie spodziewałam się najbardziej emocjonalnego, niejednoznacznego i dramatycznego ostatniego rozdziału. Wydawało mi się, że perspektywa Emine, matki sześcioosobowej rodziny tureckich imigrantów, będzie najmniej interesująca. Bardzo się pomyliłam - jej rozmowa z najstarszą córką, Sevdą, która jest główną bohaterką trzeciego rozdziału, rzuca na relacje rodzinne nowe światło, wnosi wiele dramatyzmu i daje do myślenia. Która z kobiet ma rację? Czy Sevda, obwiniając matkę o bierność? Czy można zrozumieć decyzje Emine? Czy jej postępowanie da się wytłumaczyć tragedią z czasów wczesnej młodości, która cieniem położyła się na jej życiu? Tradycyjnym wychowaniem? Brakiem wykształcenia? Trudno zdradzać więcej, bo w powieści oprócz społecznego tła i historycznego kontekstu ważna jest też opowieść o rodzinie i stopniowe poznawanie tajemnic bohaterów, a całkowite odkrycie kart następuje właśnie w ostatnim rozdziale.
Po tej dygresji nie-dygresji zacznę od uporządkowania informacji. "Dżiny" to historia sześcioosobowej tureckiej rodziny imigrantów pochodzącej z małej wioski w północno-wschodniej Turcji gdzieś w pobliżu granicy z Armenią. Akcja toczy się głównie w latach osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych dwudziestego wieku przede wszystkim w Niemczech. W każdym rozdziale, zatytułowanym imieniem jednej z bohaterek lub jednego z bohaterów, dostajemy perspektywę kogoś innego. Pewne fakty się powtarzają, ale w kolejnych rozdziałach nasze pole widzenia poszerza się - dowiadujemy się czegoś nowego o historii rodziny i relacjach w niej panujących. Pierwszy, najkrótszy, to perspektywa ojca, Huseyina, ostatni, jak wspominałam, matki, Emine. Środkowe to historie ich dzieci. A wszystko zaczyna się od przysłowiowego trzęsienia ziemi. Po trzydziestu latach spędzonych w Niemczech, latach ciężkiej pracy w fabrykach, odmawiania sobie wszystkiego z myślą o lepszym losie dzieci, Huseyin spełnia swoje marzenie i kupuje mieszkanie w Stambule. Tu chciałby wrócić i zamieszkać. Niestety radość z dostatnio urządzonego lokum nie traw długo - niespodziewanie dopada go zawał, Huseyin umiera, a rodzina przyjeżdża do Stambułu na pogrzeb. Tego wszystkiego dowiadujemy się na pierwszych stronach powieści, można też o tym przeczytać w nocie wydawniczej.
"Dżiny" pokazują perspektywę starszego i młodszego pokolenia tureckich imigrantów. Przy wszystkich różnicach obie generacje coś jednak łączy - poczucie, że są w niemieckim społeczeństwie obywatelami drugiej kategorii. Spotykają ich drobniejsze lub większe szykany, mają świadomość, że w każdej chwili może im się przydarzyć coś gorszego niż krzywe spojrzenie rzucone w ich kierunku na ulicy, pogardliwe określenie ciapaci skierowane pod ich adresem. Przecież co jakiś czas telewizyjne wiadomości donoszą o pobiciach tureckich imigrantów, a nawet podpaleniach domów, w których mieszkają. Każde z nich ma inną strategię radzenia sobie z poczuciem, że jest się kimś gorszym, pogardzanym, niepożądanym. Ojciec znosi wszystko z pokorą z myślą o lepszym losie dzieci. Być może on jednak cierpi najbardziej, bo w konfrontacji z niemiecką policją czuje się bezradny i bezsilny, a przecież jako mężczyzna, głowa rodziny, powinien być sprawczy, wnieść skargę z powodu pobicia przez policjantów jego syna.
Dlaczego stawiasz mnie w takiej sytuacji? (...) Nie mogę przecież nic z tym zrobić. Czy ty tego nie rozumiesz? Dlaczego musisz mi przypominać, że jestem bezsilny? Gdzie niby mam z tym pójść? Na policję? Żeby złożyć donos? Czego ty ode mnie chcesz?
Myślałem, że przyjedziemy do Niemiec i tutaj wszystko będzie inaczej. (...) Myślałem, że tu nie dzieją się takie rzeczy. Ale nie miałem racji, bo to oczywiście dzieje się wszędzie. (...) Nawet gdybym mówił w ich języku, nikt by mnie nie posłuchał. Tylko byśmy mieli więcej zmartwień. Musisz o tym wszystkim zapomnieć, słyszysz? Ty o tym zapomnisz, ja o tym zapomnę i wreszcie nauczysz się zachowywać jak mężczyzna.
Ale Hakan, najstarszy syn, do którego skierowane są te słowa, nie chce zapomnieć, nie chce być gorzej traktowany, nie wie jednak, co ma z tym zrobić, miota się, szukając swojej drogi i stale popada w jakieś tarapaty. Być może ratunkiem okaże się związek z Leną, Niemką. Jego młodsza, studiująca siostra, Peri, zarzuca mu, że sam stawia się w roli ofiary, w roli ciapatego, bo wszystko sprowadza do faktu, że jest tym pogardzanym ciapatym.
Jak gdyby Hakan sam wybrał sobie los ciapatego, jak gdyby tysiąc razy bardziej nie wolał być kimś, kto kompletnie nie rzuca się w oczy; kto jest w stanie przyjechać na czas na pogrzeb własnego ojca, bo policja ni stąd, ni zowąd nie podejrzewa go o bycie ćpunem i dilerem; kto jest w stanie pochwalić się skończoną nauką zawodu i nie jest z niej wyrzucany po drugim roku przez majstra naziola z włosami w nosie; kto nie jest prowokowany i poniżany tak długo, aż straci nad sobą panowanie i jednak wrzuci niedopałek do pojemnika z odpadami chemicznymi.
Może największą szansę na poradzenie sobie z pogardą, a jednocześnie odnalezienie własnego miejsca w niemieckim społeczeństwie ma Peri? Chociaż jej droga też nie była i nie jest prosta, to dzięki spotkaniom w studenckich grupach feministycznych rozumie, że to ona decyduje, kim chce być i w jakiej roli się postawi. Może jej jest najłatwiej, bo rodzice nie sprzeciwiali się jej edukacji? Inaczej było z najstarszą, Sevdą. Ona nie dostała tej szansy, nie zapisano jej do wymarzonej szkoły, bo kiedy przybyła do Niemiec, była już w takim wieku, że nie obejmował jej obowiązek szkolny. Tego nie może rodzicom wybaczyć, a zwłaszcza matce. Miała powielić jej los - wyjść za mąż, wychowywać dzieci. Małżeństwo wydało się jej drogą do wyrwania się z domu. Buntu starczyło jej tylko na tyle, że odrzuciła pierwszego kandydata, z którym swatali ją rodzice. W końcu i ona do czegoś dochodzi, ale jakim kosztem. Ciężką pracą po kilkanaście godzin na dobę, brakiem czasu dla dzieci. Pracuje intensywniej niż ojciec, ale na swoim. Czy nie popełnia jego błędów, odkładając wszystko na przyszłość? Ale czy ma jakiś inny wybór, jeśli w swojej sytuacji chce coś osiągnąć? To, obok Emine, najtragiczniejsza bohaterka tej powieści.
A jaka była strategia matki? Siedzieć w domu, wychodzić tylko po zakupy, skupić się na rodzinie, spotykać się tylko z tureckimi sąsiadkami, jak najmniej stykać się z wrogim niemieckim światem. Nie była szczęśliwa w Turcji, nie jest szczęśliwa w Niemczech. W dramatycznej, szczerej rozmowie z Sevdą po pogrzebie Huseyina zrzuca winę na mężczyzn. To oni o wszystkim decydowali. Ale córka się z nią nie zgadza.
Możliwe, że to mężczyźni mieli ostatnie słowo, zresztą, do cholery, mamy dziewięćdziesiąty dziewiąty rok i w dalszym ciągu jest tak samo. Ale żeby mogli tak robić, żeby zawsze o wszystkim decydować, potrzebują takich ludzi jak ty. Kobiet, które przez całe życie tłamszą pozostałe kobiety; które każą swoim dzieciom godzić się na tak samo zasrany los, jaki spotkał je same. Ja zresztą wcale nie jestem lepsza, łapię się na tym, kiedy krzyczę na dzieci albo wymierzam im karę. Zawsze muszę się hamować, że tak nie można, że nie chcę być taka jak moja matka. Nigdy jednak nie będę tak zakłamana i obłudna jak ty, Emine.
Czy osąd Sevdy jest sprawiedliwy? Według mnie i tak, i nie. Pokoleniu jej matki było jeszcze trudniej niż jej, wychowywała się w innym świecie. Czy gdyby Sevda została w Turcji z dziadkami, w małym mieście, gdzie też czuli się obco, umiałaby się wyrwać z tego zaklętego kręgu kobiecego losu?
Jest jeszcze jeden problem, o którym muszę wspomnieć. Otóż bohaterowie powieści byli wykluczeni podwójnie. Dla Niemców są Turkami, ale naprawdę to kurdyjska rodzina. To między innymi dlatego wyjechali z kraju. Nie chodziło tylko o pieniądze. Huseyin i Emine mówią po kurdyjsku, ale przed dziećmi ukrywają swoje pochodzenie, chcą im oszczędzić tego losu.
Bardzo ciekawa książka. Bogate portrety bohaterów, niejednoznaczne postawy, skomplikowane relacje rodzinne i skrywane tajemnice, no i, last but not least, los tureckich imigrantów w Niemczech i Kurdów w Turcji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz