Filmowe remanenty - "Cicha ziemia", "Broad Peak"

Dziś będzie filmowo - jedna zaległość i jedna nowość. Zaległość to  "Cicha ziemia", debiutancki film Agnieszki Woszczyńskiej z Agnieszką Żulewską i Dobromirem Dymeckim w rolach głównych. Było o nim dość głośno jeszcze sporo przed premierą. Na festiwalu w Salonikach dostał nagrodę. Historia jest prosta - para dobrze sytuowanych trzydziestolatków, Anna i Adam, przyjeżdża na wakacje na włoską wyspę. Wynajmują willę z basenem, który okazuje się zepsuty. Wybrali dom z basenem, więc upierają się, że ma zostać naprawiony, mimo iż właściciel mówi o problemach z wodą i pokazuje morze, które mają na wyciągnięcie ręki. Można się ich czepiać, że tacy roszczeniowi, ale można się też czepiać właściciela - nie powinien w swojej ofercie pisać o basenie, skoro nie chciał go uruchamiać. Przysłany na miejsce robotnik, arabski imigrant, stanie się powodem zdarzeń, które wytrącą parę z wakacyjnej rutyny. Więcej zdradzić nie mogę. "Cicha ziemia" to taki rodzaj filmu, którego zalety można równie dobrze przedstawić jako wady. Co spodoba się jednym, innych zirytuje. Co ktoś uzna za interesujące, inny za pseudoartystyczną nudę. Jednym słowem film określany czasem jako festiwalowy - spodoba się recenzentom, widzom niekoniecznie. Oto katalog wad albo zalet: niewiele się dzieje, bohaterowie snują się i albo milczą, albo gadają, natrętna symbolika, pustka, chłód bijący z ekranu, liczne niedopowiedzenia, film niby realistyczny, ale jednak nieco odrealniony, moralne dylematy naszej epoki/zgrane i oczywiste motywy. Bogata Europa i biedni, niewidzialni imigranci, znudzona sobą para żyjąca w dobrobycie i niedostrzegająca problemów innych, kryzys męskości, grzechy współczesnej turystyki. Ja mam mieszane uczucia - nie skreślam "Cichej ziemi" całkowicie, ale wielkiego wrażenia na mnie nie zrobiła. Nie poruszyła mnie emocjonalnie. Oglądając film, niemal cały czas zastanawiałam się, co zdarzy się dalej, i na chłodno analizowałam postawę Anny i Adama. Spodobała mi się atmosfera niepokoju i zagrożenia wykreowana na ekranie, ale bohaterowie irytowali, chociaż w zamyśle twórców mieli być chyba niejednoznaczni, szczególnie Adam. Po obejrzeniu odsłuchałam rozmowę z aktorami i reżyserką, brzmiała interesująco, ale  miałam wrażenie, że mówią o trochę innym filmie niż ten obejrzany przeze mnie. Może interesującą problematykę przykryła pretensjonalność formy, w której utonęło zniuansowanie postaci i problemów. 

W stosunku do drugiego filmu też uczucia mam ambiwalentne. To premiera - "Broad Peak" Leszka Dawida, historia zmagań Macieja Berbeki z ośmiotysięcznikiem Broad Peak. Zaczyna się w latach osiemdziesiątych, kiedy polscy himalaiści, zaczęli się specjalizować w zimowych wejściach na najwyższe szczyty świata i odnosili sukcesy. Kończy w roku 2013. Historia jest znana, w latach osiemdziesiątych sukcesami Lodowych Wojowników, jak ich nazywano,  żył niemal cały kraj, w roku 2013 tragedia na Broad Peaku rozpalała media, a wielu z nas miało ferowało wyroki w tej sprawie, jak to zwykle bywa w takich sytuacjach. Piszę oględnie, bo jeśli ktoś już nie pamięta dokładnie tamtych wydarzeń albo w ogóle się nimi nie interesował, będzie miał większą przyjemność, oglądając film. Mnie góry fascynują, szczególnie te wysokie, więc "Broad Peak" chciałam zobaczyć koniecznie. Twórcy skupiają się na Macieju Berbece, pokazują, jaką siłę przyciągania ma ta pasja, jak to się dzieje, że w górach myśli się inaczej, rozsądek ustępuje i nie liczy się nic tylko osiągnięcie celu. Jednym słowem inaczej rozumuje się w bazie, inaczej kiedy atakuje się szczyt. I to moim zdaniem się udało, także dzięki roli Ireneusza Czopa. Widać, jak się zmaga ze sobą, jak rozsądek walczy z przemożnym pragnieniem zdobycia góry. Natomiast znacznie słabiej wybrzmiewa problem kosztów, jakie płacą żona i dzieci, a już zupełnie nie widzę tej wzruszającej historii miłosnej, o której mowa w materiałach dystrybutora. Oglądałam "Broad Peak" z zainteresowaniem, mimo że historię znałam, i tę pierwszą potyczkę z górą, i tę drugą. Nie mogę jednak powiedzieć, że to film bardzo dobry, raczej przeciętny. Jeśli ktoś widział i pamięta "Everest", też historię opartą na faktach i bardzo znaną, dostrzeże różnicę - większy rozmach (wiadomo - pieniądze) i jednak większe napięcie. "Broad Peak" wypada przy nim blado. Mimo tego nie żałuję, że obejrzałam. A kto chce zobaczyć na dużym ekranie, niech się spieszy, bo to produkcja Netflixa i do wybranych kin trafiła tylko na chwilę.

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Popularne posty