Therese Bohman "O zmierzchu"

Poszłam za ciosem i po przeczytaniu "Tej drugiej" autorstwa
szwedzkiej pisarki Therese Bohman niemal od razu sięgnęłam po jej inną powieść - "O zmierzchu" (Pauza 2019; przełożyła Justyna Czechowska). Połknęłam ją równie szybko. Na pewno przeczytam też jej debiut - "Utonęła" właśnie ukazała się w tym samym wydawnictwie i w tym samym przekładzie. 
 
"O zmierzchu" to przejmujące studium samotności, pustki i niespełnienia. Bohaterką powieści jest Karolina Andersson, singielka w okolicach czterdziestki, profesorka historii sztuki na sztokholmskim uniwersytecie. Właśnie rozstała się z wieloletnim partnerem. Nie, to nie on ją porzucił, to ona zdecydowała o odejściu. I nie chodziło o zdradę. W tym wypadku zdrada nie miałaby znaczenia, bo Karolina miała przygody, takie na jedną noc i płomienny romans z żonatym mężczyzną. Jej partner pewnie też. Dlaczego odeszła? Bo doszła do wniosku, że ich związek od lat był pusty, wypalił się. Żyli w zgodzie, układnie, ale obok siebie. Żadnych kłótni, żadnych awantur, wyrzutów, pretensji. Chyba nawet się nie przyjaźnili. A może od początku wiało chłodem? To całkiem możliwe, bo moim zdaniem problemem Karoliny jest to, że nie potrafi być sama, więc być może związała się ze swoim partnerem z desperacji. 
 
Czytelnik podążając za życiem bohaterki, obserwuje, jak łączy się z kolejnymi mężczyznami. Niby jest wyzwolona, wchodzi w te układy spontanicznie, na chwilę, bez zobowiązań, ale jednak podświadomie ma nadzieję, że zostanie z każdym z tych facetów na dłużej. I niekoniecznie chodzi o małżeństwo czy głęboki związek, może z czasem. Teraz najważniejsze jest to, aby mieć z kim spędzić sobotni wieczór i niedzielne popołudnie. Chociaż przecież na pewno wokół niej wiele jest osób w podobnej sytuacji, to Karolina czuje się swoją samotnością naznaczona i wykluczona ze świata szczęśliwych par i rodzin. Ma wrażenie, że wśród nich jej singielstwo kłuje w oczy, że pewne miejsca są nie dla niej. Ale każdy kolejny mężczyzna, z którym łączy jakieś nadzieje, zawodzi ją. Albo uwodzi z premedytacją, aby coś sobie przy okazji załatwić, albo spędza z nią noc i tyle. Dla niego to tylko seks bez zobowiązań, dla niej niby też, ale szybko zaczyna sobie wyobrażać, że jednak mógłby być jakiś ciąg dalszy. Przynajmniej kolejne takie wieczory. Karolina oskarża tych facetów - oczywiście tylko w myślach, bo robi dobrą minę do złej gry, udając, że nic się nie stało, że niewiele ją to obchodzi, że jest taka wyluzowana, że to bez znaczenia - ale przecież sama nie jest lepsza. Nie przeszkadza jej przecież, że oni mają żony czy partnerki. Najwyżej uwiera ją fakt, że są od niej młodsze, ładniejsze, zgrabniejsze, jednym słowem nienaznaczone upływem bezwzględnego czasu. Obserwujemy, jak Karolina coraz bardziej zbliża się ku przepaści. To jeszcze nie depresja, ale na pewno jest na dobrej drodze. 
Bóg by się przydał, życie byłoby bardziej znośne, także w najgorszych chwilach.
Z braku Boga trzeba próbować znosić życie na własną rękę. 
 
Problem w tym, że również życie zawodowe wydaje jej się jałowe. Niby zrobiła karierę, niby cieszy ją tabliczka z tytułem profesorskim na drzwiach gabinetu, ale naprawdę praca wcale nie sprawia jej satysfakcji ani tym bardziej radości. Czuje się wypalona, brakuje entuzjazmu. Może kiedyś było inaczej, teraz nie zajmuje się niczym interesującym. Niby chce to zmienić, niby ma jakieś pomysły, ale na propozycje się krzywi. Trudno mi ocenić, czy marudzi, bo sama nie wie czego chce, czy rzeczywiście nie o to jej chodzi. Kiedy wreszcie wydaje się, że szczęście się do niej uśmiechnęło i trafiło jej się ciekawe zawodowe wyzwanie, prawdziwa sensacja, szybko orientuje się, że coś jest jednak nie tak. A wokół niej, na uczelni, w gazecie, z której działem kultury współpracuje, w galeriach sztuki, pełno zadowolonych z siebie mężczyzn. Pewnych siebie, obnoszących swój zawodowy sukces, chwytających każdą zawodową okazję, płynących z prądem zawodowych mód, brylujących na wernisażach i salonach. Niesympatycznych karierowiczów przekonanych o swojej wielkości, patrzących z góry na Karolinę, a może na inne kobiety też. Kariera, prestiż i status - to ich cel.
 
Cóż, okazuje się, że Szwecja, ten równościowy raj, wcale tak bardzo nie różni się od naszego świata. Samotność, poczucie pustki są wszędzie takie same.  
 
I na koniec jeszcze jedna uwaga - podobnie jak w "Tej drugiej" oprócz wnikliwego portretu bohaterki czytelnik znajdzie także skupione na detalach i szczegółach opisy. Dzięki nim świat, w jakim obraca się Karolina, można sobie znakomicie wyobrazić. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Popularne posty