Mariusz Szczygieł "Kaprysik"

Ten wpis napisałam grubo ponad rok temu. Wtedy zaczęłam go tak: Szukałam czegoś niezobowiązującego, bo wiedziałam, że czasu na czytanie mieć będę w tym tygodniu niewiele. Dziś mógłby zaczynać się tak: Szukałam czegoś niezobowiązującego, żeby nie zwariować, żeby zapomnieć o koronawirusie. Opowiadań albo zbioru reportaży. Zanurkowałam w głębiny czytnika i wydobyłam "Kaprysik. Damskie historie" Mariusza Szczygła (Agora 2017), osiem, a właściwie siedem tekstów, których bohaterkami są kobiety. Kiedyś ukazywały się w Wysokich Obcasach, potem chyba raz już zostały wydane w książkowej wersji. Ta, którą przeczytałam, jest rozszerzona o wstęp i opowieść o Idzie Kamińskiej. Reportaże miały mi starczyć na parę dni, tymczasem połknęłam je w kilka godzin. Już dawno żadna książka nie sprawiła mi takiej niezobowiązującej przyjemności i nie wprawiła w tak dobry humor. Chociaż przecież są tu także teksty zmuszające do zadumy i wcale niewesołe. 

Jeden to historia wspomnianej już aktorki, Idy Kamińskiej, która za rolę w czeskim filmie "Sklep przy głównej ulicy" została nominowana do Oskara i kiedy zjawiła się w Stanach, traktowano ją jak gwiazdę. Potem jednak po Marcu 68 roku zdecydowała się na emigrację, co trudno oczywiście uznać za jej wybór. Jak wielu innych wcale nie miała ochoty burzyć swojego dotychczasowego życia. A jej los w Ameryce niestety nie ułożył się tak, jak to sobie wyobrażała. Niewesoła jest też historia dwóch przyjaciółek, których przyjaźń realizowała się w listach, jakie pisały do siebie co tydzień. I to właśnie ich wybór stanowi treść reportażu. Dojmujące są ich doświadczenia życiowe, a jeszcze bardziej poczucie upływu czasu i świadomość starzenia się. Obie przyjaciółki są różne i różnie odnajdują się w trudnych sytuacjach.
Poza tym znajdziemy tu zdumiewającą historię kobiety, która całe swoje życie w sposób bezosobowy i obiektywny zapisywała w zeszytach. Nie prowadziła jednak dziennika - notowała posiłki, spotkania przypadkowe i umówione, prezenty dane i otrzymane, wizyty w kinie, teatrze, rozegrane partie brydża i inne codzienne zdarzenia. Robiła to w tajemnicy. Po co? Nie wiadomo. Jest też opowieść o kobiecie, która czasem co rok, czasem co kilka, jeździ do tego samego fotografa na sesję fotograficzną, którą sama aranżuje. Przywozi siatki ciuchów i rekwizytów. Fascynująca jest historia kartki, jaką Mariusz Szczygieł znajduje w warszawskiej kawiarni, a na niej imiona, nazwiska, daty urodzenia i adresy kilkunastu kobiet. Kartkę nadgryzł ząb czasu. Żeby było ciekawiej, jest też na niej nazwisko znajomej autora, znakomitej reporterki Hanny Krall. Kto i po co sporządził tę listę? Aby się dowiedzieć, Szczygieł prowadzi własne śledztwo. Kolejny reportaż to opowieść o rektorze krakowskiej AGH, który w gmachu uczelni na jednym z korytarzy ustawił ławkę, na której siedzi ... jego żona uwieczniona przez rzeźbiarza w takiej pozie, w jakiej ją pierwszy raz zobaczył. Jest wreszcie wywiad przeprowadzony wspólnie z Dariuszem Zaborkiem z Izabellą Dziewiątkowską-Skrybant, nieżyjącą już wokalistką nieśmiertelnego Tercetu Egzotycznego.
Czyta się to wszystko znakomicie. Mariusz Szczygieł ma dar wyszukiwania pozornie zwyczajnych bohaterek, które kryją jakieś tajemnice i jakieś niepowszedniości. Jakie? Trudno to wyjaśnić, bo najczęściej bohaterki wymykają się reporterowi i swojemu otoczeniu, one same nie dostrzegają w tym, co robią, niczego niezwykłego. Ich historie opowiedziane przez Mariusza Szczygła, być może dzięki formie podkręcone, podrasowane, sprawiają, że życie nabiera kolorów, nie wydaje się tak zwyczajne i nużące. Przecież każdy może skrywać jakąś tajemnicę, każdy może mieć w sobie to coś, czego nie dostrzegają inni. Każdy jest zdolny do refleksji o życiu. Twój sąsiad, twoja koleżanka z pracy, ta pani w szarym płaszczu i ten młody chłopak niewyróżniający się z tłumu. I ty.
Na poprawienie humoru, ku refleksji polecam "Kaprysik" Mariusza Szczygła. Niewielka rzecz, a jak cieszy! Na czas koronawirusa jak znalazł!
PS. Ponad rok temu zakończyłam tę notkę tak: Skończyłam, nadal mam przed sobą kilka bardzo zajętych dni, a jednak bez słowa pisanego się nie da. Co robić? Poszłam za ciosem, sięgnęłam po najnowszą książkę autora - "Nie ma". Ale to już chyba nie będą takie lekkie historie.
I nie były, za to książka okazała się znakomita. Potem Mariusz Szczygieł dostał za nią Nike. Niestety z braku czasu nigdy o niej nie napisałam.

1 komentarz:

  1. Mam Kaprysik też w wersji audio, słucham go sobie czasem w samochodzie, przyjemność to ogromna, polecam.😊

    OdpowiedzUsuń

Popularne posty