Adam Leszczyński "No dno po prostu jest Polska"

Nie mam zwyczaju myśleć rocznicowo, ale tak mi przyszło do głowy, aby właśnie teraz, tuż przed okrągłą ROCZNICĄ wstawić właśnie ten wpis. Jeśli nie teraz, to kiedy będzie bardziej odpowiedni moment dla jego publikacji? A chodzi o najnowszą książkę Adama Leszczyńskiego "No dno po prostu jest Polska" (W.A.B. 2017). Jeśli, czytelniku tej notki, czujesz się zgorszony takim wyborem, to spieszę donieść, że tytuł jest cytatem z wypowiedzi anonimowego internauty z jakiegoś forum, a w książce niczego obrazoburczego nie ma. Autor, historyk i publicysta, którego głos bardzo sobie cenię, postanowił przyjrzeć się naszym polskim autostereotypom, czyli zdać sprawę z tego, co myślimy o Polakach i Polsce. W tym celu przedarł się przez tysiące źródeł, które w swojej książce obficie cytuje i relacjonuje. Przestudiował rzeczy rozmaite - literaturę piękną, publicystykę, wypowiedzi polityków, dzienniki, listy, badania oraz wnioski socjologów i oczywiście internet. Lektura jest bardzo ciekawa, pouczająca, chociaż pewnie lepiej ją sobie dawkować, bo czytana na raz robi się trochę nużąca. Ja niestety nie potrafię skupić się na kilku tytułach jednocześnie, takie próby zawsze kończą się porażką, czyli odłożeniem jednego na wieczne nieprzeczytanie niestety, dlatego książkę Leszczyńskiego przeczytałam po bożemu, w ciągu kilku dni.

Zaraz po wstępie autor postanowił oddać głos Prusowi, tak, tak, Prusowi, który w swoich felietonach chłostał Polaków niemiłosiernie. Temu, co pisarz myślał o rodakach, poświęcił cały rozdział. Znacie? To poczytajcie. Otóż nie znajdziemy tu niczego, czego byśmy na swój temat nie myśleli i dziś. Pisał między innymi o ciemnocie ludu i głupocie elit, narzekał na niską jakość tych ostatnich, na to, że gardzą ludem, że są słabo wykształcone. Ludowi też się dostawało między innymi za demoralizację. Piętnował pazerność i wyzysk, brak skrupułów na przykład właścicieli kamienic, którzy nie mają litości dla lokatorów. Fatalną jakość budownictwa i brak jakiegokolwiek planu, aby problem mieszkaniowy rozwiązać. Mniej więcej to samo na ten temat pisze dziś Filip Springer w swoich "Trzynastu piętrach". Leszczyński oczywiście to zauważa. Mogłabym tak długo jeszcze wymieniać to, co Prus myślał o Polakach, ale czas na najważniejszy wniosek, jaki płynie z dociekań Leszczyńskiego - otóż nasze myślenie o sobie niemal nie zmieniło się od XIX wieku! Może jest jeden wyjątek - ostatnio przestaliśmy postrzegać siebie jako  leniwych. Przeciwnie - uważamy siebie za bardzo pracowitych, harujemy najwięcej w Europie, ale od razu lubimy dodawać, że często mało wydajnie i byle jak. I tu wniosek drugi - Polacy o sobie i o Polsce myślą jak najgorzej! Że państwo źle urządzone i zarządzane (kamieni kupa, że zacytuję Bartłomieja Sienkiewicza, którego Leszczyński akurat nie cytuje, ale pasuje jak ulał), że nic się nie da, że jakoś to będzie, zamiast systematycznego działania, że bezhołowie, że z Polakami nic się nie da zbudować (stąd ciągoty do autorytaryzmu, tak myśleli o nas i Piłsudski, i Dmowski), że chamstwo, brak kultury, że nie czytamy (tak lamentowano i dawniej), że gdzie indziej jest lepiej, że ludzie lepsi (taka opinia w rozmaitych dziennikach, listach, a dziś wypowiedziach na forach wśród emigrantów była i jest powszechna - emigrantom poświęca autor cały rozdział). Zewsząd słychać krzyk - tu się żyć nie da, trzeba wyjeżdżać! Iluż bliższych lub dalszych znajomych tak mówi, iluż wprowadziło te słowa w czyn. Ale na emigracji od rodaków trzymaj się z daleka. Bo będziesz się ich tylko wstydził, bo oszukają, zamiast pomóc. I to nie nowość! Już w XIX wieku w rozmaitych emigranckich świadectwach powtarza się taka opinia. Uderzmy się w piersi - czy tak właśnie o sobie nie myślimy? Kiedy czytałam książkę Leszczyńskiego, stale powtarzałam sobie - jaki autostereotyp, przecież tak właśnie jest, przecież to prawda najczystsza. Tu ważna uwaga - autor zastrzega we wstępie, że nie jest jego celem rozstrzygnięcie, co jest prawdą, a co rzeczywiście tylko powielanym od lat stereotypem.

Jak uleczyć ten straszny naród? Co zrobić, żeby nasz kraj był tak dobrze zorganizowany jak te, które podziwiamy, często bezkrytycznie? I ta recepta jest stała. A właściwie dwie recepty w zależności od poglądów. Jedna głosi - wrócić do korzeni, do tradycji. Druga przeciwnie - otworzyć się na innych, brać od nich to, co dobre, naśladować. Jednym słowem - zaścianek albo oświecenie.

W dwóch ostatnich rozdziałach szuka Leszczyński odpowiedzi na pytanie, skąd taki negatywny autostereotyp się wziął i ... proponuje wielką narodową psychoterapię, aby ten stan rzeczy zmienić. Abyśmy nauczyli się dostrzegać w sobie nie tylko to, co złe, ale też to, co dobre. Przecież Polska i Polacy to nie tylko dno. Coś dobrego też przecież moglibyśmy o sobie, o swojej ojczyźnie powiedzieć. Chodzi zatem o krytyczne myślenie, a nie bezrefleksyjne powielanie tego, co mówią wszyscy. Jak to zrobić? Leszczyński proponuje dwa rozwiązania. Sam zdaje sobie sprawę, że może naiwne, że może zostanie wyśmiany lub zbyty wzruszeniem ramion. Jedno proste do wdrożenia od razu przez każdego - mówmy sobie miłe rzeczy. Niech każdy przynajmniej raz dziennie powie komuś, z kim się zetknie, coś sympatycznego. Drugie, trudniejsze, praca u podstaw obliczona na lata. Pokazywanie tego, co w nas dobre, wzmacnianie dobrych cech i zachowań, dobrego myślenia o sobie. Wpajanie takiego sposobu myślenia od najmłodszych lat. To zadanie dla szkoły i mediów. Leszczyński powołuje się tu na przykład Singapuru, który takie działania wdrożył w latach pięćdziesiątych, co przeorało tamtejsze społeczeństwo. Że takie działania nie mają sensu? Otóż mają. Choćby jeden przykład. Jeszcze piętnaście, dwadzieścia lat temu nikt nie sprzątał po swoim psie. Dziś może nie robią jeszcze tego wszyscy, ale znacznie się w tej dziedzinie poprawiło! Chciałam napisać, że postępuje tak większość, ale tu ugryzłam się w palce biegające po klawiaturze, bo żadnych badań ilościowych na ten temat nie znam, dysponuję tylko własnymi obserwacjami, a więc tworzyłabym kolejny stereotyp.

PS I. Że bezinteresowne mówienie miłych rzeczy się nie sprawdza? Wczoraj (tekst powstał w sierpniu) świeżo po lekturze książki Leszczyńskiego, kiedy maszerowałam przez miasto, nagle od dwóch sympatycznych młodych kobiet, które mijałam, ni z gruszki, ni z pietruszki usłyszałam - jaką ma pani ładną sukienkę. Boże, jak mi się dobrze zrobiło, jak mi się humor poprawił!

PS II. A co dobrego o sobie myśleliśmy i myślimy? Jaki jest ten pozytywny autostereotyp? Otóż uważamy, że jesteśmy odważni, pobożni i szlachetni. Tylko tyle. Reszta to owo tytułowe dno. Jednocześnie jednak rozpiera nas  duma, że jesteśmy Polakami. Dlatego Leszczyński pisze, że żyjemy w wiecznej schizofrenii i dlatego proponuje narodową psychoterapię.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Popularne posty