"Płomień"

Greckie kino przeżywa swoje pięć minut. Powtarzam tę opinię za krytykami, bo niby na jakiej podstawie ja, miłośniczka kina, ale przecież nie fachowiec, mam o tym wyrokować. Wiem tylko tyle, że w ostatnich latach dotarły na polskie ekrany dwa greckie filmy, z których jeden, nominowany do Oskara "Kieł", był szeroko komentowany. Nie widziałam ich, za to teraz wybrałam się na "Płomień", historię pewnej rodziny. A tłem dla tej opowieści jest wybuchający w grecki kryzys. Bez trudu można odnaleźć pokrewieństwo do bułgarskiej znakomitej "Lekcji", do filmu braci Dardenne "Dwa dni, jedna noc", a nawet do polskiego "Muru", o którym pisałam ostatnio. Maria, bohaterka "Płomienia", musi zmierzyć się z problem właściwie nie do rozwiązania. Jak bohaterki dwóch pierwszych filmów ściga się z czasem, dlatego, jak one, pędzi, gna, spieszy się. Ale tym razem jest jeszcze bardziej intensywnie i emocje również większe. Poziom hałasu i niektóre obrazy przytłaczają. Zdarzenia galopują. Akcja prowadzona na kilku planach czasowych jeszcze tę intensywność zagęszcza i jednocześnie wzmaga ciekawość. Prawie od początku wiemy, jaki będzie finał, ale nie mamy pojęcia, co do niego doprowadziło. Atakowana tyloma bodźcami dałam się całkowicie wciągnąć filmowej opowieści, zatopiłam się w niej bez pamięci. Dopiero po seansie, kiedy ochłonęłam, pojawiło się kilka wątpliwości, które przede wszystkim dotyczyły przebiegu zdarzeń. Mimo tego uważam, że "Płomień" naprawdę warto zobaczyć. To kino, które nie pozostawia obojętnym, nie ulatuje od razu po seansie. A nie ma chyba nic gorszego dla kinomana niż poczucie, że zmarnowało się czas, i pytanie, po co ten film nakręcono. Namawiam, aby "Płomień" obejrzeć, a kto widział, może przeczytać ciąg dalszy.

Muszę wyznać, że kiedy ochłonęłam, zadałam sobie pytanie o celowość aż takiego natężenia rozmaitych bodźców. Właściwie zastanawiałam się, na ile pokazany w "Płomieniu"  obraz rodziny i świata jest prawdopodobny. Film niby realistyczny chyba jednak rozsadza ramy prawdopodobieństwa. Szybko jednak doszłam do wniosku, że właśnie o to chodziło. Intensywność w tym wypadku buduje metaforę. Oglądamy świat, który pogrąża się w szaleństwie, rozpada się na naszych oczach. Wszyscy tu krzyczą. Jeśli się cieszą, to niezwykle gwałtownie - skaczą, piszczą, biegają, jeśli są wściekli, to okładają się pięściami, wymierzają policzki, klapsy, kopią, rzucają przedmiotami, wrzeszczą. Nawet niepokazująca emocji, na ogół milcząca matka uderza dorosłą córkę w twarz, kiedy jest na nią zła. Podobnie cichy zazwyczaj ojciec w urzędzie skarbowym robi awanturę, staje się swarliwy, zaczepny, jakby wina była po stronie urzędników. Jeśli seks, to intensywny, gwałtowny, do zatracenia. Zresztą mam wrażenie, że seks w życiu młodych bohaterów filmu jest bardzo ważny, że mylą go z miłością. Kiedy w jednej z pierwszych scen Maria i jej siostra powtarzają przed jakimś egzaminem prawa człowieka, dodają mamy prawo do fiuta (pozwalam sobie przytoczyć z pamięci ten cytat z użyciem kolokwializmu, bo wydaje mi się, że jest ważny). A co robi Maria, zanim ucieknie? Ogląda filmy pornograficzne w kafejce internetowej, czym wzbudza zdziwienie siedzących tam mężczyzn. Nawet jej macierzyństwo wydaje się być tylko efektem pożądania. Może dlatego, kiedy próbuje zacząć wszystko od nowa, porzuca dzieci i zostawia je na łasce siostry i jej obleśnego męża?

Nikt tu nie komunikuje się ze sobą normalnie. Wszyscy kierują się tylko emocjami, instynktami. Krzyk zastępuje rozmowę. Kiedy wreszcie Maria rozmawia z ojcem spokojnie, bez wrzasków, padają słowa straszne - nie jesteś nikomu potrzebny, dlatego pojedziesz i zrobisz, co ci każę (cytat z niedoskonałej pamięci). Patrzę na twarz siwego starca i ściska mi się serce, chociaż jest całkiem prawdopodobne, że wiedział, co robiła żona, więc córka ma prawo do gniewu. Ale ona tym razem nie złości się, wypowiada swoje słowa z zimną bezwzględnością. Członkowie rodziny skrywają swoje tajemnice. Matka nie płaci podatków, Yannis zdradza żonę. Właściwie trudno ich lubić. Postrzelona, niedojrzała Gogo, jej gruby, obleśny mąż Kostas sympatyzujący z ruchem faszystowskim, rodzice o kamiennych twarzach i Maria też nie budzą mojej sympatii. Ludzkie panoptikum.

Atmosfera szaleństwa gęstnieje i narasta, osiągając apogeum pod koniec filmu, kiedy mieszają się ze sobą obrazy z przeszłości z ostatnimi godzinami Marii tuż przed jej ucieczką. Przyjęcie zorganizowane po przysiędze Yannisa i jego kolegów z roku zamienia się w jakieś bachanalia. Uczestniczą w nich nie tylko młodzi, ale i ich rodzice. Jakby twórcy filmu mówili patrzcie, bawiliście się bez umiaru, teraz za to płacicie.

Rozwiązanie, jakie znajduje Maria, aby ratować rodzinę, przypomina to, na które zdecydowała się bohaterka bułgarskiego filmu "Lekcja", o którym wspominałam we wstępie. Różnica jest jednak zasadnicza. Tamta popełnia przestępstwo, ale nikogo przy tym nie krzywdzi. Zanim się zdecyduje, podejmie wiele różnych prób rozwiązania problemu, widzimy, jak się waha, ile ją to kosztuje. To, co robi Maria, nie dość, że z gruntu nieuczciwe, służące wielkiemu kapitałowi, to jeszcze pociąga za sobą ofiary. Niewinni ludzie tracą swoje domy, a  ojciec zostaje schwytany. Co się z nim dzieje? Czy zginął? Rozwścieczeni ludzie rzucają się na niego, co się stało, nie wiemy. Maria precyzyjnie, z wielką determinacją, na chłodno realizuje swój plan, ale jej sumienie zostaje bardzo obciążone. Chce uciec, odciąć się, rozpocząć nowe życie. Czy z takim bagażem jest to w ogóle możliwe?

Na koniec powinnam napisać o wątpliwościach dotyczących przebiegu akcji, o których wspomniałam we wstępie. Pytanie o to, co się stało z ojcem jest jedną z nich. Czy Maria dlatego ucieka, że ma na sumieniu jego życie? Ale może jednak nie zginął, tylko został aresztowany? I co zamierza Maria? Chce uciec? Czy nad morzem czeka na nią jacht, kuter czy cokolwiek innego? A może chce popełnić samobójstwo? Dlaczego tak gna? Przyznam, że z czasem te pytania nie wydają mi się specjalnie istotne. Może twórcy filmu celowo nie dopowiedzieli wszystkiego. A może w natłoku wrażeń coś przeoczyłam?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Popularne posty