Właściwie od kilku lat nie czytam kryminałów, o czym już nie raz wspominałam. Nie dlatego, żebym gardziła tym gatunkiem literackim, przeciwnie, kiedyś pochłaniałam ich dużo, ale po prostu z braku czasu na każdą lekturę. Trzeba wybierać z rogu obfitości. Ostatnio jednak zrobiłam dwa wyjątki. Za każdym razem z tego samego powodu - nie tyle interesowała mnie zagadka kryminalna, ile temat, tło społeczne lub historyczne.
Pierwszy wyjątek to "Śliska sprawa" Volkera Kutschera, której akcja osadzona jest w Berlinie w roku 1929. Książkę rozsławił serial "Babylon Berlin" kręcony na jej motywach. (Nie znam.) Drugi to najnowsza powieść Katarzyny Tubylewicz "Bardzo zimna wiosna" (W.A.B. 2020). Cenię autorkę za jej zbiór reportaży ze Szwecji "Moraliści. Jak Szwedzi uczą się na błędach i inne historie". Bardzo też lubię jej słuchać, kiedy w radiu komentuje i objaśnia szwedzkie problemy. A jest w nich doskonale zorientowana, bo w Sztokholmie mieszka od lat. Z tego samego powodu sięgnęłam po napisany przez nią kryminał - bo oczywiście czytelnik znajdzie tu znacznie więcej niż tylko zagadkę i pełną napięcia akcję. Autorka tłem swojej powieści uczyniła problemy społeczne, sięgnęła też do historii. Od razu powiem, że obie powieści to pierwsze tomy cyklu. Jeśli chodzi o serię Volkera Kutschera z komisarzem Gereonem Rathem, to ukazało się już kilka tomów, w Polsce na razie tylko pierwszy, ale prawa zakupiono do kolejnych, a Katarzyna Tubylewicz dopiero pracuje nad dalszą częścią swojego cyklu, o czym opowiadała w audycji radiowej. I jeszcze jedno - na pewno sięgnę po kolejne części obu powieści, co jest najlepszym dowodem na to, że mi się podobały.
Akcja "Bardzo zimnej wiosny" rozgrywa się współcześnie w Sztokholmie i jego najbliższych okolicach. Dwóch komisarzy policji, Jens Vikander i Bjorn Fagel, szuka zabójcy Grety Sjowall, która została brutalnie zamordowana. Nie wygląda to na przypadkową zbrodnię. Kto mógł pragnąć śmierci zamożnej, starszej, szanowanej kobiety? Czy motywem morderstwa są jej pieniądze? Jens i Bjorn stanowiący zgrany tandem pracują nad tą sprawą, ale jednocześnie zawaleni są masą innej roboty. Jednym z problemów, który porusza autorka w swojej powieści, jest niewydolność policji spowodowana nieudaną reorganizacją. Jens i Bjorn bez przerwy na to narzekają. Z tym wiąże się kolejny - wzrost przestępczości. Wojny gangów, kradzieże, napady na ulicach. Cóż, Szwecja z powieści Katarzyny Tubylewicz nie jest rajem, jaki lubimy sobie wyobrażać. Na problem eskalacji przestępczości pisarka zwracała uwagę, komentując szwedzką rzeczywistość, pisała też o tym w swojej poprzedniej książce. Zawsze jednak podkreślała, jak Szwedzi potrafią stawić czoła kłopotom, wyciągać wnioski z popełnianych błędów, przewidywać przyszłość. Tym razem obraz jest ciemny, a światełka w tunelu nie widać. Ciekawe, czy na potrzeby kryminału, czy coś się zmieniło i Katarzyna Tubylewicz nie jest już taką optymistką.
Kolejny problem, jaki porusza autorka w swojej powieści, to uchodźcy. Niczego tu nie zdradzam, tę informację znajdzie czytelnik w notce od wydawcy. Robi to bardzo rzetelnie, pokazując jego złożoność. Kto czytał "Moralistów", nie będzie zaskoczony, bo w jej reporterskiej książce temat ten przewijał się bardzo mocno. Autorka pisze też o rozmaitych drobniejszych sprawach, o których wspominała w tamtej książce, na przykład o tym, jak Szwedzi podchodzą do pogrzebów. Pewnie właśnie dlatego początkowo miałam trochę wrażenie, że czytam książkę na zadany temat, trochę jak tekst publicystyczny, potem jednak tak się wciągnęłam, że nie zwracałam już na to uwagi. A kto "Moralistów" nie zna, a o Szwecji poza stereotypami wie niewiele, nie będzie miał takich skojarzeń. Za to na pewno warto potem po nich sięgnąć. Po inne książki również, choćby wznowiony i poszerzony zbiór reportaży Macieja Zaremby-Bielawskiego "Polski hydraulik i inne opowieści ze Szwecji" czy "Skandynawię halal. Islam w krainie białych nocy" Macieja Czarneckiego. Pierwszej jeszcze nie czytałam, ale to świetna okazja, aby wkrótce ten brak nadrobić, o drugiej będzie za tydzień.
Równie ważną bohaterką, jak Jens i Bjorn, jest Polka, Ewa Ptak, która przyjechała do Szwecji, aby zajmować się Gretą. Niesie za sobą bardzo traumatyczne przeżycia, wyjazd z Polski był właściwie ucieczką. Jej wątek jest bardzo istotny, a problem przy okazji poruszony też. Powstała więc wielowątkowa i wielowymiarowa opowieść o Szwecji, równocześnie jednak uniwersalna. A to jeszcze nie wszystko. Akcja powieści zanurzona jest częściowo w przeszłości - dotyczy czasów drugiej wojny i tego, co działo się później. I chociaż Katarzyna Tubylewicz opowiada o sprawach, jakie rozgrywały się w Szwecji, to problem nie dotyczy tylko tego kraju. Niedawno czytałam powieść Almudeny Grandes "Pacjenci doktora Garcii", która opowiadała o tym samym procederze, ale w zupełnie innym miejscu Europy. Cóż, więcej napisać nie mogę, bo "Bardzo zimna wiosna" to przecież kryminał.
Co jeszcze podobało mi się w powieści Katarzyny Tubylewicz? Zniuansowane portrety bohaterów, szczególnie pierwszoplanowej trójki. (Coś mi mówi, że Ewa pojawi się w kolejnym tomie.) No i to, co uwielbiam - opowieść o miejscu, czyli o Sztokholmie, w którym nigdy nie byłam. Z wielką przyjemnością czytałam opisy miasta, poznawałam jego topografię, spacerowałam w wyobraźni po zamożnej dzielnicy położonej wśród zieleni niedaleko jeziora. Bardzo ciekawa książka, która pochłonęła mnie na tyle, że mogłam zapomnieć o pandemii i wszystkim, co z nią związane. Czekam na część drugą.
A mnie książka rozczarowała, miałam cały czas wrażenie, że autorka nie może się zdecydować, czy pisze powieść, czy reportaż.
OdpowiedzUsuń