Niemal od pierwszej sceny atakują widza krzyk i agresja. Bohaterowie nie rozmawiają ze sobą, oni na siebie warczą, mają pretensje, mówią podniesionym głosem, są zniecierpliwieni, źli, obwiniają się o wszystko, zrzędzą. Na zaciętych twarzach widać złość. Tak wygląda pierwsza rozmowa Larego z żoną prowadzona w samochodzie, podobnie jest na rodzinnym spotkaniu, a chyba najbardziej uderza scena na ulicy, kiedy uczestnicy zajścia i przypadkowi świadkowie obrzucają się wyzwiskami, przeklinają, krzyczą, a wszystko z powodu źle zaparkowanego samochodu. Niewiele brakuje, aby doszło do rękoczynów. Skąd my to znamy?
Podobnie jest na stypie. Niemal każdy do każdego ma jakieś pretensje, niemal wszyscy obwiniają się o coś. Członkowie rodziny kłócą się o sprawy drobne, zupełnie nieistotne, ale ogromne emocje budzi też stosunek do komunistycznej przeszłości. Ciotka wspominająca z rozrzewnieniem czasy Ceausescu wywołuje falę agresji u swojej siostrzenicy (?) (nie zawsze łatwo zorientować się w stopniu pokrewieństwa bohaterów), która tak bardzo jest wzburzona, że reaguje płaczem. Wychodzą na jaw niewierności, zdradzona żona bez żenady wywleka na wierzch szczegóły, którymi niekoniecznie trzeba się dzielić publicznie. Młodsze pokolenie snuje teorie spiskowe, których skarbnicą jest internet.
Stypa okazuje się być tylko atrapą, wydmuszką. Liczy się obrzęd, dochowanie tradycji, za którą nic się nie kryje. Nie ma w tym ducha, namysłu, refleksji, przeżycia, skupienia, prawdziwej żałoby. Jest pustka. Trzeba tylko przejść przez kolejne religijne i ludowe rytuały. Ich strażniczkami są wdowa po zmarłym i jego córka. I chociaż skrupulatnie pilnują wszystkiego, to chyba nie bardzo wiedzą, dlaczego tak robią. W pewnym momencie zniecierpliwiony syn zarzuca to matce. Ktoś inny uczestniczy w modlitwie prowadzonej przez popa, bo chce posłuchać śpiewu. tak ładnie śpiewają, powie. To wszystko odbywa się gdzieś pomiędzy gotowaniem, nakrywaniem, wychodzeniem po zakupy, kłótniami, bezsensownymi rozmowami. Stale ktoś wchodzi i wychodzi, rodzinna wspólnota rozpada się. Jakby tego było mało stypę zakłócają nieproszeni goście, co pogłębia jeszcze chaos.
Wśród mniejszych i większych awantur, wśród pretensji, wzajemnego oskarżania się nie ma atmosfery dla żałoby. Nikt tu o zmarłym nie rozmawia, nikt go nie wspomina, nie opłakuje. Po co się spotykają? Bo taka tradycja, bo tak wypada, bo matka i córka tego chcą, chociaż nie potrafią zbudować odpowiedniej atmosfery. Znamienne jest, że Lary dopiero w samochodzie, a nie w czasie nieudanej stypy, wspomina zmarłego ojca, przywołuje obrazy z dzieciństwa, a w końcu się rozkleja. I nawet do wspólnego posiłku nie udaje się zasiąść, bo stale staje na przeszkodzie. Kiedy wreszcie można zjeść spóźniony obiad, część gości już wyszła.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz