Książka Maxa Cegielskiego (WAB 2009, seria Terra Incognita) leżała na mojej półce ponad rok, czekając na swoją kolej. Dziś bardzo tego żałuję, bo to pozycja obowiązkowa dla miłośników prozy Pamuka, Safak i innych tureckich autorów, i oczywiście dla tych, którzy nie przeoczą żadnego tureckiego filmu goszczącego na naszych ekranach. Dzięki reportażom Cegielskiego można lepiej zrozumieć wpółczesną Turcję, jej skomplikowanie i problemy, bo wbrew tytułowi nie jest to książka tylko o Stambule, mieście wielbionym przez Pamuka, a dużo wcześniej przez wielu europejskich podróżników i pisarzy. Niestety dzięki zdobytej wiedzy Turcja i Stambuł tracą swoją romantyczną otoczkę i legendę, za to zyskują prawdziwe oblicze. Cegielski snuje swoją opowieść wokół trzech wątków.
Wątek pierwszy to miasto (kiedyś Konstantynopol, od czasów Ataturka Stambuł) i świat Orientu widziane oczami pisarzy i podróżników, głównie europejskich, ale jeden z rozdziałów w całości poświęcony jest Pamukowi. Pokazuje takich, którzy zafascynowani Wschodem, przebywając w mieście dłużej, stawali się bardziej orientalni i tureccy niż sami Turcy. To oni stworzyli legendę Konstantynopola. Ale byli też tacy, którzy, nie rozumiejąc odrębności tego świata, nie umieli pogodzić się z kolorytem lokalnym i drażnił ich na przyklad brud czy hordy psów wałęsajace się po ulicach. Cegielski polemizuje też z Pamukiem, dla którego główną cechą miasta i jego mieszkańców jest melancholia, z turecka zwana hizin, wynikająca ze świadomości, że miasto utraciło swą dawną potęgę: z centrum świata stało się prowincją. Reporter zamiast melancholii dostrzega kipiące życie, rozrastające się niebotycznie miasto, do którego sciągają mieszkańcy z głębi kraju, bo tu dostrzegają swoja szansę.
W ten sposób przechodzimy do wątku drugiego, czyli opowieści o samym mieście: o jego historii i współczesnym obliczu oraz o jego mieszkańcach. Dowiadujemy się, kiedy i dlaczego Konstantynopol stał się Stambułem i zaczął tracić na znaczeniu, przestał być owym przywołanym w tytule "okiem świata", no i o tym, jak to znaczenie odzyskuje. Zafascynowani literaturą Pamuka czy Safak przywołujemy z pamięci takie nazwy jak: Nisantasi, Beyoglu, Most Galata, Topkapi, plac Taksim czy Złoty Róg, ale nic nam nie mówią: Gazi Mahallesi czy Kicik Armutlu. A to nowe dzielnice, w których mieszkają głównie przybysze z głębi kraju ściągani tu przez swoich krewnych, którzy przyjechali wcześniej. Pokazuje problemy tych miejsc: od bezładnego, nielegalnego budownictwa tzw. gecekondu (to w Turcji rzecz zwyczajna, potem mieszkańcy starają się o legalizację swoich domów czy całych dzielnic, co nie zawsze wychodzi im na dobre) do różnic religijnych, politycznych i narodowościowych (nie ucieka od problemu kurdyjskiego), które są często ze sobą splecione. Stambuł współczesny to miasto ogromne i pod względem ilości mieszkańców, i obszaru. Obie wielkości stale się zresztą zmieniają, miasto rozrasta sie i rozrasta tak, że trudno sprecyzowac dokladnie, gdzie przebiega jego wschodnia granica. Dlaczego wschodnia? Proszę spojrzeć na mapę, a odpowiedź wyda się oczywista. Cegielski częściej przebywa właśnie w tych dzielnicach, do których turyści zafascynowani dawną i tą współczesną legendą miasta nie zaglądają. Rozmawia z ich mieszkańcami, starając się dzięki swoim miejscowym tłumaczom-przewodnikom zaskarbić sobie ich sympatię, aby sięgnąć do sedna tureckich problemów. Taki Stambuł odarty został z romantycznej otoczki, za to stał się ciekawszy dzięki ukazaniu jego współczesnej różnorodności.
Z wątkiem miasta ściśle łączy się wątek trzeci, czyli państwa i polityki. Nie sposób pisać o Stambule bez tego tła. Cegielski cofa się do czasów osmańskich, powstania państwa tureckiego i reform wprowadzonych przez Ataturka, do dziś oficjalnego bohatera i ojca narodu. Pokazuje, co Turcja zyskała i co straciła. Stała się państwem świeckim, częściowo zeuropeizowanym, ale przepadła etniczna i kulturowa różnorodność z czasów imperium osmańskiego. Skończył się ten tolerancyjny, barwny świat, gdzie obok siebie mieszkali Anatolijczycy, Ormianie, Grecy, sefardyjscy Żydzi i inni. Pisze o politycznych problemach Turcji lat siedemdziesiątych, osiemdziesiątych i współczesnych. O prześladowaniach działaczy lewicowych, mniejszości narodowych (szczególnie Kurdów), przewrocie wojskowym z roku 1980. To o tych latach opowiadają w swoich książkach Pamuk i Ozdamar ("Most nad Złotym Rogiem"; pisałam na swoim blogu o tej powieści i jeszcze raz polecam!!!). Jakże różnie bohaterowie ich książek pzreżywają te wydarzenia. Nie będę się na ten temat rozpisywać w tym miejscu, a zainteresowanych odsyłam do moich poprzednich wpisów. Drąży różnice religijne pomiędzy różnymi odłamami islamu i wzajemną niechęć do siebie ich wyznawców. Pisze o świeckej części społeczeństwa i odradzaniu się państwa religijnego (Turcją rzadzi dziś AKP, partia, której zarzuca się chęć obalenia świeckiego ustroju, ale Cegielski podkreśla raczej jej cynizm i koniunkturalizm). Dostrzega różnice społeczne. Wreszcie usiłuje wydobyć od swoich rozmówców ich poglądy na temat rzezi Ormian, prześladowania Greków, torturowania lewicowych działaczy i innych trupach w tureckiej szafie, z którymi nie bardzo mają ochotę się zmierzyć. O tym wszystkim rzadko wiedzą turyści licznie odwiedzający tureckie wybrzeże.
Książkę czyta się znakomicie. Podzielona na krótkie rozdziały skacze od wątku do wątku i nie pozwala się nudzić. Wykład jest przystępny i interesujący, rozmówcy reportera ciekawi i różnorodni. Jeżeli miałabym się do czegoś przyczepić, to do słowniczka zamieszczonego z tyłu książki. Sam pomysł znakomity, tylko dlaczego dość wybiórczy? Znajdziemy na przykład objaśnienie słowa alewici, ale sunnici czy szyici już nie. To jednak drobiazg wobec interesującej całości. Lektura obowiązkowa dla miłośników Turcji i wszystkiego, co tureckie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz