W drodze, czyli "Chinka" Xiaolu Guo.

Lubię obyczajowe kino azjatyckie. Staram się nie omijać filmów z tego kręgu kulturowego pojawiających się w naszych kinach lub w telewizji. Dlatego wybrałam się na "Chinkę" Xiaolu Guo, produkcję chińsko-europejską (współprodukowało ją kilka państw europejskich). Polecam. To niespiesznie opowiedziana historia młodej dziewczyny Lu Mei. Opowieść o jej spotkaniach z mężczyznami i podróży. Nie chodzi tu oczywiście o podróż turystyczną, ale podróż od i do. Od beznadziejnego miejsca, w którym mieszka i do miejsca, które wydaje jej się lepszym światem. Podróż ucieczka, podróż doświadczenie. Tyle dla tych, którzy nie widzieli, reszta dla tych, którzy już obejrzeli.

Lu Mei mieszka wraz z rodzicami gdzieś na chińskiej prowincji. Miejsce jest szare, brzydkie, przygnębiające. Symbolem tej szarości i beznadziei jest wszechobecne błoto zalegające drogę prowadzącą do miasta. Wokół księżycowy krajobraz: drogi rozjeżdżone przez ciężarówki, szare bloki, fabryka, wysypisko śmieci, na którym pracuje ojciec dziewczyny. Nawet zieleń to jakieś odstręczające krzaki przy zabłoconej drodze i zakurzona trawa. Kolorowo jest w klubach, które wieczorami odwiedza z chłopakiem, posiadaczem motoru. Czy można się dziwić, że marzy o innym życiu? O miłości? Obsługując bilard w przydrożnej knajpie, w wolnych chwilach czyta, maluje paznokcie i poznaje mężczyzn. Ale te spotkania od początku nie są szczęśliwe: jeden porzuci ją, bo Mei nie zgodzi się na seks gdzieś w trawie przy drodze, drugi zgwałci. Dziewczyna nie będzie rozpaczać, nie zwierzy się matce, z którą nie ma serdecznych kontaktów. Pozbiera się i pójdzie do domu. Dopiero, gdy ponownie spotka swego gwałciciela, który jakby nigdy nic wróci do przydrożnego baru, rzuci sie na niego z pięściami. Jakże odległe są te spotkania od naiwnej wiary w miłość wyrażonej w piosence, którą śpiewa wraz z właścicielem motoru w klubie karaoke. Ten wspólny śpiew, pochylone głowy to iluzja. Rzeczywistość jest inna, o czym wkrótce się przekona.

Mei jest małomówna, tłumi w sobie emocje, rzadko je ujawnia, jednak z czasem będzie się to zdarzało coraz częściej. Właściwie nie zawsze wiemy, co myśli. Wydaje się być oschła i chłodna. Czasami bezwolnie zdaje się na los, by zaraz potem podjąć decyzję brzemienną w skutki. Co czuje do rodziców? Na pewno chce żyć inaczej niż oni, odrzuca mężczyznę, którego znalazła dla niej matka, mimo że jest z miasta i pracuje jako urzędnik państwowy w ośrodku kultury. Czy tęskni za nimi, kiedy wyrusza w swoją podróż do lepszego życia? Czy utrzymuje z nimi jakiekolwiek kontakty? Czy jest zadowolona z pracy szwaczki w fabryce? Nie wydaje się zbyt przejęta, kiedy ją straci. A praca w salonie fryzjerskim, który jest jednocześnie nędznym burdelem, to wybór czy konieczność? A może pogodzenie się z tym, co życie przyniosło? Ale już za chwilę, wie czego chce. Gdy pokocha Spikey'a, smutnego, tajemniczego gangstera, będzie stanowcza i nie pozwoli się upokarzać pieniędzmi wręczonymi po wspólnie spędzonej nocy. Jest w ich krótkim, namiętnym związku coś ładnego i czystego mimo profesji, jakimi się parają i przygnębiającego otoczenia: cienistej ulicy i ciemnego pokoju, w którym mieszka on. Ta miłość naznaczona jest chwilą i tragedią. Kiedy ukochany zginie, właściwie na jej oczach, wybuchnie niepohamowaną rozpaczą, nie będzie tłumić uczuć. Znowu jest wolna i znowu wyrusza w podróż, tym razem do Londynu. To spełnienie ich marzenia o tym, aby tam wyjechać. Ale Londyn wcale nie okaże się wymarzonym rajem.

Czekają tam na nią dorywcze prace (pewnie na czarno, bo nikt nie może jej legalnie zapłacić, ponieważ nie ma konta bankowego) i jakaś ciemna noclegownia, gdzie stłoczone na piętrowych łóżkach nocują chińskie dziewczyny. Żeby uzyskać namiastkę intymności, trzeba nałożyć słuchawki na uszy i słuchać muzyki. Takich jak Mei poszukujących raju jest tu pełno. Jej się jednak udaje: nieoczekiwane małżeństwo z emerytowanym nauczycielem matematyki, wdowcem jest dla niej wybawieniem. I znowu niewiele wiemy. Jakie są ich motywacje? On robi to dla kaprysu czy chce pomóc? A może szuka kogoś, kto osłodzi mu samotność? Na pewno nie domaga się seksu. Rezygnuje, bo orientuje się, że ona zrobiłaby to z przymusu. A Mei? Czy wyszła za niego za mąż, bo dostrzegła w tym małżeństwie jedyną szansę dla siebie? Czy może przynajmniej go polubiła, bo na pewno nie pokochała. Kiedy się na nich patrzy, wydaje się, że osiągnęli jakiś rodzaj kompromisu, porozumienia. Ale Mei, początkowo cicha i bezwolna, z czasem coraz częściej wyraża swoje zdanie i niezadowolenie. On pokornie i z wyrozumiałością znosi jej wybuchy gniewu. Może przewidział, że taki układ możliwy jest tylko przez chwilę? Szybko dochodzą do głosu różnice kulturowe. Ona nie rozumie, że chociaż jego zmarła żona jest ważną częścią jego przeszłości, to kultywowana pamięć o niej w niczym jej nie zagraża. Dla Mei liczy się tylko to, co teraz. Może dlatego tak łatwo zapomniała o swoim kraju i rodzicach? Ale czy na pewno? Kiedy po jakimś czasie rozmawia ze swoją nową miłością, Hindusem, właścicielem niewielkiego lokaliku z hinduskim jedzeniem, pyta go, ile leci się do jego kraju. Jakże bezbronni, samotni i zagubieni wydają się w tym momencie! Ukryci w klitce na zapleczu jego lokalu, klitce, która jest równocześnie magazynem i jego, potem ich, mieszkaniem. Kiedy młody Hindus odstępuje jej swoje wąskie łóżko, sam będzie musiał spać na podłodze. Ten obrazek ma dwie strony. Kiedy ogląda się go od frontu, widać emigranta z Indii, który świetnie sobie radzi: wszak jest właścicielem hinduskiego baru. Kiedy zajrzy się od podwórka, można się przekonać, że jego ciężka praca niewiele mu daje: łóżko w schowku na szczotki. Czy o tym marzył, opuszczając swoją ojczyznę?

Ale Mei bardzo świadomie podejmie decyzję: porzuci wygodne, mieszczańskie życie z emerytowanym nauczycielem matematyki i pójdzie za miłością: młodym Hindusem na dorobku. On ją lojalnie ostrzega, próbuje pokazać zalety tamtego życia. Czy ją kocha? Czy to tylko namiętność fizyczna? I kolejny raz sielanka szybko się kończy. Znowu dają o sobie znać różnice kulturowe: on jest muzułmaninem i wydaje się, że religia ma dla niego coraz większe znaczenie. Zastanawia sie nad powrotem do kraju. Widocznie Lu Mei nie jest dla niego aż tak ważna. I kolejny raz ona decyduje się na radykalny krok: odchodzi mimo ciąży. Co z nią będzie? Nie wiemy. Znowu jest w drodze, emigrantka, wieczny wędrowca.

Warto obejrzeć ten film, którego melancholia od czasu do czasu przerywana jest punk-rockowymi piosenkami w wykonaniu chińskich zespołów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Popularne posty