Jakiś czas temu dzieliłam się tu refleksjami na temat "Innych ludzi" Doroty Masłowskiej.
.Była to jej pierwsza książką, którą przeczytałam, ale pisałam wtedy o tym, że jej twórczość znam z adaptacji filmowych i teatralnych, a bezpośrednim powodem do sięgnięcia po tamtą powieść była premiera najnowszej książki pisarki, "Magicznej rany" (Karakter 2024). Szumu wokół tego tytułu było bardzo dużo, przyczynił się do tego także transfer z Wydawnictwa Literackiego do Karakteru. Recenzje w większości znakomite, pisano wręcz o przełomie w jej twórczości. Postanowiłam wówczas nadrobić tę literacką zaległość i sięgnąć po "Magiczną ranę", ale wcześniej przeczytać poprzednie książki Doroty Masłowskiej. Skończyło się na razie tylko na przywołanych tu "Innych ludziach". Cóż, najwyraźniej mój odbiór tej pozycji nie był na tyle gorący, aby przedłożyć "Pawia królowej" i "Wojnę polsko-ruską pod flagą biało-czerwoną", bo taki był plan, nad inne tytuły, które w międzyczasie przeczytałam. Mam wrażenie, że niektóre książki należy czytać wtedy, kiedy wychodzą, bo z czasem ich świeżość blaknie. Dla mnie takim przypadkiem jest właśnie twórczość Doroty Masłowskiej - odkrywczy język zdążył się już opatrzyć, a tematy? Podobne - chłostanie rozmaitej maści nowobogackich, ćwierćinteligentów i tych, którzy chcieliby do nich doskoczyć, wreszcie spryciarzy i cwaniaczków. A wszyscy zapatrzeni są w jakieś niedościgłe wzory podsuwane przez kolorowe pisma, media społecznościowe, influencerów i kogo tam jeszcze.A jak jest z "Magiczną raną"? Cóż, nie mogę powiedzieć, aby mnie porwała i zrobiła jakieś większe wrażenie. Przeczytałam ją bez przykrości, ale też bez emocji. Nie wiem, czy zostanie ze mną na dłużej. Zacznę od tego, że książka określana jest przez wydawcę mianej trashowej powieści. I już tu rodzą się moje wątpliwości. Po pierwsze, czy to rzeczywiście jest powieść? Dla mnie jednak zbiór opowiadań. To, że początek i koniec tworzą klamrę, bo oglądamy te same zdarzenia z punktu widzenia innych postaci, a dodatkowo odnajdujemy w nich bohaterkę i bohatera dwóch innych opowiadań, to jednak za mało, aby mówić o powieści.
Znacznie jednak ciekawsze jest użyte przez wydawcę słowo trashowy. Zadałam sobie trud, aby sprawdzić, co ono właściwie oznacza. W Słowniku Języka Polskiego PWN trashowy odnosi się jednoznacznie do muzyki heavymetalowej, bo trash jest odmianą tego gatunku. Odniesień literackich brak. Brnęłam więc dalej i pytałam o powieść i literaturę trashową. Co mi wyskoczyło? Głównie fragment wspomnianej noty od wydawcy. A więc kręcimy się w kółko. Na pomoc przyszła zawodna/niezawodna AI, która czasem pojawia się na pierwszym miejscu, kiedy wpisujemy coś do wyszukiwarki. Odpowiedzi udzieliła trzech różnych w zależności od tego, jakie pytanie zadałam. Dowiedziałam się, że to utwór, który jest masowy, trywialny lub podejmuje tematykę popularną. Dalej następują odniesienia do literatury wagonowej, groszowej, brukowej. Oj, chyba jednak nie to miał na myśli wydawca. Drugie objaśnienie wydaje się bardziej trafne - ma oznaczać utwory, które w zabawny i poważny sposób przedstawiają współczesną rzeczywistość. Najbliżej książki Masłowskiej jest objaśnienie trzecie - chodzi o powieść podejmującą tematykę popularną poprzez wykorzystanie popkulturowych schematów i językowych klisz. Po tych wszystkich wyjaśnieniach AI podsuwa już wprost "Magiczną ranę", a ściślej rzecz biorąc, cytaty z owej notki wydawcy i z jakichś recenzji. A więc dalej kręcimy się wokół własnego ogona. Wygląda więc na to, że to dział marketingu czy promocji ukuł tę zbitkę, a teraz wszyscy powtarzają ją jak za panią matką. Chyba, że o czymś nie wiem. Dlaczego jednak w trakcie moich poszukiwań nie wyskoczyło mi żadne poważne literaturoznawcze źródło odnoszące się do tego terminu? Ale dość już o tym.
Dalej jednak będę się czepiała notki od wydawcy, który zapewnia, że książka Masłowskiej jest obłąkańczo zabawna i jednocześnie poważna. Przyznam, że ja nic obłąkańczo zabawnego w niej nie znalazłam. Może dlatego, że już nie raz śmiałam się, słuchając tekstów pisarki, które płynęły do mnie z ekranu lub z desek sceny. Już mi się ten humor przejadł, jeśli w ogóle był. A o czym jest "Magiczna rana"? O tym, co zwykle. Zacytuję wydawcę:
Przez karty książki przewijają się osobliwe, choć jakby skądś nam znane postaci: kobiety w rozsypce i bywalcy siłki, wystylizowani mieszczanie i świadome swoich praw małolaty. Widzimy je w najróżniejszych miejscach – w ekskluzywnych mieszkaniach, na wege weselu, w craftowej piekarni i przeznaczonym do rozbiórki hotelu. Postaci te napędzane są przez rozmaite fantazmaty, mniej lub bardziej wygórowane aspiracje i niemożliwe do zaspokojenia pragnienia. Autorka w niepodrabialny i sobie tylko właściwy sposób tropi popkulturowe schematy i językowe klisze tworzące ich sztucznie wygenerowany świat.
No tak, ale to już było. Było też to, że bohaterowie tych opowiadań są w gruncie rzeczy bardzo samotni, nie potrafią się ze sobą komunikować i żyją w egzystencjalnej pustce.
Na czym więc w takim razie polega przełomowość tej książki w twórczości Masłowskiej? To nowe rozdanie w jej literackim uniwersum? Może na tym, że, o paradoksie, język jest spokojniejszy, bardziej uładzony, a znane z jej utworów charakterystyczne frazy czerpiące z języka ulicy pojawiają się tylko od czasu do czasu. Albo na tym, że znajdziemy tu wątki apokaliptyczne i elementy fantastyczne. Niektórzy bohaterowie trafiają do jakiegoś alternatywnego świata albo po tragicznej śmierci, albo uciekając od pustki i samotności. Może tu znajdą ukojenie i ratunek?
Z
dwóch poznanych książek Doroty Masłowskiej zdecydowanie wolę i wyżej
oceniam "Innych ludzi". Może dlatego, że czytając ich, cały czas byłam
pod wrażeniem ekranizacji. Tamta książka działała na mnie przygnębiającą
atmosferą, obok tej przechodzę obojętnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz